Jan Borzęcki z Przysietnicy koło Starego Sącza otrzymał od ZUS informację, że został wyrzucony z systemu ubezpieczeń, bo jego pracodawca niezgodnie z prawem odprowadzał składki. W podobnej sytuacji jest blisko 180 osób, które zatrudniała firma Top-Bud z Nowego Sącza w latach 2007-2011. Teraz ZUS chce zwrócić jej sumę zapłaconych składek, która opiewa na ponad 5 mln zł. Pracownicy obawiają się, że w takiej sytuacji stracą prawo do świadczeń emerytalnych. Sprawa trafiła do sądu.
- Już dwa lata żyję w niepewności - mówi „Krakowskiej” Jan Borzęcki, który był zatrudniony w firmie Top Bud od 2007 do 2009 r. i pracował dla niej w Niemczech.
W 2013 r. otrzymał decyzję od sądeckiego oddziału ZUS, że za ten czas został wyłączony z polskiego systemu ubezpieczeń społecznych.
Firma budowlana, choć zatrudniała na terenie Polski, kontrakty wykonywała w Niemczech i tam wykazywała obroty. Zdaniem ZUS powinna odprowadzać składki w Niemczech. Sprawa wyszła na jaw, gdy sądecki ZUS skontrolował firmę Top-Bud w 2011 roku. Pracodawca przyznał wówczas, że faktycznie delegował ludzi do pracy na niemieckich kontraktach.
Strach pracowników
Jan Borzęcki odwołał się od decyzji. Jak napisał „ZUS ma i miał narzędzia kontroli i mógł te nieprawidłowości wykryć wcześniej, a nie po latach”. Chce, żeby jego składki pozostały w ZUS. Obawia się, że w przeciwnym razie będzie musiał zwracać świadczenia, jakie pobierał w czasie zatrudnienia.
- Miałem wypadek w pracy. Przez jakiś czas byłem na chorobowym - mówi.
Podobne obawy ma Bronisław Kardasiński z Dębicy, który w Top-Budzie pracował w 2008 i 2009 r. - Firma uczciwie odprowadzała składki. Bez kombinowania, tylko od realnie przeze mnie zarobionych pieniędzy - opowiada Kardasińki. Jego zdaniem sprawa powinna być załatwiona bez udziału pracowników, między ZUS-em a pracodawcą.
ZUS obwinia Top-Bud
Anna Mieczkowska, rzecznik prasowy sądeckiego oddziału ZUS, informuje, że po kontroli spółka została poinformowana o możliwości wystąpienia z prośbą o zawarcie tzw. porozumienia wyjątkowego z niemieckim odpowiednikiem ZUS, a wtedy składki mogły zostać w Polsce.
- Jednak nie skorzystała z tego prawa i w konsekwencji ZUS wydał decyzję o wyłączeniu jej pracowników z polskiego systemu ubezpieczeń społecznych. Zarówno spółka, jak i jej pracownicy odwołali się od tej decyzji do sądu. Czekamy na wyrok - mówi Mieczkowska. Dodaje, że jeśli sąd utrzyma stanowisko ZUS, składki zostaną zwrócone firmie Top-Bud.
Firma odbija piłeczkę
Zdaniem prawnika firmy Agaty Bielawskiej, to nie Top-Bud, a ZUS powinien zawrzeć porozumienie z niemiecką instytucją. Tymczasem całą sprawę chce scedować na spółkę.
- Teraz ZUS opiera się na przepisach, zgodnie z którymi nienależnie pobrane składki zostają zwrócone płatnikowi. Ale obowiązują nas jeszcze przepisy unijne, a te mówią, że to instytucje takie jak ZUS powinny zabezpieczyć ściągalność składek - mówi Bielawska.
Podnosi również, że pracownik nie może być pozbawiony jakiegokolwiek ubezpieczenia.
Kolejne lata nerwów
Sprawa jest skomplikowana. Jeśli składki trafią do pracodawcy, możliwe, że pracownicy będą musieli zwracać pobierane w czasie zatrudnienia świadczenia (np. chorobowe), a lata przepracowane w firmie nie będą im liczyły się do emerytury. Jeśli ostatecznie otrzyma je niemiecki odpowiednik ZUS, osoby, które korzystały z leczenie, nie muszą się martwić. Instytucje na terenie UE między sobą rozstrzygną kwestie finansowe. Pracownicy mogą mieć jednak nadal problem z naliczeniem lat pracy za granicą do emerytury. Żeby dostać świadczenia z Niemiec, musieliby pracować na terenie tego państwa co najmniej pięć lat.
- Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ZUS chce się pozbyć kilku milionów złotych i pozbawić ubezpieczenia społecznego swoich obywateli - mówi mecenas Agata Bielawska.
Sprawa w sądzie może się ciągnąć latami. - To będą kolejne lata naszych nerwów - martwi się Jan Borzęcki.