
Lisa Stansfield „Deeper”, Mystic, 2018
Soul był zawsze popularny w Anglii, szczególnie na jej północy. To tam klasa pracująca lubiła spędzać sobotnie wieczory na potańcówkach z taką muzyką. Z tego środowiska wywodzi się Lisa Stansfield, która zadebiutowała pod koniec lat 80. i z miejsca stała się jedną z największych gwiazd „białego” soulu na Wyspach Brytyjskich. Dziś otrzymujemy jej ósmy album który potwierdza, że upływ czasu na niektóre kobiety ma dobroczynny wpływ. Przynajmniej od strony wokalnej – bo Lisa prezentuje na „Deeper” wyjątkowo mocny i głęboki głos, opakowany raz w „żywe”, a kiedy indziej w elektroniczne brzmienia. Nie brak tu zmysłowych ballada, ale całość generalnie ma mocno taneczny potencjał.

30 Seconds To Mars „America”, Universal, 2018
Czy Jared Leto jest lepszym aktorem czy wokalistą? Trudno dać jednoznaczną odpowiedź na to pytanie, bo przystojny gwiazdor ma całe zastępy fanek w każdym ze swoich wcieleń. Można to było zobaczyć na środowym koncercie jego grupy w Łodzi, gdzie stawiły się tłumy młodych dziewczyn. Amerykański zespół sprawił się bez zarzutu – tym bardziej, że jego muzyka w wersji koncertowej zyskuje na energii. Tak się bowiem złożyło, że na swym najnowszym krążki Leto z kolegami postanowił zwrócić się bardziej w stronę popu niż rocka, a jakby tego było mało, mocno nasycił premierowe piosenki elektroniką. Krytycy kręcą nosami i chyba mają rację, bo 30 Seconds Of Mars w rockowej wersji wzbudzał większe zaufanie.

JB Dunckel „H+”, Sony, 2018
Chyba wszyscy pamiętamy francuską grupę Air, która swoim albumem „Moon Safari” z 1998 roku wywołał modę na zwiewną muzykę chill out. Ostatnia płyta duetu ukazała się sześć lat temu – a teraz oczekiwanie na jej następczynię uprzyjemnia nam solowy krążek jednego z muzyków projektu. JB Dunckel wydał już własny album dziesięć lat temu. Ten najnowszy ma jednak więcej wspólnego z dokonaniami Air niż ten pierwszy. Na „H+” trafiły eteryczne piosenki, zaaranżowane głównie na staroświeckie syntezatory sprzed pół wieku. Duncklea wspomagają gościnnie występujący tu wokaliści i wokalistki. Efekt tej kooperacji jest uroczy – rozmarzony pop o intymnym tonie.
