
Chris Carter „CCLL Volume One”, Mystic, 2018
To właśnie kosmiczne brzmienie jego syntezatorów było jednym z najważniejszych składników muzyki industrialnej, tworzonej przez grupę Throbbing Gristle w latach 70. Potem wprzągł je do bardziej tanecznych utworów, które nagrywał z żoną w duecie Chris & Cosey. Najmniej znana była jego twórczość solowa. Teraz podsumowuje ją albumem „CCLL”, który zarejestrował z wykorzystaniem całej swojej elektronicznej maszynerii. Efekty są zaskakująco przystępne: krótkie i zwarte kompozycje, mające momentami charakter piosenek (Carter śpiewa tu po raz pierwszy), w których rozwibrowane syntezatory tworzą mocno psychodeliczny nastrój. Mainstream tego nie przyjmie – ale fani nowej elektroniki powinni się tą płytą zainteresować.