Rzucając oskarżenie, Klich nie chce ujawniać, co mu brzydko pachnie. Co z tego wynika, poza tym,
że szef MON został członkiem popularnego wśród polityków klubu rzucających łajnem na lewo i prawo? Jak mówi porzekadło i ślepej kurze trafi się ziarno.
Tak jest i w tym przypadku. Już samo to, że muzeum chce przejąć za darmo parę hektarów w centrum miasta, jest podejrzane. Przecież teren ten można sprzedać za kilkadziesiąt milionów jakiemuś inwestorowi, który wybuduje tu co mu się zamarzy: hipermarket, hotel, wieżowce, może fabrykę butów? I co z tego, że teren niby nie jest pod to przewidziany. Nie takie cuda Kraków już widział.
Ma rację Bogdan Klich, że coś tu śmierdzi.
Bo gdyby władzom miasta zależało na tym, by na Czyżynach wokół muzeum powstała zielona enklawa wypoczynkowo-rekreacyjna, dawno wsparłyby dyrektora muzeum. Ale radni i prezydent pozostawili go w rozgrywce samego. Rzeczywiście coś tu brzydko pachnie.