Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cracovia. Jewhen Konoplanka: Dziękuję Bogu, że jestem z rodziną w Polsce

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Jewhen Konoplanka ma 32 lata i kontrakt z Cracovią do końca tego sezonu
Jewhen Konoplanka ma 32 lata i kontrakt z Cracovią do końca tego sezonu Andrzej Banaś
Jego transfer wywołał niemały szok. Piłkarza z takim CV jeszcze w Cracovii nie było. Pokazał się na polskich boiskach, ale kibice wciąż oczekują od niego więcej. Być może Jewhen Konoplanka zostanie w Polsce na kolejny sezon.

Dlaczego zdecydował się pan na grę w Polsce?

Miałem różne warianty, z różnych krajów, nie będę ukrywał – były rozmowy z Turkami, Hiszpanami, jedną nogą byłem już w LASK Linz, były jednak niuanse, o których nie chcę opowiadać, które zadecydowały, że nie trafiłem tam. Tak się to potoczyło, że w ostatnim momencie zadzwonił do mnie wiceprezes Cracovii Jakub Tabisz i powiedział mi, że chcą mnie widzieć w Cracovii. To zawsze jest wielka przyjemność, jak dzwoni do ciebie prezes, a potem trener i mówi to samo.

Długo się pan zastanawiał, czy przyjść do Cracovii?

Miałem jeszcze możliwość gry na Ukrainie, zdecydowałem się jednak na Cracovię. Gdy leciałem do Krakowa, dostałem SMS-a z propozycją z Wisły Kraków. Powiedziałem jednak prezesowi, że będę w Cracovii, agenci to wiedzieli. Obiecałem i dotrzymałem słowa. A dlaczego Polska? To proste, jak dzwoni prezes i trener, to znaczy, że czekają na ciebie, byłem do tego przekonany.

11 lutego podpisał pan umowę, a 24 lutego Rosja zaczęła wojnę. Co pan pomyślał w tym momencie?

W ogóle nie mogłem sobie tego wyobrazić, jak wielu ludzi na Ukrainie i w świecie, że dojdzie do tego. Byłem w szoku, milczałem, myślałem. Żona, która była z dziećmi w Kijowie zadzwoniła i powiedziała, że słyszy lecące rakiety i wyjące syreny. Gdy ostrzelano lotnisko, to tego nie było słychać, ale gdy ostrzeliwano miasto, to każdy już wiedział, co się dzieje, była panika wśród ludzi. Z ulic zniknęli przechodnie. Ludzie zaczęli wyjeżdżać do Polski. Żeby opuścić miasto samochodem trzeba było stać w korku przez 6 godzin, a w normalnych warunkach można to zrobić w 40 minut. Moja rodzina starała się wyjechać przez cztery dni. Ja nie spałem, ciągle dzwoniłem, pytałem znajomych, co się dzieje, mówili, czy strzelają, czy nie. Ja to przeżywałem. Spałem po cztery godziny dziennie. Rodzina była coraz bliżej i bliżej Polski. Wtedy przeżywałem to jeszcze bardziej. Drogami jechały czołgi, z charakterystyczną literą „z”. Żona mi mówiła – jadą na nas i jest ich wiele. Dobrze, że były to pierwsze dni, kiedy to jeszcze nie było silnej agresji.

Jak rodzina dostała się do Polski?

Przez Użhorod i granicę ze Słowacją i po kilku dniach od wyjazdu z Kijowa przyjechali. Normalnie przylecieliby samolotem, mieli już kupiony bilet na następny tydzień od czasu agresji, niestety nie udało się… Mnie chyba pomógł Bóg. Gdybym był na Ukrainie, nie grałbym, nie mógłbym wyjechać z kraju. A tak, dzięki Bogu podpisałem kontrakt w Polsce.

Rodzice też przyjechali?

Nie, matka powiedziała, że nie zostawi ojca. Pomogli wyjechać mojej siostrze, która ma roczną córeczkę, mamie żony – wszystkie te kobiety opuściły kraj, a rodzice zostali w Dniepropietrowsku. Każdego dnia dzwonię i mówię, jedźcie na Zachód, ale oni nie chcą wyjeżdżać. To nasza ziemia.

Ostatni mecz przed przyjazdem do Polski zagrał pan 17 sierpnia 2021 r. w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów z Monaco (17 minut), a potem już nie grał. Dlaczego?

To wzbudza wiele pytań. Powiem prosto – z trenerem nie miałem żadnego konfliktu, ale po prostu nie widział mnie w zespole, miał swoich graczy. Powiedział mi to wprost, że mnie nie widzi. Wiedziałem, że zimą muszę zmienić klub. Wcześniej tego nie zrobiłem, bo byłem kontuzjowany, a jak się wyleczyłem, okienko było już zamknięte. Myślałem tak – wrócę do formy i będę grać, ale trener nie dawał mi szansy. Wiedziałem, bo nie mam już 20 lat, o co chodzi, czy będę trenował dobrze, czy źle, szansy nie dostanę.

Długo grał pan w Dnipro Dniepropietrowsk. Dlaczego nie wyjechał pan za granicę wcześniej?

Nasz prezes – Ihor Kołomojski nie pozwolił mi na to. Rozmawiałem z nim wielokrotnie. Do mnie do domu przyjechali przedstawiciele Liverpoolu, dogadywaliśmy się, mówili, jutro lecimy z tobą do Liverpoolu. Zrobiliśmy testy. Było wszystko dobrze, ale trzeba było jeszcze dogadać się z Dnipro. Zadzwonili do Kołomojskiego, oferowali 15 milionów funtów, a on na to, że to za mało. To była noc, godzina 23, a o północy zamykało się okienko transferowe. Kolejna oferta to było 20 milionów i znów okazało się to za mało. Ja zadzwoniłem do prezesa, tłumaczyłem, że to Liverpoolu, tak długo tu grałem, tyle dla was zrobiłem, 20 milionów to dobra oferta dla klubu. A prezes na to: Żenia, za pół roku ja cię sprzedam do innego klubu, do Tottenhamu. W końcu przed 12 w nocy zadzwonili z ofertą 25 milionów, a prezes na to, że dobrze, ale chciał od razu widzieć pieniądze, a nie czekać na przelew dwa dni. Ja znowu dzwoniłem, płakałem, że chcę jechać do Liverpoolu. A prezes wciąż mówił o Tottenhamie. Byłem zawiedziony. Wcześniej rozmawiałem już z Martinem Skrtelem, obrońcą Liverpoolu, który mówił, czekamy na ciebie.

Był pan w „złotej klatce” u Kołomojskiego?

Dlaczego? Nie. Grałem w Dnipro 9 lat. A graliśmy dobrze. Klub chciał mi płacić, a jeśli chciałby mnie sprzedać, byłem na to gotowy. Skorzystałby na transferze. Prezes tak zdecydował, że mnie zostawił. Mogłem mówić, a gdybym odszedł 5 lat temu… itd. A może gdzie indziej bym nie grał? Ale to bez sensu. W sumie jestem wdzięczny, że Bóg dął mi taką szansę, że grałem w takim klubie jak Dnipro.

Mówili na pana „ukraiński Robben”.

Nie wiem, różnie mówili. W sumie nie żałuję, że zostałem do 2015 roku.

Pamięta pan jakiś szczególny prezent od prezesa?

Nie było takiego. Prezes dawał nam bonusy, zawsze motywował. Mówił, jeśli wygracie z Szachtarem, nie pożałujecie. Nie powiem, o jakie sumy chodziło, ale były to bardzo dobre pieniądze. Ale w sezonie, w którym doszliśmy do finału Ligi Europy, nie było premii.

Pamięta pan ten finałowy mecz przegrany przez was z Sevillą 2:3?

Tak, oczywiście, graliśmy w Warszawie. Boisko było bardzo złe. Nigdy nie grałem w innych korkach niż w żelaznych, ale jak mówię, murawa była grząska, trzeba było włożyć inne. Gra była super, na zawsze zostanie mi w głowie to spotkanie. Sevilla grała bardzo dobrze.

Rok po finale z Sevillą, odszedł pan do Sevilli, po zakończeniu kontraktu z Dnipro.

Tak. Ale Dnipro wspominam miło. Zagrałem w finale Ligi Europy. Gdybym odszedł wcześniej, nie zagrałbym w tym meczu. Czasem coś się dzieje dzięki czemuś. Ja dzięki Kołomojskiemu miałem taką okazję – zagrać w finale Ligi Europy.

Pamięta pan coś szczególnego w pracy z Unaiem Emery’m, trenerem Sevilli.

To top trener. W ogóle to jeden z lepszych szkoleniowców jakich miałem. Ma zawsze wielu pomocników. Podchodzą do ciebie z notebookiem i pokazują, jak zagrałeś, dlaczego czegoś nie zrobiłeś. Wszystko dokładnie objaśniali. W ogóle treningi u tego trenera były świetne.

W Sevilli spotkał pan Grzegorza Krychowiaka, jak go pan wspomina?

Tak, to jeden z lepszych piłkarzy i znakomitych taktyków. Zawsze wiedział, gdzie należy być na boisku, gdzie odbierać piłkę. Był jak pies – doskakiwał do rywali. Na treningach ciężko było grać przeciwko niemu. Bardzo mi się podobała jego gra. Krychowiak, Ever Banega – świetni piłkarze.

Nasz reprezentant Polski to pański przyjaciel?

W Sevilli wszyscy byliśmy kolegami. On znał francuski język, ja nie znałem angielskiego, uczyłem się hiszpańskiego. Po sześciu miesiącach mówiłem w tym języku. Byliśmy kolegami, szliśmy razem do restauracji, gdy wygraliśmy, mogliśmy spędzić miło czas.

Potem grał pan w Schalke. Jego trenerowi Markusowi Weinzierlemu powiedział pan, że jak zostanie z zespołem, to spadniecie z Bundesligi.

I to była prawda, bo widziałem, jak źle gramy. Trzeba wymieniać piłkę, a my tego nie robiliśmy. Dobrze, że odszedł, nie tylko, że zostaliśmy w lidze, to zajęliśmy 2. miejsce.

Już za trenera Domenico Tedesco.

Tak, to bardzo dobry specjalista, też świetny motywator, chciał się pokazać jako lider. Kładł duży nacisk na przygotowanie fizyczne. Dużo biegaliśmy. Taktycznie też był perfekcyjny, ale nie podobało mi się jedno – on więcej myślał o obronie, zawsze wolał wystawić o jednego zawodnika więcej w obronie niż dobrego napastnika. Kładł nacisk na odbiór piłki, obronę, bał się gry w ataku. Ale na początku było inaczej, bo zajęliśmy to 2. miejsce. A gdy byliśmy na w dole tabeli, to bał się grać ofensywnie.

W 2019 r. wrócił pan na Ukrainę, ale nie grał tyle, ile by chciał.

Tak, miałem dwie poważne kontuzje. Przerwa trwała najpierw cztery miesiące, potem kolejne cztery, blisko jeden rok wyjęty. To były poważne kontuzje – rozerwanie jednego mięśnia, potem drugiego. Mówiono, by zrobić operację, ale
nie zrobiłem tego. Gdy byłem zdrowy, grałem, wszystko było dobrze.

Jak się pan czuje w Cracovii? Przychodząc tu powiedział pan, że chciałby strzelić pięć goli i mieć pięć asyst. Będzie o to ciężko w tym sezonie…

Zadano mi pytanie, trzeba było odpowiedzieć. Ja chcę. Ale jak się nie uda, to gotów jestem oddać te pięć bramek, byśmy pięć razy wygrali. Jak nie będę miał asyst, ale zwyciężymy, też będzie dobrze, będę szczęśliwy.

Czy pan już wie, czy zostanie w Cracovii na kolejny sezon?

Jeszcze nie wiem, będziemy o tym mówić po sezonie, o przedłużeniu umowy o jeden rok.

Chciałby pan tego?

Oczywiście. Wszystko mi się podoba. Nie czuję jakiegoś dyskomfortu. W pierwszy dzień zobaczyłem zawodników, wielu młodych, wielu zagranicznych, wszyscy mówią po angielsku, trenera rozumiem w siedemdziesięciu procentach, gdy mówi po polsku o futbolu. Kibice świetnie kibicują. Jak jeszcze będziemy wygrywać, tak jak teraz, to w przyszłym sezonie możemy walczyć o pierwszą trójkę. To motywacja.

A jak żyje się tu pańskiej żonie i dzieciom?

Również dobrze, dzieci chodzą do przedszkola, już na trzeci dzień po przyjeździe poszli do rówieśników. Mój syn gra w akademii Cracovii. Kraków to wspaniałe miasto, bardzo nam się podoba, choć na razie jest niewystarczająco słońca, ale jak to się zmieni, to będzie super. Ludzie są przyjaźni, prawdziwi Europejczycy. My z żoną zawsze skłanialiśmy się ku temu, by mieszkać gdzieś w Europie. Planowaliśmy to, ale jeszcze nie wiemy, gdzie. Jesteśmy mobilni.

Chciałby pan wrócić do reprezentacji Ukrainy?

Bardzo. Żałuję, że doznałem kontuzji akurat w reprezentacji. Nie chcę kończyć kariery reprezentacyjnej.

Który mecz uważa pan za najlepszy w narodowym zespole?

Wiele było dobrych meczów. Mogę wspominać dobrze mecz z Anglią na Wembley. Wszyscy mówili, że przegramy 0:5, a było 1:1. Z Portugalią też było dobre spotkanie. Z trenerem Szewczenką pokazywaliśmy bardzo dobry futbol. Z trenerem Fomenką mieliśmy dobrą serię, mało przegrywaliśmy. Jestem wdzięczny, że mogłem przeżyć takie chwile w reprezentacji, w Dnipro, z Sevillą, czy Schalke. Nie chciałem przychodzić do Cracovii, byśmy walczyli o utrzymanie, tylko myśleli o pierwszej trójce. Jeśli zostanę to będę chciał grać o mistrzostwo, o Ligę Konferencji Europy.

Jak w tej chwili wygląda pańskie zdrowie?

Super. Wprawdzie zachorowałem, bo drużynę dopadł wirus, straciłem trzy tygodnie, brałem antybiotyk, ale teraz wszystko jest w porządku. Jestem gotowy na derby!

A co pan wie o derbach Krakowa?

Konkretnie o tych krakowskich niewiele wiem, ale w ogóle poznałem smak derbów, będąc w Sewilli i grając z Betisem czy w Niemczech, z Borussią Dortmund. Nie można powiedzieć, które są lepsze. Powodują szybsze bicie serca, jak widzie się kibiców, to są niebywałe emocje. Im więcej takich meczów, tym bardziej się cieszę. Tak podsumowując, nigdy nie patrzyłem na swoje gole. Czy to w Sevilli czy w Schalke. Jak wygrywaliśmy 1:0, a ja nie strzeliłem i tak byłem szczęśliwy. A jak przegramy 3:4 po moich trzech bramkach to na pewno będę bardziej nieszczęśliwy niż szczęśliwy. Jak widzisz, że zespół się cieszy to jest to fajne, a jak przegramy, to co z moich bramek?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska