Największe pretensje można mieć oczywiście do graczy odpowiedzialnych za ofensywę, bo nie potrafili znaleźć sposobu na rywala. Za to środek obrony „Pasów” spisywał się bardzo dobrze. Także ich bramkarz Michal Pesković, który nie zachował czystego konta, ale utrzymał zespół przy „życiu”, gdy przegrywał on 0:1.
- Po raz kolejny źle weszliśmy w mecz i po pierwszej połowie przegrywaliśmy. Dopiero po przerwie się obudziliśmy – analizuje bramkarz. - To nie było pierwszy raz. Nie możemy się tak prezentować, musimy dobrze grać zarówno w jednej, jak i drugiej połowie. Zagraliśmy jednak słabo i przegraliśmy. Szkoda, bo David Jablonsky miał sytuację bramkową po stałym fragmencie gry. Nic nie dała gra w przewadze. Cóż, taka jest piłka.
„Pasy” po raz kolejny pokazały, że nie czują się dobrze, gdy sytuacja im sprzyja i po czerwonej kartce dla rywala mogą grać w przewadze. Umyka gdzieś koncentracja i w ogóle nie widać, że to krakowian jest na boisku więcej.
- Będąc w jedenastu Korona była bardzo dobrze zorganizowana, a gdy już straciła zawodnika, to jej gra obronna była jeszcze lepsza – mówi Pesković. - Jej zawodnicy świetnie się przesuwali i ciężko nam było przedostać się pod jej bramkę bokami. Po przerwie było więcej dośrodkowań niż w pierwszej części, ale bramkarz rywali łapał te piłki, bo były one za łatwe, by mogły go zaskoczyć.
Krakowianie źle czują się w roli faworyta. Tak było w meczach z ŁKS-em i Górnikiem Zabrze, w których stracili punkty. W Kielcach znów potwierdziła się ta reguła.
- Nie strzeliliśmy gola po stałym fragmencie gry – mówi zawodnik. - Bo jak się nie ma z gry, to trzeba wykorzystać choćby te. Tak jak mówiłem wcześniej, uważam, że czerwona kartka dla Korony jeszcze jej pomogła, bo kielczanie mogli się jeszcze bardziej zamknąć, a prowadząc 1:0 jeszcze mocniej się skonsolidowali.
Kibice Cracovii w Kielcach gorącym dopingiem wspierali druży...
Goście w ogóle nie pokazali, że to oni są w ścisłej czołówce ekstraklasy, nie narzucili swojego stylu gry.
- Trener uczulał nas na odprawie, ze duże znaczenie będzie miała walka, że Korona się nie podda – opowiada bramkarz Cracovii. - Mieliśmy się przeciwstawić tym, co potrafimy, ale się nam nie udało. Szkoda, bo kibice bardzo nas wspierali, a nie sprawiliśmy im radości.
Teraz przed nami ostatni tydzień treningów przed meczem ze Śląskiem, a po nim rozjedziemy się na Święta. Nie wyobrażam sobie, byśmy mieli się pożegnać z kibicami przegraną.
