Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cracovia w ekstraklasie! Miedź Legnica pokonana [ZDJĘCIA]

Jacek Żukowski
Cracovia pokonuje na wyjeździe Miedź 3-1, Flota wygrywa w Świnoujściu z Termalicą. W Bytomiu Zawisza gromi Polonię 4-0 i oto bydgoszczanie oraz krakowianie zagrają w przyszłym sezonie w Ekstraklasie. Emocje do samego końca, gratulujemy zwycięskim drużynom!

Zobacz także: Feta Cracovii po wejściu do ekstraklasy [ZDJĘCIA]

Były wielkie nerwy i niecierpliwe oczekiwanie, ale "Pasy" dopięły swego: pokonały Miedź i dzięki porażce Termaliki awansowały do ekstraklasy z 2. miejsca (pierwsze zajął Zawisza). Dla krakowian to był trudny sezon, ale z happy endem.

Zacznijmy od końca, szalonego końca: na wracającą ze zwycięskiego wyjazdu do Legnicy drużynę Cracovii o 2 nad ranem czekało pod "Adasiem" kilkuset szczęśliwych kibiców. Drużyna Wojciecha Stawowego na Rynek weszła od strony ulicy Brackiej - tą samą trasą, co przy okazji awansu przed dziewięcioma laty. Fani "przejęli" piłkarzy przy kościele św. Wojciecha i przez kilkadziesiąt minut świętowali z nimi powrót do elity. A jeszcze kilka godzin wcześniej wszystkim towarzyszyła ogromna niepewność. Krakowianie nie tylko musieli rozstrzygnąć mecz z Miedzią na swoją korzyść, ale też liczyć na potknięcia głównych rywali do awansu - Zawiszy Bydgoszcz lub Termaliki Nieciecza.

Trzeba przyznać, że od początku scenariusz był pisany pod "Pasy" - zdobyły szybko gola z rzutu karnego (bezsporny faul Grzegorza Bartczaka na Vladimirze Boljevicicu), co przy remisach w Bytomiu (gdzie grał Zawisza) i Świnoujściu (tam występowała Termalika) dawało krakowianom awans.

Gdy Boljević podwyższył na 2:0, znów wykorzystując "jedenastkę" (tym razem faulował go Daniel Tanżyna), serca kibiców Cracovii mogły bić już w spokojniejszym rytmie. W końcówce tej połowy tętno u krakowian znów wzrosło, bo ich były zawodnik Jakub Grzegorzewski przestrzelił rzut karny, ale w Bytomiu i Świnoujściu padły gole dla gości. Schodząc na przerwę, "Pasy" nie były w ekstraklasie, bo Termalica remisowała.

W drugiej połowie wszystko jednak układało się po myśli Cracovii, bo choć straciła gola, to jednak piłkarze Floty działali na jej korzyść. Gdy kończył się mecz w Legnicy (zasłużonym wynikiem 3:1 dla gości), w Świnoujściu było 3:1 i jeszcze kilka minut gry. Zawodnicy Cracovii czekali ze świętowaniem, ustawieni w środku boiska. Trzeba było jeszcze wytrzymać ciśnienie.
- Mam nasłuch, wszystko pod kontrolą - krzyczał trener bramkarzy Rafał Skórski, stojąc z telefonem przy uchu.
Trener Wojciech Stawowy przechadzał się nerwowo w innej części boiska.

- Jest! Jest! - krzyknął nagle Skórski na wieść o czwartym golu Floty. To był sygnał do rozpoczęcia świętowania. Wkrótce potem rozśpiewana ekipa tańczyła na środku boiska, by po chwili rzucić koszulki do sektora kibiców.
Radości nie było końca, chociaż zaznaczyć trzeba, że krakowianie nie zabrali do Legnicy szampanów. Poza dwoma rosyjskimi "Igristroje", które przemycili Adam Marciniak i Sebastian Steblecki. Później oczywiście uzupełnili zapasy i A4 do Krakowa pędził wesoły autokar.

- Nie braliśmy więcej butelek nie dlatego, że nie spodziewaliśmy się sukcesu, a dlatego, żeby nie zapeszać. Wierzyliśmy w awans od początku do końca - uśmiechał się "Stebel".

Gdy trwała pomeczowa konferencja prasowa, krakowianie jak jeden mąż, niektórzy półnadzy, zjawili się w salce konferencyjnej. - Wojciech Stawowy najlepszy trener ligowy! - niosło się po kameralnym pomieszczeniu. Potem w szatni kontynuowano fiestę. - Bez was trener Stawowy byłby nikim - odwdzięczył się podopiecznym szkoleniowiec Cracovii.
Euforię potęgował fakt, że każdy zdawał sobie sprawę, jak długą i ciężką drogę trzeba było przebyć do ekstraklasy. Ta drużyna rodziła się na zgrupowaniu w Gniewinie. Po spadku atmosfera była fatalna, sięgnięto po ostatnią deskę ratunku, czyli Stawowego. Przyszli I-ligowcy: Damian Dąbrowski, Krzysztof Danielewicz, nieopierzony Łukasz Zejdler. Z Finlandii ściągnięto Edgara Bernhardta, z Górnika Zabrze Adama Marciniaka. Saidi Ntibazonkiza stroił fochy i nie chciał leczyć kontuzji, a ubytki były potężne, bo przecież odeszło aż 13 zawodników. I to dla Cracovii ważnych, by wymienić choćby Arkadiusza Radomskiego, Jana Hoska, Wojciecha Kaczmarka, Łukasza Nawotczyńskiego, Hesdeya Suarta i Aleksejsa Visnjakovsa.

"Pasy" miały opóźniony start, ze względu na przełożone mecze. Od początku musiały więc gonić dystans. "Tiki-taka" zaproponowana przez Stawowego to był styl, którego piłkarze musieli się uczyć na przyspieszonym kursie. O ile na wyjazdach nie imponowali, o tyle nadrabiali to dobrymi - i też szczęśliwymi wygranymi - u siebie. Kraków był twierdzą nie do zdobycia, dopiero Miedź w ostatniej jesiennej kolejce "urwała" punkty gospodarzom. Wszystkie zespoły, które przyjechały tu wcześniej, przegrywały.

Poważny kryzys dopadł "Pasy" o wiele wcześniej - w Grudziądzu, gdzie uległy Olimpii 0:2 po fatalnej grze. Druga porażka w sezonie (wcześniej 1:3 w Ząbkach) pokazała, że machinie Stawowego wiele jeszcze brakuje. Poważny egzamin - w Niecieczy został oblany (0:2). Poprawka w Świnoujściu udała się (2:1). Na półmetku krakowianie zajmowali 3. lokatę. Zimowe okienko transferowe zostało jednak "przespane". Żaden z pozyskanych wtedy piłkarzy - Michał Zieliński, Władisław Romanow, Mate Lacić, Matko Perdijić - nie wniósł nic do gry Cracovii.

Wiosna to była droga przez mękę - wymęczone wygrane u siebie i strata miana drużyny niepokonanej na własnych śmieciach (0:2 z Dolcanem). "Pasy" w sumie w tej rundzie "posiały" aż 12 punktów na własnym boisku. Inni jednak też tracili i dlatego krakowianie wciąż byli w grze o awans. Potrafili podnieść się w kluczowym być może spotkaniu z Termalicą (od stanu 0:1 do 2:1). Pokpiły sprawę w przedostatniej kolejce (0:1 z Tychami) i przez moment nie miały już żadnych szans na awans. Ale gol Michała Wróbla - bramkarza Olimpii Grudziądz - w ostatnich sekundach meczu z Termalicą przywrócił piłkarzy "Pasów" do żywych.

"Nikt nie wierzył, że się uda - Cracovia czyni cuda" - w koszulkach z takim hasłem dwa lata temu piłkarze "Pasów" cieszyli się z utrzymania w ekstraklasie. Teraz w równie dramatycznych okolicznościach wywalczyli awans. Teraz jednak szybko musi zacząć się budowa zespołu gotowego do walki w ekstraklasie. Nie wiadomo jeszcze, czy to zadanie zostanie powierzone trenerowi Stawowemu. Cracovię może czekać rewolucja. Pytanie tylko, czy potrzebna.

Miedź Legnica - Cracovia Kraków 1:3 (0:2).

Bramki: 0:1 Vladimir Boljevic (3-karny), 0:2 Vladimir Boljevic (23-karny), 1:2 Jakub Grzegorzewski (64-karny), 1:3 Bartłomiej Dudzic (72).

Żółte kartki - Cracovia: Rok Straus (35), Krzysztof Danielewicz (87).

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok). Widzów 3000.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska