

Blisko wyjścia na powierzchnię
Cracovia zaczęła sezon z mankiem, mając minus pięć punktów – to kara za grzechy korupcyjne z sezonu 2003/2004. Niełatwo rozpoczynać rozgrywki z taką perspektywą. „Pasy” nadal są na ostatnim miejscu w tabeli, ale już tylko z jednym „oczkiem” na minusie. Dorobek czterech punktów zdobytych w dwóch meczach musi zadowalać. Mogło być gorzej, przecież nietrudno wyobrazić sobie porażkę z Podbeskidziem, mogło być też lepiej – wcale nie taki nierealny był scenariusz, by goście wywieźli z Bielska-Białej pełną zdobycz. Mając w perspektywie spotkanie ze Stalą Mielec po przerwie na potrzeby reprezentacji, można patrzeć z optymizmem na to, że krakowianie wyjdą na plus po tym spotkaniu.

"Pasy" pokazują charakter
W kolejnym już meczu z rzędu podopieczni trenera Michała Probierza jako pierwsi stracili bramkę, a mimo to nie przegrali. W finale Pucharu Polski z Lechią Gdańsk przegrywali 0:1 i 1:2, a mimo to wygrali 3:2. W 1/32 finału PP w nowych rozgrywkach dali się zaskoczyć Chrobremu Głogów, było 1:0, ale skończyło się wygraną „Pasów” 2:1. Pierwszy mecz ligowy i znowu krakowianie jako pierwsi musieli wyciągać piłkę z siatki. Stratę bramki odrobili jednak w ciągu minuty, a potem przechylili szalę na swoja korzyść. W Bielsku-Białej dwukrotnie przegrywali i odrabiali straty. Widać, że zespół jest mocny psychicznie.

Powtarzane błędy
„Konikiem” trenera Michała Probierza są stałe fragmenty gry. Cracovia zdobyła bramkę po rzucie wolnym, ale znowu straciła gola po rzucie rożnym – podobnie było w meczu z Pogonią. Nic tak nie denerwuje, jak powielane błędy. - Musimy nad tym popracować – deklaruje Probierz.