
Co jest do poprawy w grze piłkarzy Wisły Kraków? Zobacz w galerii. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Po pierwsze ofensywa
Nie da się wygrywać meczów, nie strzelając goli, można je co najwyżej remisować. To dobre dla Sandecji, Resovii i kilku innych klubów, którym w I lidze bardzo się podoba i mogą w nich grać przez kolejne kilka lat. Ale nie dla Wisły, która już na progu zapowiedziała, że nie będzie się rozsiadać, bo zamierza szybko się z powrotem zbierać.
Jeśli mają być jednak gole, to nie przedłużajmy. Widoki na dziś są takie: grę robią Luis Fernandez z Kacprem Dudą, piłki ze skrzydeł rzucają Michael Pereira i Momo Cisse, a całość efektowną klamrą domyka środkowy napastnik. Tak, ten napastnik, którego wciąż nie ma. Jeśli tylko się zjawi, a wspomniani Francuz i Gwinejczyk (bez francuskiego paszportu, stąd cały ambaras z odchodzeniem na wypożyczenie innego piłkarza spoza Unii Europejskiej, czyli Enisa Fazlagicia) wreszcie zaczną grać na full przez co najmniej 70-80 minut, powinno zakotłować się pod każdą pierwszoligową bramką.

Po drugie defensywa
Niby nie jest najgorzej, ale cudownie też nie. W bocznych sektorach bardzo przeciętnie – mowa o Bartoszu Jarochu i Krystianie Wachowiaku – i niekoniecznie będzie wiele lepiej, bo w odwodzie są Dawid Szot i Jakub Niewiadomski. Konrad Gruszkowski, uwaga, w meczu z Sandecją nie zakwalifikował się nawet na ławkę rezerwowych, co dużo mówi albo o jego dyspozycji fizycznej, albo mentalnej. Tak czy inaczej jego zejście z posterunku na prawej obronie to jedna z tych roszad, które miały przydać drużynie jakości. Jeśli Jaroch w piątek ogra swoich dawnych kolegów z Resovii, to można będzie wstępnie powiedzieć, że ta roszada była na tak.
Ważniejszy jest jednak środek defensywy, a tu kwestią najważniejszą jest jak najszybszy powrót do gry Josepha Colleya. Albo, mówiąc precyzyjniej, w ogóle powrót, bo przecież fakt, iż nadal trenuje w Wiśle nie oznacza, że pozostanie tu dłużej niż do końca sierpnia (w jego kontrakcie jest zapisana klauzula odstępnego). Gdyby Szwed odszedł, zrobiłoby się naprawdę poważnie, bo to by oznaczało, że trzeba na gwałt znaleźć wysokiej klasy stopera, który będzie mógł z marszu wejść do składu za Adiego Mehremicia.

Po trzecie linia pomocy
Tu mamy największy rozgardiasz. Enis Fazlagić wie, że kosztował całkiem sporo i nie spełnia oczekiwań, dlatego jest gotowy spuścić głowę i zgodnie z zaleceniem z góry odejść na rok do innego pracodawcy. Czy jednak takowy się znajdzie? Można mieć poważne obawy. Wstawianie zawodnika z Macedonii Północnej do składu tylko po to, by mogli mu się przyjrzeć menedżerowie innych klubów, nie byłoby chyba najlepszym rozwiązaniem. Odstawianie go, to z kolei trzymanie na liście płac jednego z najdroższych rezerwowych I ligi. Chyba jednak nie ma innego wyjścia, skoro lada moment w pełni dyspozycji będzie Vullnet Basha, a w kolejce na swoją szansę czeka 20-letni krakowianin Wiktor Szywacz. Nie mówiąc o Patryku Plewce, który nie ma prawa czuć się gorszy od każdego z wymienionych. A tym bardziej od Ivana Borny Jelicia Balty, który na razie imponuje tylko długością nazwiska.