Tysiące mieszkańców Lwowa przyjęło uchodźców pod swój dach. "Tak naprawdę, to jeszcze jedno miasto przyjechało do Lwowa, a ono cały czas pracuje. Jest woda, gaz i prąd, działa komunikacja miejska, a w sklepach można kupić jedzenie. Ale to z ostatnich sił" - podkreślił mer Lwowa.
Andrij Sadowy wymieniał, że potrzebne są, między innymi żywność z długim terminem ważności, leki oraz wsparcie finansowe. Jak mówił, dzięki temu będzie można, na przykład postawić tymczasowe hale do zakwaterowania uchodźców. "Wy to rozumiecie, Litwa to rozumie - chciałbym, żeby wszyscy to zrozumieli, a nie tylko gadali" - mówił.
Mer Lwowa mówił także, że jest zawiedziony postawą szefów organizacji humanitarnych, którzy boją się przyjazdu do miasta. Podkreślił, że to przeciwieństwo przedstawicieli polskich władz, zarówno samorządowych, jak i centralnych. Odwiedzali oni bowiem Lwów w ostatnim czasie i deklarowali pomoc.
Nad ranem rosyjskie wojska ostrzelały Międzynarodowe Centrum Pokoju i Bezpieczeństwa w Jaworowie pod Lwowem. To poligon jaworowski, znajdujący się około 20 kilometrów od granicy z Polską. Według Lwowskiej Obwodowej Administracji Wojskowej spadło tam 8 rakiet. Na razie nie ma informacji o ewentualnych ofiarach, celem miała być jednostka wojskowa. Międzynarodowe Centrum Pokoju i Bezpieczeństwa w Jaworowie znajduje się niespełna 40 kilometrów od Lwowa i około 20 od Polski.
Źródło: Polskie Radio 24
