Swoją wędrówkę rozpoczął z hiszpańskiego miasta Santiago de Compostella od grobu św. Jakuba. Jego podróż do Wadowic trwała w sumie dwa miesiące. - Czasem korzystałem z pomocy autostopowiczów - przyznaje nam brat Roch, którego spotykamy przed wejściem do Bazyliki Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny w Wadowicach. Tutaj w swoim pielgrzymim stroju zbiera pieniądze na dalszą podróż.
- Ludzie mnie wspomagają swoimi datkami. Nie spotkałem się jeszcze z negatywnymi opiniami, czy też drwinami pod moim adresem - wyznaje Jacek Mrozowski. Jego pielgrzymka nie ma jakiegoś szczególnego przesłania. - Po prostu chciałem to zrobić i tyle - mówi brat Roch. Wyznaje on jednak, że chce uczestniczyć w Misterium Męki Pańskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej i dlatego też zatrzymał się na kilka dni w Wadowicach. - W dalszą drogę wyruszę dopiero po świętach - tłumaczy pielgrzym.
Ojciec Damian Muskus, kustosz kalwaryjskiego sanktuarium podziwia takich ludzi-pielgrzymów. - Jestem pełen podziwu dla ich chęci, samozaparcia. Natomiast to, czy ludzie będą wspomagać ich swoimi datkami jest już wolą każdego indywidualnie - mówi ojciec Damian Muskus.