W ciemnościach nocy dziewięć samochodów strażackich, z jednostki PSP w Nowym Sączu i OSP z pobliskich miejscowości, miało bardzo duże kłopoty z dotarciem w bliskość płonącego domu. Karetka pogotowia także nie zdołała tam dojechać.
Poszkodowanego mężczyznę transportowano z gór prywatnym samochodem, do mi8ejsca w którym oczekiwał ambulans pogotowia mający zawieść poparzonego górala do Szpitala Specjalistycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu.
Trwająca ponad cztery godziny akcja strażaków nie uratowała domu. Budynek spłonął doszczętnie. Kiedy kończyli tłumienie płomieni, to nad zgliszczami wznosił się tylko mocno uszkodzony komin i kawałki ścian przy piecu, gdyż one były zbudowane z cegieł.
Pomoc dla poparzonego górala, który został bez dachu nad głową, deklaruje i organizuje wójt gminy Łącko Jan Dziedzina.