- Kościół nie powinien zamiatać problemu pedofilii pod dywan. Nie powinien ukrywać takich księży po misjach, czy zakonach. Mówią, że ksiądz też jest człowiekiem i też jest grzesznikiem. To niech będzie też człowiekiem odpowiedzialnym. Bo normalny Kowalski w takiej sytuacji poszedłby za kraty, natomiast księdza przenosi się z parafii do parafii. Święte krowy, które czują, że stoją ponad prawem, bo mają swoisty immunitet – tłumaczy w Onecie 40-letni Mariusz Lauda.
Jak czytamy w portalu mieszkaniec Sopotu sam "doniósł" na siebie do prokuratury. W skierowanym do sopockiej prokuratury dokumencie opisał, że pod koniec sierpnia brał udział w ogólnopolskiej akcji "Baby Shoes Rememeber". W wielu miastach na płotach przed kościołami zawisły wówczas dziecięce buciki, symbolizujące ofiary księży pedofilów. Również i w Gdańsku pod siedzibą kurii manifestowano swój sprzeciw w taki sposób.
- Dla mnie jest to niezrozumiałe działanie organów ścigania. Poza tym czemu tylko w Toruniu jest to ścigane? Akcja miała miejsce w całej Polsce - mówi Lauda. - Nie uważam, że zawieszenie bucików na płotach kogoś skrzywdziło. Moje działania nie spowodowały żadnej dewastacji, ani szkody majątkowej.
Niektórzy jednak krytykowali całą akcję, bo ich zdaniem, uczestnicy "Baby Shoes Remember" zamiast skupić się na konkretnych duchownych, łamiących prawo, zastosowali odpowiedzialność zbiorową, obwiniając wszystkich księży.
Lauda tak nie uważa. - Nie wszyscy księża są oczywiście winni. Ale podejrzewam, że większość księży wie o problemie pedofilii w Kościele i nic z tym nie robi. Nie ma zawiadomień o popełnieniu przestępstwa, księża są przenoszeni do innej parafii, albo wysyłani na misję. Tak nie może być - denerwuje się sopocian, który od trzech lat już oficjalnie nie jest członkiem Kościoła Katolickiego. - Dokonałem aktu apostazji, bo nie podobał mi się sprzeciw kościoła przeciwko metodzie in vitro - wyjaśnia.
Źródło: Onet