Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drogo, coraz drożej. Od stycznia zapłacimy wiele więcej za prąd i gaz. Ale szaleją też ceny żywności i usług

Maria Mazurek
Maria Mazurek
W sklepach spożywczych też wydajemy coraz więcej.
W sklepach spożywczych też wydajemy coraz więcej. Lucyna Nenow / Polska Press
W nowym roku - to już pewne, bo w piątek zgodził się na to Urząd Regulacji Energetyki - zapłacimy znacznie więcej za prąd (średnio o 24 proc.) i gaz (o 54 proc.). Drożeje też żywność, transport, usługi. A to nie koniec galopującej inflacji.

Kamil, fryzjer: - Wzrastają ceny prądu, gazu, kosmetyków. A złotówki, które zarabiam, znaczą przecież coraz mniej. Klientkom proponuję więc nowe ceny. Albo stare, ale wtedy bez paragonu.

Wojtek, bezrobotny: Byłem ostatnio z dziećmi w barze z tanią garmażeryjką. To znaczy tanio to tam było do niedawna. Ceny obiadów poszły w górę tylko trochę, za to kompot po 12 złotych. Widać, że przedsiębiorcy szukają sposobu, jak podnieść ceny "po cichu".

Właściciel kilku restauracji w regionie: Najpierw lockdown, w którym musiałem sprzedać połowę swoich knajp, a teraz szalejąca inflacja. Kostka masła potrafi kosztować siedem złotych, o prądzie i gazie nie wspominając. Jednocześnie prawie nie ma bezrobocia, co oznacza, że pracownicy się cenią. Kucharz dostaje u mnie minimalną pensję. Dwa razy tyle pod stołem. Inaczej nie da się już prowadzić biznesu.

Powody

Inflacja w listopadzie wyniosła rekordowe 7,8 procent. W grudniu - według przewidywań Konfederacji Lewiatan - ma być jeszcze wyższa i przekroczyć 8 proc.

- Przy czym warto dodać, że inflacja jest nieco sztucznym wskaźnikiem, bo oblicza się ją w taki sposób, jakby każdy z nas co miesiąc kupował lodówkę czy auto - zwraca uwagę Mateusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan. - Zatem nie każdego inflacja dotyka w ten sam sposób; na jej skutki najbardziej narażone są gospodarstwa domowe o niskich dochodach. Mówiąc wprost: ludzie najbiedniejsi. Rzeczywista inflacja, moim zdaniem, już teraz wynosić może nawet 20 procent.

Przyczyn inflacji jest kilka, niektóre zewnętrzne, inne - wewnętrzne, nasze polskie. Zielonka wymienia trzy najważniejsze.

- Po pierwsze: ceny surowców na rynkach światowych. Cena ropy czy gazu ma wpływ na większość usług i produktów. O ile są branże, które są w stanie obniżyć swoją marżę, by klient tego nie odczuł - to większości na to najzwyczajniej nie stać - mówi ekspert.

Po drugie, ciągnie, na inflację miała wpływ sytuacja pandemiczna: W 2020 roku byliśmy zamknięci w domach, nie chodziliśmy do galerii, kin, restauracji. Co za tym idzie: wydawaliśmy mniej pieniędzy, rosły nam oszczędności. Gdy gospodarka - dość nagle - się otworzyła, to ruszyliśmy do sklepów. Doszło do tego, że zaczęło brakować produktów, by zaspokoić konsumenckie dążenia Polaków, a w takiej sytuacji - co jest naturalnym mechanizmem podaż-popyt - ceny zaczęły rosnąć.

Spóźniona reakcja

Trzecią z głównych przyczyn wymienianych przez Zielonkę jest polityka prowadzona przez NBP. - Uściślając: spóźniona reakcja. NBP jeszcze w pierwszej połowie roku utrzymywało, że inflacja jest, po pierwsze, importowana (czyli zewnętrzna), a po drugie - że przejściowa. Okazało się, że nie jest. NBP jest jedyną instytucją, która posiada instrumenty do przeciwdziałania inflacji, ale te instrumenty działają z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Gdyby NBP podwyższyło stopy procentowe już w maju, to dzisiaj inflacja byłaby znacznie niższa, pod kontrolą - uważa ekspert.

I dodaje: rząd próbuje naprawiać to, czego nie dopatrzył NBP, wprowadzając między innymi tarczę antyinflacyjną.

Tarcza

Tarcza ma kilka założeń. Wśród nich: obniżenie akcyzy na energię elektryczną i paliwo, zniesienie podatku od sprzedaży detalicznej paliw, obniżenie VAT-u na ciepło z kaloryferów. Najważniejszą zmianą (przynajmniej z punktu widzenia mniej majętnych Polaków) ma być jednak dodatek osłonowy, z którego - według rządowych wyliczeń - ma skorzystać nawet 6,8 miliona gospodarstw domowych w kraju. Zapomoga ma wynosić od 400 do 1437,5 złotych i być wypłacana w dwóch ratach. O jej wysokości będzie decydować dochód na osobę w gospodarstwie. Załapią się na niego rodziny, w których nie przekracza on 1500 złotych i osoby samotne, które mają mniej niż 2100 złotych miesięcznie.

Zdania na temat skuteczności tych działań są jednak wśród ekonomistów podzielone. Od opinii, że to realna pomoc dla tych, którzy najbardziej jej potrzebują, po taką, że to jeszcze będzie napędzać inflację.

Zielonka komentuje to tak: Na dodatku osłonowym skorzystają najbiedniejsi Polacy, jednak klasa średnia, wyższa i przedsiębiorcy absolutnie tej traczy nie odczują. Co więcej, wszystkie działania z tarczy są rozwiązaniem dość krótkoterminowym i - w mojej ocenie - politycznym. Dam przykład: rząd obniżył akcyzę i VAT na gaz, ale dopiero w połowie grudnia, gdy sezon grzewczy trwa w najlepsze. Zatem każdy, kto ogrzewa dom, zdążył już kupić opał na zimę.

Horrendalnie drogi gaz, rachunki za prąd też dadzą w kość

W piątek Urząd Regulacji Energetyki, który zatwierdza podwyżki gazu i energii dla "dostawców z urzędu" (Enea, Energa, Tauron i PGE) i największych spółek dystrybucyjnych, podał taryfy, które obowiązywać będą od nowego roku.

Nowy cennik nie napawa optymizmem.

Najbardziej zdrożeje gaz - średnio o 54 proc. Według obliczeń Urzędu "kuchenkowicze" (czyli ci, którzy paliwa używają jedynie do przygotowywania posiłków) statystycznie zapłacą miesięcznie 9 złotych więcej (o 41 proc.). Ci, którzy podgrzewają nim również wodę - o 56 złotych (czyli 54 proc.). W najgorszej sytuacji są Polacy, którzy gazem ogrzewają domy. Ich rachunki co miesiąc będą wyższe o 174 złotych, czyli 58 proc. To oczywiście obliczenia statystyczne; dużo zależy od tego, czy zima będzie mroźna.

Nieco łagodniejsze - ale wciąż bardzo odczuwalne - będą podwyżki cen prądu. Od stycznia ma on zdrożeć średnio o 24 proc., czyli - jak wylicza Urząd Regulacji Energetyki - o 21 złotych miesięcznie (wyliczenia bazują na przeciętnym zużyciu energii w rodzinie 2+2). URE przypomina, że podwyżki cen prądu wynikają ze znacznie wyższych hurtowych cen energii i wzrastających kosztów uprawnień do emisji dwutlenku węgla, a te są w Polsce - w której 80 proc. wyprodukowanej energii pochodzi z węgla - wyjątkowo wysokie. I o ile jeszcze w maju 2019 roku tona wyemitowanego u nas dwutlenku węgla kosztowała Polskę 100 złotych, tak teraz jest to już ponad trzy razy więcej.

Jarmark Bożonarodzeniowy na Rynku Głównym w Krakowie. Zobacz ceny na kolejnych slajdach >>>

Jarmark Noworoczny w Krakowie. Jakie ceny na Rynku Głównym? ...

Co jeszcze drożeje

Drożeje - i dalej będzie drożeć - również żywność. Ceny produktów spożywczych ogólnie wzrosły o 6,4 proc., ale już tych z grupy najbardziej podstawowych (jak jajka czy cukier) - aż o 10 proc. Rekordzistą jest mięso drobiowe - wzrost o 23 procent. Masło podrożało o 10 proc., a mąka - o 11.

Za tym ostatnim idą podwyżki cen pieczywa. Piekarze, którzy na razie nie zdecydowali się podnieść cen, zamierzają zrobić to wkrótce.

Dariusz Warzecha z firmy Buczek: Zdajemy sobie sprawę, że nie sprzedajemy elektroniki czy biżuterii, a coś, co jest ostatnią rzeczą, której Polacy mogliby sobie odmówić. Nawet w najcięższych czasach ludzie starali się, żeby na stole był chleb, którym mogą się podzielić. Wprowadzenie podwyżek pieczywa byłoby dla nas bardzo trudne i robimy wszystko, by tego uniknąć, bo chleb to coś więcej niż produkt - to symbol, tradycja. Tylko że na sam koniec jest rachunek, którego my najpewniej nie będziemy już w stanie bez podwyżek udźwignąć. Wydają się więc one nieuniknione. Rosną koszty wszystkiego: prądu, mąki (w tym roku mieliśmy już pięć podwyżek), siły roboczej. W związku z tym ten biznes po prostu przestaje się kalkulować. Inflacja jest jak spirala: każdemu wzrastają koszty, więc każdy podnosi ceny, co wiąże się z jeszcze większym osłabieniem złotówki i koło się zamyka.

Drożeją też usługi komunikacyjne. Więcej zapłacimy za przejazd pociągami. Wprawdzie PKP Intercity na razie nie zdecydowało się na podwyżki, ale już na przykład za podróż obsługiwaną przez Koleje Małopolskie trasą Kraków-Balice zamiast 9 złotych, zapłacimy 12.

Za to bilety na komunikację miejską w Krakowie - jak zapewnia Marek Gancarczyk, rzecznik MPK - pozostaną w swoich cenach. Co więcej, dodaje Gancarczyk, procedowany jest pomysł wprowadzenia biletów przystankowych, które dla wielu pasażerów mają być korzystniejsze.

Na pocieszenie

Lista rzeczy, które tanieją, jest w tym roku wyjątkowo krótka. Właściwie znajduje się na niej jedynie wieprzowina i urządzenia telekomunikacyjne: kable, telefony itd.

Na pocieszenie można dodać jeszcze jedno: górale już od miesięcy przewidują, że zima będzie długa i mroźna. A oni często się mylą.

Kraków. Sekrety hotelu Forum. Zazdrościła go nam cała Polska...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska