Czytaj także: Kraków: Młodzi Socjaldemokraci rozdali kilkaset prezerwatyw [ZDJĘCIA]
Jest to duży projekt unijny, kosztuje 15 mln zł - ale niestety nie działa tak, jak powinien. Tymczasem wojewoda małopolski Stanisław Kracik, w ramach innego projektu - Ministerstwa Zdrowia - w przyszłym roku będzie dyspozytornie likwidował. Dyrektorzy powiatowych stacji pogotowia są zdezorientowani.
Zgodnie z nowym planem działań Państwowego Systemu Ratownictwa, w Małopolsce do końca 2012 r. zostaną tylko dwie duże dyspozytornie: w Krakowie i Tarnowie, gdzie operatorzy będą sterować wszystkimi karetkami w województwie.
Józef Zygmunt, szef pogotowia w Nowym Sączu, mówi wprost, że zaczyna się gubić w projektach władz. - Najpierw marszałek wprowadza w dyspozytorniach nowy, drogi system, który w naszym powiecie szwankuje. A teraz wojewoda w ogóle chce zlikwidować powiatowe dyspozytornie. A przecież system powiadamiania ratunkowego to newralgiczny mechanizm, odpowiada za bezpieczeństwo ludzi. Jego zasady powinny być stabilne. Tymczasem my co chwilę mamy zmiany - dodaje.
Wojewoda małopolski Stanisław Kracik przyznaje, że część nowego sprzętu po likwidacji dyspozytorni rzeczywiście nie będzie wykorzystywana. Nie wiadomo w tym momencie, ile konsoli służących do "śledzenia" i wysyłania karetek będzie potrzebnych w nowych dyspozytorniach.
Dodaje, że od razu miał wątpliwości, gdy się dowiedział o projekcie marszałka. Zgłosił je natychmiast do Ministerstwa Zdrowia. - Dzięki temu udało się moduły i oprogramowanie systemu zakupionego przez marszałka zgrać w taki sposób, że będą wykorzystywane w nowych dyspozytorniach - informuje wojewoda. - Wszystkie urządzenia znajdujące się w karetkach będą nadal pracować.
Stanisław Kracik zwraca też uwagę na to, że każdy projekt unijny musi mieć pięcioletnią ciągłość. - Tę sprawę też udało się nam uregulować. Dyrektorzy powiatowych stacji pogotowia apelują jednak do władz o ponowne rozważenie sprawy likwidacji dyspozytorni. Podkreślają, że każdy region ma swoją specyfikę. - Ciężko mi sobie wyobrazić sytuację, gdy karetki do chorych w naszym powiecie wysyłał będzie dyspozytor z Tarnowa bądź Krakowa - mówi dr Jacek Imioło, dyrektor ds. medycznych w nowotarskim szpitalu. - Dlatego najlepiej, by dyspozytornia została u nas na miejscu. Będziemy w tej sprawie rozmawiać z wojewodą - zapewnia dr Imioło.
Józef Zygmunt z Nowego Sącza zaś przekonuje, że części dróg czy domów, nawet przysiółków nie ma na mapach. - Lokalni dyspozytorzy znają o wiele lepiej topografię. Operatorzy z Tarnowa czy Krakowa będą przekazywać jedynie suchą informację - zaznacza dyr. Zygmunt.
Wtóruje mu Regina Tokarz, dyrektor Szpitala im. T. Chałubińskiego w Zakopanem. - Dwie dyspozytornie na całe województwo to bardzo zły pomysł. Będzie sporo zamieszania - kręci głową.
Wojewoda podkreśla, że Małopolska i tak nie jest w najgorszej sytuacji, bo powstaną u nas dwie dyspozytornie, w Świętokrzyskiem czy Opolskiem zaś po jednej. Nadziei dyrektorom jednak nie pozostawia. - Decyzje o liczbie dyspozytorni już zapadły i nie zmienią się - kwituje Kracik.
współpraca (łb, maw, tm)
Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię najpiękniejszych kandydatek!
"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!
Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!