W ubiegły piątek Patryk Mrowca skończył 11 miesięcy. Tego samego dnia został poddany zabiegowi przeszczepu szpiku. Samo podanie trwało osiem minut. Chłopiec przez cały czas spał.
- Zabieg trwał krócej niż się spodziewaliśmy - opowiada Michał Mrowca, tata Patryka. Podczas zabiegu przy chłopcu była jego mama, Kamila. - W sali mogła być obecna tylko jedna dodatkowa osoba, dlatego mnie nie było wtedy przy Patryczku - dodaje tata chłopca.
Szczęśliwy telefon
We wrześniu do Mrowców zadzwonił lekarz prowadzący ich synka. - Powiedział nam, że znalazł się dawca dla Patryka - nie kryje wzruszenia tata chłopca. Rodzice są szczęśliwi, że tak szybko udało się znaleźć dawcę. Od postawienia diagnozy, że ich dziecko cierpi na rzadki nowotwór, który występuje tylko u niemowląt - białaczkę mielomonocytową - do przeszczepu minęło pół roku.
Lekarze przeprowadzili przeszczep w piątek (18 listopada) wieczorem. - Dziękujemy z całego serca Aniołowi, który zdecydował się pomóc i dał Patrysiowi szansę na dalsze życie - mówili następnego dnia rano, rodzice Patryka.
Michał i Kamila Mrowca nie chcą na razie wiedzieć, kim jest dawca. - Na tym etapie lekarze nam to odradzają, my również uważamy, że tak będzie lepiej - komentują. Teraz ich synka czeka trudne leczenie po przeszczepie. Wiąże się to z licznymi, dodatkowymi dolegliwościami. Dziecko jest osłabione, ma biegunkę i gorączkę.
Sądecki szpik dla Węgra
W sierpniu zorganizowana była akcja rejestracji potencjalnych dawców szpiku dla Patryka. Zgłosiło się wówczas ponad 1200 osób. W bazie potencjalnych dawców szpiku zarejestrował się wówczas młody mieszkaniec Kadczy. - Okazało się, że jego bliźniakiem genetycznym jest 40-latek z Węgier - cieszy się Katarzyna Ciągło, koordynatorka akcji na Sądecczyźnie. - Każdy z nas, mając w ręku kartę dawcy wierzy, że kiedy zadzwoni telefon z fundacji będzie mógł darować życie drugiej osobie. To niesamowite szczęście - dodaje.