Po meczu z „Portowcami” mowa była jednak przede wszystkim o rekordzie „Bogusia”. Już po wcześniejszych meczach, dziennikarze dopytywali się piłkarza, kiedy złamie barierę dziesięciu goli. W końcu ta sztuka zawodnikowi się udała. – Bardziej to panowie mówili, ja przytakiwałem, ale w końcu ta „dwucyfrówka” jest – uśmiecha się Rafał Boguski. – Kilka lat trzeba było na to czekać, ale było warto.
O samym meczu piłkarz powiedział: – Pierwsza bramka rozluźniła nas. Mogliśmy łatwiej operować piłką. Stwarzaliśmy sytuacje, strzeliliśmy gole i naprawdę było nieźle. Jestem bardzo wdzięczny, że Paweł podał piłkę do mnie i wystarczyło tylko skierować ją do pustej bramki.
Wygrana 4:0 sprawiła, że wiślacy spokojniej mogą oczekiwać dwóch ostatnich meczów sezonu z Lechem Poznań i Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. – Chcielibyśmy jak najlepiej zakończyć ten sezon. Na jak najwyższym miejscu. Chcielibyśmy dać radość sobie i kibicom – mówi Boguski.
W drugiej połowie meczu z Pogonią wiślacy grali już spokojniej, nie atakowali z takim zębem. Było to też spowodowane zmianami, bo trener Kiko Ramirez dał pograć wiślackiej młodzieży. – Młodzi dostali szansę pokazania się. Nie stwarzaliśmy już tylu sytuacji i skończyło się, tak jak się skończyło – mówi Boguski.
Warto dodać, że „Boguś” w meczu z Pogonią zagrał na kilku pozycjach. Przez zmiany już w trakcie gry trener Kiko Ramirez przesuwał zawodnika na boisku. Zaczął więc na skrzydle, później przeszedł do środka pomocy, by mecz zakończyć w ataku. – Chciałem jeszcze coś strzelić gdy grałem jako napastnik, ale niestety, nie udało się – mówi piłkarz.
W rozmowie z Rafałem Boguskim, jak bumerang wraca temat jego przyszłości. Piłkarz nie chce jednak najwyraźniej powiedzieć za wiele. – W każdym meczu staram się pokazać to, co mam najlepsze – mówi zawodnik Wisły. – Robię to, co do mnie należy w każdym spotkaniu. Nie chciałbym na razie komentować swojej sytuacji. Już raz powiedziałem, jak to wygląda...