Pracownicy chcą w ten sposób zwrócić uwagę na niewystarczający stan zatrudnienia w sklepach oraz wysokość otrzymywanych wynagrodzeń. Jednak ostatecznie nie wiadomo, ile osób i w jakiej formie do dzisiejszej akcji się przyłączy. Alfred Bujara, przewodniczący sekcji handlowej NSZZ Solidarność poinformował wczoraj, że docierają do niego sygnały o groźbach wyciągnięcia konsekwencji od pracowników, którzy do akcji się włączą.
- Nie będziemy kruszyć kopii. Będziemy musieli przemyśleć, jak w inny sposób przeprowadzić tę akcję. Ona tak naprawdę spełniła już swoje zadanie, bo od kilku tygodni pojawiło się wiele informacji na ten temat - mówi Bujara.
- Proszę, aby klienci podeszli dziś życzliwie i z uśmiechem do tych przemęczonych pracowników - apeluje związkowiec.
Logo: sympatyczna panda
Znakiem rozpoznawczym pracowników, którzy do protestu się przyłączą, mają być naklejki z pandą, bo hasłem zaplanowanej akcji jest „Pan da wyższe wynagrodzenie, większe zatrudnienie”. Ponadto klienci mają otrzymać ulotki, w których pracownicy informują o podjętych przez nich działaniach i równocześnie przepraszają za ewentualne utrudnienia. Pracownicy bowiem mają skrupulatnie wykonywać powierzone zadania i przestrzegać wszystkich procedur związanych z ich wykonaniem. A to, w samym środku majowego weekendu, może spowodować dłuższe kolejki.
Nie wiadomo zatem, w których sklepach i w ilu, oraz w jakiej formie pracownicy do protestu się włączą. Jedna z pracownic Biedronki w Siemia-nowicach Śląskich w rozmowie z „DZ” przyznała, że presja wywierana przez pracodawcę powoduje, że pracownicy prawdopodobnie nie przykleją na swoje ubrania naklejek z logiem akcji. - Te osoby, które były bardzo chętne, aby wziąć udział w tym proteście, są teraz tak zastraszone, że wątpię, aby podjęły tę decyzję - mówi. Dodaje, że ulotki zostaną rozdane. W jaki sposób? Kobieta jest w tej chwili na urlopie i wraz z grupą innych pracowników będących aktualnie na wolnym, chce odwiedzić okolice dyskontów i wręczać je klientom.
Natomiast inna z naszych rozmówczyń, zatrudniona w jednym ze sklepów Tesco w Śląskiem, zaznaczała, że pracownicy jej sklepu zgodnie z planem przykleją naklejki z pandą, zaś ulotki już wcześniej zostały rozniesione.
Biedronka nie komentuje
- Nasza firma prowadzi stały i otwarty dialog z organizacjami związkowymi w formule wypracowanej przez ostatnie lata. Nie chcemy komentować wypowiedzi przedstawicieli związków w mediach - odpowiada biuro prasowe Jeronimo Martins, właściciela Biedronki, na przesłane przez nas pytania.
Poprosiliśmy również o skomentowanie doniesień o ewentualnym zastraszeniu pracowników. W przesłanym oświadczeniu możemy przeczytać, że „w związku z doniesieniami w mediach dot. potencjalnego protestu informujemy, że nie wprowadzaliśmy żadnych specjalnych zasad” , bo wszystkie te kwestie są wyczerpująco uregulowane w obowiązującym prawie i wewnętrznych regulaminach.
Protest z podwyżką w tle
Pomysł przeprowadzenia tej akcji zrodził się właśnie wśród pracowników Biedronki. Tymczasem sieć na początku kwietnia informowała o podwyżce - trzeciej w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Kasjerzy - sprzedawcy z 3-letnim stażem (zatrudnieni na etat z wliczonym bonusem za nieplanowane nieobecności) otrzymują o 150 zł brutto więcej - wcześniej było 2,6 tys. zł brutto, teraz - 2750 zł. Do tego pracownicy mogą liczyć na premię w wysokości do 330 zł brutto miesięcznie.
- Na ostatniej podwyżce skorzystało co najmniej 80 proc. pracowników. Ponadto - tak jak w ostatnich latach - zarząd firmy podjął również decyzję o przyznaniu w kwietniu pracownikom nagrody specjalnej. W tym roku jest ona wyższa niż w ubiegłym i wynosi 1850 zł brutto. Dodatkowo Biedronka oferuje jeden z najbogatszych pakietów świadczeń socjalnych - odpowiada biuro prasowe Biedronki.
Ale to nie satysfakcjonuje pracowników. - Sieci handlowe chwalą się w mediach podwyżkami płac, ale są one bardzo niewielkie i nie odpowiadają oczekiwaniom załogi. Co więcej, często wraz ze wzrostem wynagrodzenia zasadniczego odbierane są inne składniki płac. W efekcie na tych podwyżkach pracownik wychodzi na zero lub nawet traci - komentuje Bujara.
- Pracuję w Biedronce kilkanaście lat. Nie czuję, aby ta firma doceniała pracowników z długim stażem. - Nowozatrudnieni zarabiają niewiele mniej ode mnie - komentuje pracownica dyskontu.
Praca za dwóch?
Podczas dzisiejszej akcji pracownicy dyskontów chcą zwrócić uwagę również na zbyt niski poziom zatrudnienia w sklepach.
Biuro prasowe Biedronki odnosząc się do tych zarzutów informuje, że w 2016 r. poziom zatrudnienia wzrósł o 5 tys. osób (aktualnie w sieci pracuje ok. 60 tys. osób).
- Zaznaczamy jednak, że zatrudnienie w poszczególnych placówkach może się różnić w zależności m.in. od lokalizacji i wielkości konkretnego sklepu oraz liczby klientów - wyjaśnia.
