– Cena nie była wysoka – mówi sadownik. – Maksymalnie sięgała złotówki. Tyle można było dostać na przełomie roku.
Dodaje, że kupcy doskonale wiedzą, jak wygląda sytuacja na rynku jabłek i co się stało z eksportem. Dlatego nie zaoferują sadownikom wyższej ceny.
Przechowywane w chłodni jabłka sprzedał także (około miesiąca temu) Robert Backiel z Łysek.
– Cena? Około złotówki – odpowiada. – Czyli tylko na pokrycie kosztów.
Bo, jeśli się weźmie pod uwagę wszystkie koszty, przy takiej cenie, sadownikowi już prawie nic nie zostanie.
– Kiedyś to przynajmniej była sinusoida, czyli lata lepsze i gorsze – zauważa sadownik z Łysek. – Ostatnio są same złe.
Lepiej szybko nie będzie?
Towarzystwo Rozwoju Sadów Karłowych podkreśla na swojej stronie internetowej, że mamy już drugi z rzędu sezon handlowy z niskimi cenami skupu jabłek. Szczególnie niskie były i są w okresie wiosennym. W marcu za niewielką część przechowanych jabłek, ceny skupu nieznacznie przekroczyły koszty produkcji i przechowania. Co gorsze, jest bardzo prawdopodobne, że taka sytuacja powtórzy się również w najbliższych latach.
– Ci, którzy zdecydowali się na przechowanie jabłek, nic na tym nie zyskali – dodaje Marek Warchoł. – Ponieśli tylko koszty przechowania i zafundowali sobie nerwówkę, systematycznie śledząc notowania cen i czekając na ich wzrost.
„Wycofanie” nie poprawiło sytuacji
Wprawdzie producenci owoców i warzyw mogli liczyć na unijne wsparcie (w związku z kontynuacją zakazu ich przywozu z Unii Europejskiej do Federacji Rosyjskiej) – w ramach tzw. wycofania. Co o tym sądzą podlascy sadownicy?
– Oferowane warunki były całkiem dobre, ale bardzo niewielka część jabłek mogła zostać objęta pomocą – mówi Marek Warchoł.
Tłumaczy, że w pierwszej turze do wycofania zgłosił 200 ton jabłek, a po ustaleniu współczynników przydziału, pomocą mogło zostać objętych tylko 10 ton. Natomiast w drugiej turze do wycofania zgłosił 200 ton, a limit na cały kraj wynosił 400 ton. A więc współczynnik przydziału wyniósł zero i pomocy w ogóle nie było.
Sadownik z Topolan zauważa także, że tego typu pomoc nie poprawia sytuacji na rynku jabłek. Bo wycofane owoce nie wyjeżdżają poza teren Unii Europejskiej, ale trafiają za darmo do naszych obywateli. A więc, jeśli dostaną oni jabłka za darmo, nie muszą już ich kupować.
Barbara Kociakowska