- Dziękujemy wszystkim, którzy oddali dla Frania swój jeden procent podatku – mówi Tomasz Irzyk, tata Frania. - Bardzo dziękujemy wszystkim i każdemu z osobna, za każdą, nawet najmniejszą kwotę, która do nas trafiła. Dzięki tym pieniądzom udało się rozpocząć leczenie, które przynosi efekty - dodaje.
We wrześniu ubiegłego roku w zaledwie miesiąc udało się zebrać ponad pół miliona złotych na leczenie Frania w Meksyku. Lekarze w Polsce byli bezradni w obliczu glejaka, guza pnia mózgu czwartego stopnia, którego zdiagnozowano u chłopca.
- Wiedzieliśmy, że musimy walczyć, bo bezczynność oznacza dla naszego synka jedno, śmierć - wyznaje Tomasz Irzyk, tata Frania. - Zaczęliśmy szukać pomocy poza Polską, w Europie, a potem na całym świecie. Okazało się, że ratunek istnieje. W Monterrey w Meksyku jest klinika, specjalizująca się w leczeniu guzów mózgu, takich jak ten naszego synka. Stosuje się tam chemioterapię celowaną, precyzyjnie wymierzoną w guza. Jeździ tam wiele dzieci z Polski, którym miało zostać kilka miesięcy czasu, wciąż żyją. Nasz Franek też może żyć - dodaje.
Co pięć tygodni Franio stawia się w Meksyku na 10-dniowe leczenie. Jego organizm reaguje na leczenie, a guz się zmniejsza. Lekarze z Meksyku mówią o spektakularnym sukcesie. Chcą kontynuować leczenie.
- Błagamy o pomoc, bo jesteśmy zrozpaczeni – wyznają rodzice Frania. - Na leczenie Franka wydaliśmy wszystko, każdy grosz. Nie mamy już pieniędzy, by zapłacić za życie naszego dziecka. Nie możemy się poddać, bo koniec walki oznacza śmierć. Liczy się każda złotówka i czas. Chcemy, żeby Franio dmuchał kolejną świeczkę na torcie, żeby poszedł do liceum, żeby spędzał wakacje nad morzem, nie na onkologii. Prosimy, pomóż naszemu synkowi, nie pozwól mu odejść - apelują.
Franiowi można pomóc, wpłacając pieniądze na stronie siepomaga.pl/walka-Frania
FLESZ - Żłobki tylko dla dzieci zaszczepionych. Od stycznia nowe regulacje
