Odpisy podatkowe miały trafić na rzecz konkretnych, krakowskich szkół. Mijają miesiące, a pieniędzy ciągle nie ma. Rodzice uczniów, którzy przekazywali 1 proc., rozliczając PIT, mówią wprost, że to zniechęca ich do systemu przekazywania datków.
Składając deklarację podatkową PIT, można oddać 1 proc. podatku dochodowego na wybraną Organizację Pożytku Publicznego (OPP). Wystarczy podać tzw. numer KRS, który posiada każda taka organizacja. PIT-y trafiają do urzędów skarbowych, a one przekazują kwoty z odpisu organizacjom OPP.
Te powinny wypełnić swoje obietnice i oddać je na deklarowany cel. W tym wypadku na szkoły. Termin, do kiedy mają to zrobić, nie jest określony. W przypadku SPS są z tym kłopoty od lat.
Stowarzyszenie z Mysłowic zwłokę tłumaczy: remontem biura, przeprowadzką, problemami z serwerem komputerowym. Wymówkom nie ma końca.
W e-mailach, które trafiają do szkół, stowarzyszenie zachęca do współpracy, chwaląc się: "Przyjazna Szkoła przekazuje 100 proc. zebranych środków dla swoich Partnerów. W ciągu ostatnich 8 lat zebraliśmy ponad 19 400 000 zł od przeszło 410 000 podatników. Jesteśmy 8. największą organizacją pozarządową ze statusem OPP w Polsce. Zaufało nam ponad 8100 Partnerów".
- To znaczy, że obracają ogromnymi pieniędzmi - zauważa Bogdan Kowalski, przewodniczący Rady Rodziców VII LO w Krakowie.
Od dyrektorki innego krakowskiego liceum dowiedział się o SPS.
Zgłosił się do stowarzyszenia. Podpisano z nim umowę. Na jej podstawie rodzice zobowiązali się do nagłaśniania akcji przekazywania odpisu podatkowego na rzecz SPS, a tym samym i szkoły. Z kolei SPS deklarował przekazanie zebranych funduszy na rzecz VII LO.
Z tego się nie wywiązał.
- Za rok 2011 powinniśmy dostać od nich 3800 zł. Jest luty 2013 r., a nasza szkoła nadal nie dostała żadnych pieniędzy. Podobnie było rok wcześniej. Dzwoniłem, pytałem, ponaglałem, prosiłem. I ciągle był jakiś problem. Za 2010 rok pieniądze pojawiły się na koncie we wrześniu 2012...
Urzędy skarbowe najpóźniej do końca sierpnia danego roku przekazują pieniądze stowarzyszeniom i fundacjom. - Robimy przelew na konto stowarzyszenia i na tym nasza rola się kończy - wyjaśnia Konrad Zawada, rzecznik Izby Skarbowej w Krakowie. - Nie weryfikujemy, jak fundusze te są wydatkowane.
Mateusz Barczyk, rzecznik Przyjaznej Szkoły, przyznaje, że pieniądze z urzędów skarbowych wpłynęły do nich na czas (czyli w sierpniu), ale - jak twierdzi - długo czekali na szczegółową informację o tym, ile funduszy dostały konkretne szkoły. Stąd opóźnienia. - To blisko 100 tys. wpłat - podkreśla. - Te informacje trzeba uporządkować i rozdzielić na kilka tysięcy podmiotów. A dostęp do nich mają tylko dwie uprawnione osoby.
Konrad Zawada z Izby Skarbowej nie kryje zaskoczenia.
- Mogło być niewielkie przesunięcie - przyznaje. - Ale nie wyobrażam sobie, aby informacja ze szczegółami rozliczenia do SPS dotarła później niż we wrześniu - mówi. - My też nie możemy się zajmować akcją bez końca.
Problemy z egzekwowaniem pieniędzy zebranych z podatków za 2011 r. od mysłowickiego SPS mają też inne szkoły.
- Mieliśmy już plany, jak wykorzystać zebrane kwoty - mówi Zofia Legutko, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 117 w Krakowie. - Ale musieliśmy z nich zrezygnować. Nic nie dostaliśmy, choć dopełniliśmy wszystkich formalności. Nie możemy się z SPS skontaktować. Sprawa stoi w miejscu.
Mariusz Noga, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 114 w Krakowie przyznaje, że i w jego szkole nie było to proste.
- Długo trwało, zanim pieniądze wpłynęły na nasze konto, tłumaczyli się wtedy, że mają dużo wpłat do rozliczenia - przypomina sobie. - Ostatecznie dostaliśmy pieniądze, ale po terminie zapisanym w umowie.
Jak zapewnia Barczyk z SPS, by szkoła otrzymała pieniądze z 1 proc., musi wypełnić wniosek publikowany na stronie internetowej. Wnioski takie będą, ale... dopiero w pierwszym tygodniu marca. - Wniosek jest niezbędny, byśmy mogli się rozliczyć - tłumaczy Barczyk. - Partnerzy wpisują we wniosku również to, na jaki cel chcą przeznaczyć zebrane pieniądze. Musi być on zgodny z naszym statutem.
Szkoły mają już dość czekania, ciągłego przesuwania terminów.
- Dostajemy tylko mętne, pokrętne tłumaczenia - denerwuje się Bogdan Kowalski zVII LO. - Stowarzyszenie żąda od nas sprawozdań, potwierdzeń, nie wiadomo czego. Najpierw drogą pisemną, później znów elektroniczną. System się zawiesza albo wysyła sprzeczne komunikaty. Nie da się z nimi skontaktować, bo nie odbierają telefonów. To się wszystko kupy nie trzyma- denerwuje się przewodniczący Rady Rodziców szkoły.
I tu stowarzyszenie ma gotową odpowiedź: "Trudności z łącznością telefoniczną i internetową w grudniu 2012 r. mogły się pojawić w związku z przeprowadzką". Ale wcześniej, w marcu, też były problemy, bo też się przeprowadzali...
Pieniędzy, które trafiają do stowarzyszenia, szkoły nie mogą skontrolować. "Przyjazna Szkoła" odmawia udostępnienia swoim partnerom listy darczyńców. Zasłania się ustawą o ochronie danych osobowych. Nie mogą więc sprawdzić, ile wpłacono na ich placówkę.
Dwa lata temu Jolantę Mol, dyrektorkę II LO z Katowic, zaniepokoiła zbyt mała kwota, jaka miała przysługiwać jej szkole. Członkowie Rady Rodziców podliczyli tylko swoje darowizny i wyszło im, że wpłacili więcej, niż według SPS zebrała cała szkoła!
- W 2010 r. system błędnie przeliczał zebrane kwoty - broni się Barczyk. - Zostało to wyprostowane.
Ale II LO z Katowic pieniędzy z 1 proc. nie dostało do dziś... - Od tamtej pory nie chce mieć do czynienia z żadną fundacją - mówi dyrektor Mol. - Zerwaliśmy umowę z "Przyjazną Szkołą", nie chcę o nich słyszeć.
Bogdan Kowalski z VII LO dalej czeka na obiecane pieniądze, ale poważnie zastanawia się nad podjęciem kroków prawnych wobec SPS.
Wybierz najlepsze zdjęcie naszych fotoreporterów 2012 roku [GALERIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+