Historia jak z najlepszego kryminału. Zaczęło się od tajemniczej i nagłej śmierci śmierci Geralda Cottena...
Śmierć sympatycznego, niespełna 31-letniego biznesmena, który zarządzał giełdą QuadrigaCX doprowadziła wielu jej użytkowników do rozpaczy. Cotten nie pozostawił bowiem hasła do „zimnego portfela”, czyli swojego szyfrowanego laptopa, w którym przechowywał powierzone przez klientów wirtualne pieniądze (bitcoiny). Prawdopodobnie nie uda się odzyskać 190 mln. dolarów.
Super zabezpieczenie, które miało zapobiec atakom internetowym na „skarbiec|”, stało się przekleństwem, bo hasła nie zna nawet żona zmarłego na nieuleczalną chorobę przewodu pokarmowego.
Tajemnicą jest nie tylko hasło do elektronicznego schowka, ale i okoliczności śmierci Cottena, który wyglądał na okaz zdrowia. Miał on umrzeć w grudniu ubiegłego roku podczas pobytu w Indiach. Wielu właścicieli powierzonych mu bitcoinów podejrzewa, że informacja o śmierci biznesmena jest nieprawdziwa, a on sam, uważany za uczciwego faceta, stworzył finansową piramidę, by się wzbogacić.
- Moim biznesem są pieniądze - mawiał Cotten, który jest teraz przeklinany przez setki, jeśli nie tysiące ludzi.
Cotten założył QuadrigaCX, platformę transakcyjną bitcoinów i dwóch innych krypto-walut, litecoin i ethereum w roku 2013. Do Indii udał się, by założyć tam sierociniec. I tam miała go dopaść śmierć. Jennifer Robertson, wdowa po biznesmenie zaklina się, że nie zna hasła do „zimnego portfela”. Żali się też, że pod jej adresem kierowane są groźby.
W oświadczeniu QuadrigaCX można przeczytać, że Cottena uznawano za pracowitego, pełnego pasji człowieka, który „troszczył się o uczciwość i przejrzystość w biznesie". "Wizjoner, który odmienił życie wielu ludziom"
Sąd kanadyjski tymczasowo chroni QuadrigaCX przed procesami sądowymi, a firma Ernst & Young ma pomóc w uporządkowaniu finansów. Kanadyjskie gazety podają, że Cotten pozostawił po sobie psy Nitro i Gully oraz... samolot.
POLECAMY: