Dla Giny Sztejnberg i jej o trzy lata starszego męża Michaela ten dzień zaczął się jak wiele innych. Z Ridgewood, gdzie mieszkali, pojechali samochodem, wczesnym rankiem, na Dolny Manhattan. Michael podwiózł żonę pod World Trade Center kwadrans przed godziną siódmą i pojechał na Water Street, gdzie w firmie J.P. Morgan Chase pełnił funkcję wiceprezesa.
Gina w tym czasie zdążyła wyjechać windą na 96. piętro wieży północnej World Trade Center, gdzie pracowała w Marsh&McLennan jako konsultant tworzenia baz danych. Po dwóch spokojnych godzinach spędzonych w biurze, nagle na jej i sąsiednich piętrach rozpętało się prawdziwe piekło.
26-letnia córka Giny, Laura, była w swoim mieszkaniu na Dolnym Manhattanie, kiedy dowiedziała się, że samolot uderzył w północną wierzę. Media najpierw informowały o „małym” samolocie.
- Dlatego początkowo nie sądziłam, że jest to coś poważnego. Nie dotarło do mnie, że doszło do ataku terrorystycznego. Zadzwoniłam do mamy, ale nie udało mi się połączyć z jej biurem. Nie miała włączonej komórki - wspominała Laura.
Do żony nie udało się dodzwonić także mężowi.
Michael przyjechał do Laury i razem próbowali dowiedzieć się o losach Giny. Na drugi dzień w Nowym Jorku zjawiła się druga córka Giny i Michaela - Julie, która mieszkała w New Hampshire. Rodzina szukała Giny, licząc, że może - ranna - trafiła do szpitala. Wykonała około 800 połączeń telefonicznych. Bez skutku.
Gina lubiła gotować i podróżować. Tę drugą pasję dzieliła ze swym mężem i córkami. Laura opowiadała, że byli w kilkunastu krajach, m.in. w Chinach i Tajlandii, wschodniej Europie oraz poznali dużą część USA.
Gina zawsze była bardzo dobrze przygotowana do podróży, starannie je planowała, zbierała informacje o miejscach, które chciała odwiedzić, zabierała ze sobą mapy. Upewniała się, że jej rodzina będzie się czuła komfortowo w każdych warunkach. - Była idealnym towarzyszem podróży - wspominała Laura.
W 1999 roku Gina po raz pierwszy po wyjeździe za ocean odwiedziła Wrocław. Poleciała tam z mężem i córkami. Chciała, by Laura i Julie zobaczyły jej rodzinne miasto.
Gina została uznana za „potwierdzoną” ofiarę terrorystycznego zamachu na WTC. Udało się bowiem odnaleźć i zidentyfikować część jej szczątków.
Jej mąż często odwiedzał Kraków, bywał na czerwcowych festiwalach kultury żydowskiej na Kazimierzu.
W 2003 roku razem ze swymi imiennikami (prawnikiem Steimanem i architektem Berkowiczem, którzy także urodzili się w Polsce niedługo po wojnie i mieszkają w USA) utworzyli Stowarzyszenie Przyjaciele Festiwalu Kultury Żydowskiej.