https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Bochnia. Ludzie dołożyli się do kanalizacji. Teraz chcą odzyskać te pieniądze.

Małgorzata Więcek-Cebula
Przed bocheńskim sądem rejonowym ruszył proces, w którym grupa mieszkańców Gawłowa domaga się zwrotu pieniędzy. Każda z rodzin zapłaciła gminie Bochnia po 2,6 tys. zł , by zostać przyłączona do sieci. - Czas pokazał, że pieniądze były pobierane bezprawnie, chcemy je więc odzyskać - tłumaczy Alicja Sądel.

Do sześciu osób, których sprawa jest już na wokandzie, wkrótce dołączą kolejne.

- Tego typu inwestycje są zadaniem gminy. W całej Polsce zapadają wyroki nakazujące zwrot poniesionych kosztów przez mieszkańców - podkreśla Ryszard Rataj, sołtys Gawłowa.

Samorząd Bochni na razie pieniędzy nie zamierza oddawać. - Czekamy na prawomocne rozstrzygnięcie sądowe - mówi Zbigniew Biernat, radca prawny urzędu gminy.

W gorącą dyskusję włączył się Jerzy Lysy, były wójt gminy Bochnia, za którego kadencji były realizowane inwestycje.

- Skanalizowałem ponad 70 proc. gospodarstw domowych w całej gminie. Mieszkańcy dobrowolnie podpisywali umowy cywilne o partycypacji w kosztach kanalizacji. Było to zgodne z prawem, gdyż inwestycja, oprócz oczyszczalni, przepompowni i głównych kolektorów, obejmowała także należącą do obowiązków obywateli budowę przyłączy. Kosztowała też związana z tym dokumentacja techniczna. Alternatywą było wykonanie przez mieszkańca na swój koszt przyłącza i dokumentacji - podkreśla wójt gminy Bochnia.

Lysy uważa jednak, że mieszkańcy powinni dostać pieniądze z powrotem.- Jeżeli pan Marek Bzdek obiecywał przed wyborami, że zwróci ludziom wpłaty na kanalizację, to powinien teraz je zwrócić. Odmowa i odsyłanie teraz mieszkańców do sądu, gdy dzięki nim został wójtem, byłoby zwykłym oszustwem wyborczym - przekonuje.

- Niczego nigdy nie obiecywałem - zarzeka się wywołany to tablicy obecny wójt. - Takie insynuacje to zwykłe pomówienie - dodaje. Kolejna rozprawa ma się odbyć za miesiąc.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Komentarz Lysego zawarty w tym artykule jest wyuczonym na pamięć kłamstwem, które jest przez byłego Wójta powtarzane jak mantra. Obowiązkiem gminy jest wykonanie wszelkich prac i przygotowanie dokumentacji wykonawczej do studzienki kanalizacyjnej zlokalizowanej na terenie przyłączanej nieruchomości, a nie jak kłamie Lysy wyłącznie do głównego kolektora i nie ma tu żadnego znaczenia, czy działka jest oddalona 10 m czy 1000 m od głównego kolektora. Sąd Najwyższy stwierdził uchwałą, że do zadania gminy należy budowa przyłącza od sieci ulicznej do studzienki kanalizacyjnej na terenie nieruchomości zainteresowanego, a wiec i obowiązkiem gminy jest przygotowanie dokumentacji technicznej i uzyskanie wymaganych pozwoleń budowlanych. Jedynym obowiązkiem właściciela przyłączanej nieruchomości jest zbudowanie odcinka pomiędzy instalacją wewnętrzną budynku a studzienką kanalizacyjną położoną na przyłączanej działce. Na budowę takiego wewnętrznego odcinka nie jest wymagana żadna dokumentacja ani zezwolenie na budowę, więc nie powstają tu żadne koszty związane z dokumentacją techniczną. Wystarczy kawałek rury kanalizacyjnej, łopata lub wynajęcie koparki i wykonanie takiego odcinaka we własnym zakresie przez właściciela nieruchomości. Tak więc mieszkańcy Gminy Bochnia w ramach umów partycypacyjnych nie otrzymywali niczego dodatkowego. Płacili za coś, co im się należało od gminy na mocy prawa. Jerzy Lysy kłamał i nadal kłamie, że wymyślone przez niego umowy partycypacyjne, były zgodne z prawem. Nie były i nie są. Natomiast pod umowami partycypacyjnymi widnieją podpisy zarówno wójta jaki poszczególnych mieszkańców, więc obie strony ponoszą odpowiedzialność za powstanie tego problemu. Temat nielegalności umów partycypacyjnych był głośny w Gminie Bochnia, jak i w całej Polsce. Nikt nie bronił mieszkańcom "zrzuty" na koszt porady prawnej, co w przypadku kilku osób skończyłoby się kosztem kilku złotych, ale ludzie woleli skulić uszy po sobie, podpisywać umowy i zanosić wójtowi pieniądze w zębach. Tak więc sugeruję Pani Alicji Sądel uważne przyjrzenie się umowie, którą teraz kwestionuje i poszukanie, czy nie ma tam jej podpisu i przemyślenie, jak jest jej rola w tym wszystkim. Teraz robi z siebie ofiarę, a 50% winy ponosi sama. Zobaczymy, jak sąd rozstrzygnie tą kwestię, bo nie ma żadnej gwarancji, że rozstrzygnięcie będzie korzystne dla skarżących mieszkańców. Sądy w całej Polsce zajmują się tego typu sprawami i nie zawsze wydają nakazy zwrotów nielegalnie pobranych opłat. Gdyby jednak wyroki w niniejszej sprawie okazały się niekorzystne dla Gminy Bochnia, to sugeruję obecnym władzom gminy wystąpienie z roszczeniem regresowym w stosunku do Jerzego Lysego, gdyż działał on z premedytacją i pełną świadomością na szkodę gminy. Dowody na to są przykładowo w protokole pokontrolnym Regionalnej Izby Obrachunkowej, która wezwała Lysego do zaprzestania tej bezprawnej praktyki, a ten świadomy zaleceń RIO, twierdził, że ma pismo, które potwierdza zgodność z prawem zawierania umów partycypacyjnych.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska