Tym samym przepadło około 35 mln zł dotacji Ministerstwa Sportu na inwestycję. Krynica musi zwrócić pieniądze. Wszystko przez źle wybraną lokalizację budowli.
Zobacz także: Krynica-Zdrój: w Continentalu nie ma kolejek
Sukces kilkuletniej batalii o bezpieczeństwo ujęć wód mineralnych wokół Góry Parkowej mogą świętować geolodzy z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie - dr Lucyna Rajchel i dr Mariusz Czop, którzy oprotestowali inwestycję, ostrzegając przed jej zgubnym wpływem na podziemne źródła. Negatywne opinie wydali także naukowcy z Politechniki Wrocławskiej i Państwowego Instytutu Geologicznego. Na miejscu o rezygnację z inwestycji wojował w pojedynkę radny powiatowy poprzedniej kadencji Krzysztof Cycoń.
Poprzedni burmistrz uzdrowiska Emil Bodziony, wsparty przez lobby saneczkarskie, powoływał się na odmienne ekspertyzy, Chciał doprowadzić sportowy projekt do finału.
Inwestycja utknęła na etapie zaawansowanych przygotowań. Dokonano wycinki drzew na stoku, przygotowano dokumentację i rozpoczęto budowę drogi, którą bobsleje miały być wywożone na szczyt góry. To wszystko kosztowało około 2 mln zł.
Sąd administracyjny orzekł, że plan zagospodarowania dla Góry Parkowej, który dopuszcza budowę toru, nadaje się w całości do uchylenia. Zwrócił też uwagę, że częściową odpowiedzialność za nietrafioną lokalizację inwestycji ponoszą urzędnicy Ministerstwa Zdrowia, którzy zaakceptowali budowę toru niezgodnie z prawem - w strefie ścisłej ochrony uzdrowiska.
- Wyrok świadczy o tym, że inwestycja była źle przygotowana, a lokalizacja nieodpowiednia. Przyjmuję go z pokorą, ale też z ulgą, bo sam nie byłem entuzjastą budowy na Górze Parkowej - powiedział nam wczoraj Dariusz Reśko, następca Bodzionego na stanowisku burmistrza Krynicy. Zdaniem Reśki, kurort powinien mieć tor saneczkowy. Zapowiedział, że wspólnie z urbanistami poszuka innej lokalizacji, aby inwestycja była bezpieczna dla źródeł wód mineralnych i umożliwiała w jej pobliżu stworzenie takich obiektów jak parking, na który pod Górą Parkową nie było miejsca.
Oto zagrożenie
- "Miejsca, gdzie występują wody mineralne, wymagają szczególnej ochrony. W strefach tych wytworzył się unikalny układ równowagi między wodą podziemną, a gazowym dwutlenkiem węgla dopływającym z głębi ziemi. To właśnie dopływ dwutlenku węgla nadaje jej charakter, bo w mieszaninie z gazem woda silniej rozpuszcza skały. Ten układ "gazowo-wodny" jest łatwy do zaburzenia. Wystarczy niewielka zmiana warunków i dwutlenek węgla znajdzie ujście w innym miejscu. Sytuacja taka doprowadza do zmiany składu chemicznego wody, która staje się zwykłą wodą (proces ten nosi nazwę wysłodzenia lub demineralizacji)" - dr Lucyna Rajchel, dr. Mariusz Czop.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Ciężarówka przejechała po kobiecie
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy