https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Cztery piękne Galicjanki wspólnie promują muzykę regionu

Lech Klimek
Ewa Borcz (pierwsza z prawej) razem z koleżankami tworzy kwartet smyczkowy, swoją grą promują muzykę regionu
Ewa Borcz (pierwsza z prawej) razem z koleżankami tworzy kwartet smyczkowy, swoją grą promują muzykę regionu archiwum zespołu
- To była chyba moja decyzja - mówi z przekonaniem Ewa Borcz. - Miałam tylko 6 lat. Gdy rodzice zapytali mnie, czy wybieram flet, czy skrzypce, to natychmiast wskazałam na ten drugi instrument. Bardziej je kojarzyłam i były ładniejsze - dopowiada z uśmiechem.

Gdy wybór się dokonał, Ewa ruszyła drogą, którą pokonuje wiele dzieci. Została zapisana do szkoły muzycznej w Gorlicach. Z czasem skrzypce zamieniła na trochę większą, posiadająca niższy, głębszy i łagodniejszy ton - altówkę.

- Chyba altówka bardziej odpowiada mojej osobowości - mówi Ewa.

Po szkole w Gorlicach przyszedł czas na pogłębienie wiedzy i umiejętności w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia w Nowym Sączu.

- Cały czas patrzyłam na siebie jak na muzyka klasycznego - opowiada Ewa. - Ale miałam też czas, gdy stałam się członkiem zespołu rockowego. Tak może trochę przez przypadek, ale bardzo miły w sumie - dodaje z uśmiechem.

Ten zespół to znana w Gorlicach formacja Back OFF. Ewa trafiła do niego poprzez znajomość z jednym z muzyków. - Oni szukali uzupełnienia składu a ja jakieś wyzwania - relacjonuje. - To był dla mnie bardzo ciekawy okres. Koncerty, kontakt z publicznością i nagrania w studio. Taki trochę okres buntu - dodaje.

Rockowa kapela i obowiązki z nią związane nie wpłynęły na rozwój klasycznych umiejętności.

- Szkoła oczywiście stawiała swoje wymagania, którym musiałam sprostać - mówi Ewa. - By podnosić swoje umiejętności, uczestniczyłam też w organizowanych w Gorlicach przez członków kwartetu Camerata kursach mistrzowskich - dopowiada.

To kursy sprawiły, że Ewa wybrała po maturze kierunek na Białystok i tamtejszy Uniwersytet Muzyczny.

- Zastanawiałam się nad wyborem uczelni - opowiada. - Pewnie wygodniej byłoby gdzieś bliżej, ale właśnie w Białymstoku wykładowcą jest profesor Piotr Reichert, jeden z muzyków Cameraty. To właśnie on zasugerował mi tamtą uczelnię - dopowiada.

Z dala od domu młoda kobieta szlifowała swoje umiejętności. Pod koniec studiów zdarzyło się coś, co w znaczący sposób ukierunkowało jej dalszą karierę.

- Wracaliśmy w kilka osób samochodem na południe - opowiada. - Tak się złożyło, że jechał z nami krakowski lutnik, rozmawialiśmy o muzyce, o przyszłości - dodaje.

W pewnym momencie mężczyzna tak od niechcenia rzucił: - Ewa, załóż kwartet smyczkowy, to teraz dobry czas.

Myśl o kwartecie została zasiana i kiełkowała. W Białymstoku razem z nią studiowała koleżanka ze szkoły w Sączu, grająca na skrzypcach Joanna Kiełbasa. Było ich więc już dwie. Kolejna do składu to pochodząca z Nowego Targu, studiująca we Wrocławiu wiolonczelistka, z czasem zastąpiła ją krakowianka, Joanna Szczepaniak. Skład uzupełniła druga skrzypaczka Martyna Bulzak. Dziewczyny wspólnie uznały, że najlepsza dla nich nazwa to Kwartet Galicyjski.

- Zaczęło się wspólne granie, próby w Nowym Sączu lub Krakowie - opowiada Ewa. - Pierwsze koncerty, początkowo oparte głównie o repertuar klasyczny, ale też filmowy i trochę grania rozrywkowego. Taką pierwszą jaskółkę tego, co teraz robimy, była moja kompozycja, oparta o utwór z folkloru Podhala Pośli Śwarni Chłopcy. Okazało się, że taka muzyka bardzo podoba się widzom - dodaje.

Zespół zaczął skręcać w stronę muzyki folkowej. - Nie zaniedbujemy oczywiście klasyki, ale właśnie folk to teraz nasza podstawa - mówi Ewa. - Taka muzyka znajdzie się na naszej pierwszej płycie. Będzie miała tytuł Folkomania. Jest naszym autorskim dziełem, choć silnie inspirowanym muzyka i światem, który nas otacza. Będą na niej dwa bardzo lokalne akcenty. Fantazja Magurska i Czarne - dopowiada.

Płyta to owoc naprawę ciężkiej pracy, dziewczęta przecież mają swoje życie i prywatne i zawodowe. - Wiele godzin poświęconych kompozycjom - mówi Ewa. - Niezliczone ilości prób, godziny stania w korkach, aby dostać się na wspólne próby. Godziny nagrań w studio, gdzieś pomiędzy pracą, studiami płaczem dziecka, owocują teraz wydaniem płyty - dodaje z wypiekami na twarzy.

Płyta to muzyka inspirowana folklorem Pogórza, Lachów Sadeckich Górali i Krakowiaków.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Mówimy po krakosku

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Wybrane dla Ciebie

Do Krakowa zjechały na targi małe, mobilne... domy. Ile za ruchomy metr?

Do Krakowa zjechały na targi małe, mobilne... domy. Ile za ruchomy metr?

Zmiany w ruchu na drodze wojewódzkiej. Drogowcy zajmują jezdnię. Duże utrudnienia

Zmiany w ruchu na drodze wojewódzkiej. Drogowcy zajmują jezdnię. Duże utrudnienia

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska