Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Handlarz narkotykami znany jako Romeo usłyszał wyrok. Musi też zapłacić grzywnę i sporą kwotę na rzecz skarbu państwa

Halina Gajda
Halina Gajda
Cóż, opowieść o miłości Romea i Julii marnie się kończy nie tylko u Szekspira, ale w rzeczywiści czasem też. Uczucie gorlickiego Romeo - Damiana S. i Jego Julii - Annie K., którzy miesiącami handlowali narkotykami na terenie Gorlickiego, nie wytrzymało próby czasu i zderzenia z Temidą. Anna K. była twarzą szajki, którą kierował wspomniany Romeo. To on dostarczał dziewczynie odpowiednich porcji narkotyków, a do niej należało dalsze nimi dysponowanie.

Damian S. ostatnią środę będzie pamiętał jeszcze długo. Skutego, do sądu rejonowego w Gorlicach przywieźli kryminalni z sądeckiego aresztu, by mógł usłyszeć wyrok w swojej sprawie.
- Mężczyzna był oskarżony o wprowadzenie na gorlicki rynek, znacznych ilości substancji psychotropowych - amfetaminy i marihuany - przypomina Sławomir Korbelak, prokurator z Prokuratury Rejonowej w Gorlicach.

Siła męskiego uroku czy argumentów finansowych?

Poza dilerką Damian S. kierował działalnością skazanej już wcześniej Anny K. Gdy ta wpadła w ręce policji, on jakby zapadł się pod ziemię. Wiadomo, że mężczyzna urodził się w Gorlickiem i tutaj był zameldowany, choć tutaj nie mieszkał. Był bardzo ostrożny, ale w którymś momencie i jemu powinęła się noga - pewnie bez znaczenia były tu dynamiczne działania policji, która od razu uznała, że ma do czynienia z naprawdę niebezpiecznym człowiekiem. Mężczyzna był nie tylko koordynatorem miejscowych dilerów, organizował tzw. kanał przerzutowy z ościennych województw. Pełnił też funkcję ochrony dla swojej kobiety.
- Z zeznań wynika, że gdy Romeo przyjeżdżał do Anny K., dilkrólowej, wiadomo było, że klienci mogą ustawiać się w kolejce po towar - komentował dla nas prokurator Korbelak. - Było po co, bo przywoził nawet półkilogramowe porcje narkotyków - informował.
Na mieście diler miał ksywę Romeo, ale tą mogły posługiwać się tylko jego kobiety, dla mężczyzn był po prostu Romkiem.

Był bardzo ostrożny po aresztowaniu swojej damy

Kobieta podczas procesu tłumaczyła przed sądem, że zaimponowały jej pieniądze i wysoki status społeczny. Drogie ubrania, kosmetyki, perfumy - tego zaczęli zazdrościć jej rówieśnicy, więc korzystała ze swej pozycji i brylowała w środowisku, jak prawdziwa celebrytka.
Damian S. wpadł osiem miesięcy po Annie K. Sprawa ciągnęła się, bo początkowo nie przyznawał się do winy. Siła argumentów ze śledztwa jednak przeważyła. - Obrońca oskarżonego zgłosił wniosek o dobrowolnym poddaniu się karze w trybie sądowym, ugody z prokuratorem - przytacza Korbelak. - Ugoda taka została zawarta - dodaje.
W minioną środę Damian S. usłyszał wyrok dwóch lat i dziesięciu miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności, zapłacenia na rzecz skarbu państwa prawie 47 tysięcy złotych tytułem korzyści z procederu oraz grzywny w wysokości 7,5 tys. złotych. - Sąd zaliczył mu na poczet kary ponad roczny pobyt w areszcie tymczasowym - dodaje prokurator.

Kolejny gorliczanin z przedsiębiorczą żyłką

W połowie lutego w ręce na terenie naszego powiatu funkcjonariusze zatrzymali 51-latka i zarekwirowali u niego ponad 2330 g suszu marihuany. - Podczas przeszukania jego posesji stróże prawa zlikwidowali należącą do mężczyzny plantację konopi indyjskich, zabezpieczając przy tym 60 krzewów - relacjonuje mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy wojewódzkiej Policji w Gorlicach.
Został tymczasowo aresztowany. Usłyszał zarzut uprawy konopi indyjskich, mogącej dostarczyć znacznych ilości marihuany. Grozi mu do 8 lat więzienia.

Dilerka zawsze się źle kończy

Wielu wciąż wydaje się, że narkotyki czy wszelkie środki odurzające to łatwy zysk przy minimalnym nakładzie prace, a do sukcesu wystarczy trochę sprytu. Tak właśnie, a nie inaczej trzeba nazwać to, co zrobił choćby Krystian K., który na terenie gminy Biecz, dokładnie w środku lasu, założył plantację konopi indyjskich. Na prowizorycznym poletku rosło dwadzieścia potężnych krzaków. Właśnie zaczął żniwa, gdy na pilnie strzeżone miejsce trafiła policja. Nie pomogły zabezpieczenia, czujność, ale i pewność siebie. Stróże prawa znaleźli w jego mieszkaniu gotowe działki marihuany. Nie przekonały tłumaczenia, że to na potrzeby własne.
Trzeba uczciwie przyznać, że akurat on, był pracowity: wykarczowanie kawałka lasu, oczyszczenie go z krzaków, przygotowanie „grządek” wymagała siły i zaangażowania. Musiał znać się na rzeczy, bo jego „roślinki” miały nawet trzy metry wysokości. Takich w Gorlickiem jeszcze nie widziano.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska