Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice. W Łużnej dostali 500 tysięcy na drogi. Czy będa musieli je oddać?

Lech Klimek
Lech Klimek
- Droga może iść po moim polu, niech gmina buduje, ja się zgadzam. Zaniosłem do urzędu pismo - mówi Hubert Stępień z Łużnej
- Droga może iść po moim polu, niech gmina buduje, ja się zgadzam. Zaniosłem do urzędu pismo - mówi Hubert Stępień z Łużnej Lech Klimek
Miało być pięknie. W nowosądeckiej delegaturze Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego wójt Łużnej odebrał z rąk wojewody Piotra Ćwika promesy na ministerialne pieniądze. To jedna z ostatnich okazji, by załatwić sprawy z drogami zniszczonymi w latach 2010 i 2011.

W gminie Łużna zaplanowano odbudowę trzech odcinków dróg o łącznej długości 2150 metrów. To drogi gminne Mszanka-Stróżówka, Łużna Podlesie i Łużna Podlesie- Moszczenica. Pieniądze mogą jednak przepaść, bo na podjęcie prac nie ma zgody mieszkańców.

- Jestem w kropce - mówi Bogusław Rafa, sołtys Mszanki. - Jestem sołtysem od 4 lat, a konflikt trwa o wiele dłużej. Ta droga to dla mnie punkt honoru. Wszystko jednak rozbija się o sąsiedzki konflikt dwóch panów. Jeden uzależnia zgodę od drugiego - dopowiada.

W innym miejscu droga nie może powstać, bo na przeszkodzie stoi tym razem konflikt małżeński.

- Tak to też bywa. Państwo się rozwiedli, ale nie mają jeszcze uregulowanych spraw majątkowych - opowiada sołtys. - Bez zgody obydwojga nic nie można zrobić. Sam nie wiem, może w takich przypadkach trzeba korzystać ze specustawy drogowej. - dodaje.

Hubert Stępień mieszka na samym końcu 750-metrowego odcinka drogi Łużna - Moszczenica. O dobry dojazd do swojej posesji walczy od lat.

- Tu problemem jest zgoda jednego z sąsiadów - wyjaśnia. - Ja jednak widzę dobre rozwiązanie. Na wysokości spornego kawałka jest moje pole. Ja się zgadzam, żeby droga poszła po nim. Gmina dostała moją zgodę na piśmie, teraz wszystko w ich rękach - dodaje.

Jest też sporny fragment idący wzdłuż lasu będącego własnością parafii w Moszczenicy. Pan Hubert tu też ma pomysł. Namówił sąsiadkę, by oddała pod drogę kawałek pola. Ona też zrobiła to na piśmie. Według niego nic nie stoi na przeszkodzie, by w końcu mieli cywilizowany dojazd do domów.

- Szkoda tych pieniędzy, jak przepadną, to zostaniemy z tymi wertepami na lata - dopowiada.

Szansa na pieniądze na drogi pojawiła się wiosną tego roku.

- Nawet się nie zastanawialiśmy, natychmiast się zgłosiliśmy. To dla nas bardzo istotne - podkreśla Kazimierz Krok, wójt gminy Łużna. - Z tamtych lat zostały nam już tylko te trzy kawałki. Liczyłem na rozsądek mieszkańców. Przecież to ostatni dzwonek. Potem już pieniędzy nie będzie - dodaje.

Promesa to jeszcze nie żywa gotówka. To tak naprawdę zapewnienie, że wojewoda zabezpieczył środki, które zostaną uruchomione, gdy inwestycje ruszą.

- Stoimy w miejscu, bo gmina musi być właścicielem gruntów, na których będą robione te drogi - zaznacza Józef Górski, inspektor zajmujący się w urzędzie sprawami dróg i ich remontów. - Tylko wtedy możemy zlecić wykonanie dokumentacji, a potem uzyskać pozwolenia na budowę - dodaje.

Istnieją jednak uzasadnione obawy, że pieniądze przyznane w ramach promesy mogą częściowo przepaść lub konieczna będzie zmiana zadań. Poważnym problemem jest bowiem brak zgody niektórych mieszkańców, na wykonanie odcinków dróg ujętych w tej promesie.

- Najbardziej zadawniony problem jest na drodze w Mszance - opowiada wójt. - Pamiętam, że już 7 lat temu udało się załatwić 300 tysięcy dotacji. Mieszkańcy nie zgodzili się na przekazanie gruntów na rzecz gminy. Wtedy te środki udało się przekazać na inne drogi. Teraz może być znacznie gorzej. Nie mamy tak naprawdę gdzie ich zagospodarować. Ciężko też przypuszczać, żebyśmy uzyskali z ministerstwa zgodę na inwestycje na szkodach choćby z 2014 roku. Tylko takie drogi nam przecież zostały - dopowiada.

Warto wiedzieć


Nie wszystkie koszty pokrywa dotacja

Wysokość dotacji nie może przekroczyć 80 proc. kosztów realizacji zadania. Ministerialne pieniądze można uzyskać, jeśli zamówienie publiczne, którego dotyczy, jest większe niż 40 tysięcy złotych, a to oznacza, że wartość dotacji nie może być niższa niż 32 tysiące złotych. Przydzielane przez wojewodę pieniądze mogą być przeznaczone jedynie na pokrycie kosztów materiałów i urządzeń oraz kosztów robót budowlano-montażowo-instalacyjnych. Nie uwzględnia się wydatków ponoszonych na wykonanie dokumentacji projektowo-kosztorysowej, wynagrodzenia dla osób sprawujących nadzór inwestorski lub autorski i kierowników robót. Te koszty musi pokryć gmina będąca beneficjentem dotacji w ramach 20 procent wartości zadania. Po stronie gminy są też takie koszty jak znaki drogowe, organizacja i ochrona placów budowy oraz prace geodezyjne.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska