Problemy łosian zaczęły się z chwilą, gdy temperatura spadła poniżej zera. - Pierwszy raz wezwałem pogotowie gazownicze 28 listopada - opowiada Bolesław Pociech, pracownik techniczny parafii w Łosiu. - Mamy w kościele bardzo nowoczesny system ogrzewania, nadmuchy, które zasilane są przez piec gazowy. Nagle okazało się, że piec nie działa, a na dodatek nadmuchy wtłaczały do świątyni zimne powietrze - dodaje.
Ekipa z gazownictwa zjawiła się bardzo szybko. Udało się ustalić, że winę za brak ogrzewania ponosi instalacja gazowa. Nie ta w kościele, ale dalej, poza nim. - Gdy odkręcili zawory, by sprawdzić, co się dzieje, z rury zaczęła wypływać woda - mówi Bolesław Pociech.
Pogotowie gazowe wraca jak bumerang
Instalacja została przedmuchana, a zawory wymienione na nowe, suche, bo tylko takie gwarantują jej poprawne działanie.
- Bardzo szybko okazało się, że problem wrócił - dopowiada pan Bolesław. - Tylko w kościele ekipy z gazownictwa były już 10 razy. Ten problem dotyczy jednak znacznie większej grupy ludzi i instytucji. To koło 15 obiektów - ocenia.
W ostatni weekend nieszczęście spadło na sąsiada naszego rozmówcy, który też ma gazowe ogrzewanie w domu.
- Wyjechał w piątek do rodziny na Śląsk - relacjonuje Pociech. - Wrócił w sobotę wieczorem. Choć wyjeżdżając zostawił włączony piec, po powrocie okazało się, że urządzenie nie działa - dodaje.
Ekipa z gazownictwa, która została natychmiast wezwana na miejsce, stwierdziła to, co we wcześniejszych interwencjach: woda w sieci.
- Gazowe ogrzewanie jest bardzo wygodne - podkreśla pan Bolesław. - Proszę się jednak postawić w naszej sytuacji. Każdy wyjazd z domu to teraz wielkie ryzyko. Jeśli temperatura na zewnątrz spadłaby drastycznie, a zabrakłoby zasilana pieca, to może się skończyć całkowitym zniszczeniem instalacji centralnego ogrzewania - dodaje.
To już byłyby ogromne koszty.
Usterka może potrwać nawet do lata
Problemy mieszkańców Łosia są znane władzom gminy Ropa. - Sytuacja w Łosiu to pokłosie awarii gazociągu, a dokładniej jego przerwania, gdy do układu dostały się pewne ilości wody - mówi Karol Górski, wójt gminy Ropa.
Chodzi o to, że jesienią ubiegłego roku na jednym z osuwisk na terenie Ropy, ziemia przerwała gazociąg. Nawet niewielkie ilości wody są dla tej instalacji zagrożeniem.
- Z informacji, które dostałem, od zarządzających gazociągiem wynika, że natychmiast jak tylko gdzieś dojdzie do awarii i nie ma gazu, ma pojawić się pogotowie gazowe - dodaje wójt Górski. - Wiem, że awarie likwidowane są w tym samym dniu, w którym jest zgłoszenie. Problem skończy się dopiero gdy, ostanie mililitry cieczy znikną z sieci - dodaje.
Nie jest niestety w stanie określić, kiedy to nastąpi.
- Od ludzi z pogotowia gazowego usłyszałem, że to może potrwać nawet dwa lata - mówi Bolesław Pociech. - Jako dobre rozwiązanie mówili też o przecięciu rury w najniższym punkcie, tak by umożliwić jej spłynięcie. To oczywiście nie może się stać w sezonie, więc się musimy męczyć - kończy.
To warto wiedzieć
Kiedy skończą się kłopoty w Łosiu?
Naprawa instalacji gazowej w Łosiu może pociągnąć za sobą konieczność kilkudniowych prac.
- Naszym priorytetem jest zapewnienie mieszkańcom ciągłości dostaw gazu - mówi Artur Michniewicz, rzecznik prasowy Polskiej Spółki Gazowej.- To, co dzieje się w Łosiu to problemy techniczne, z którymi na razie dajemy sobie radę. Ich całkowite wyeliminowanie to konieczność wyłączenia z dostaw większej liczby odbiorców, a tego chcemy uniknąć, zwłaszcza w środku sezonu grzewczego - dodaje.
Co zrobić gdy mamy problem z gazem?
W przypadku awarii lub podejrzenia uszkodzenia sieci gazowej należy dzwonić pod numer 992.
- Można też pod 112, dyżurny przełączy wtedy do odpowiednich służb - informuje rzecznik. - Pogotowia gazowe czynne są całą dobę 365 dni w roku - dodaje.
ZOBACZ KONIECZNIE
FLESZ: Śmierć Pawła Adamowicza jednoczy kraj, Polacy mówią "Stop Przemocy!"