Jurków, niewielki potok płynący przez sam środek wsi. Na ziemi porozbijane fragmenty nagrobków i cegieł. Stoi nad nimi Stanisław Sobczak, miejscowy grabarz, sprawca skandalu.
- Tablice z nazwiskami zakopuję w grobach - zastrzega Sobczak. - Nie wiem, o co tyle szumu. Przecież ja chciałem dobrze.
Po drugiej stronie potoku stoi Stefan Tram, sąsiad grabarza. Sprawę widzi inaczej.
- Nie dość, że płyty z cmentarza przytargał, jakby to były jakieś odpady, to jeszcze zwęził koryto potoku - piekli się Stefan Tram. - Jak przyjdą deszcze, to wszystkim nam domy pozalewa.
Grabarz jest też w konflikcie ze starostą limanowskim Janem Puchałą. Ten domaga się ukarania Sobczaka za jego budowlane zapędy.
- Już nawet pomijam fakt, jakiego on użył materiału. Chodzi mi głównie o to, że wtedy, gdy potok był szerszy, wieś zalewała woda i szkołę podtopiło - mówi Puchała. - Teraz Sobczak go zwęził, więc wiosną mamy murowaną powódź.
Grabarz idzie w zaparte. Twierdzi, że miał dobre intencje. Podkreśla, że gmina już w 2011 r. deklarowała umocnienie potoku kamiennymi kręgami. - Skoro nie wywiązała się z tej obietnicy, to wziąłem sprawy w swoje ręce - mówi Stanisław Sobczak.
Przez lata jeździł na swoje pole przez potok. Gdy pewnego dnia traktor złamał się na nierównym dnie, postanowił usypać drogę. Twierdzi, że musiał to zrobić gospodarskim sposobem. - No co, jestem grabarzem, to mam dostęp do nagrobków od kamieniarzy, przecież nie wyrywałem ich z mogił -dodaje.
Cmentarnymi płytami utwardził też trakt przez swój las.
Starosta domaga się reakcji ze strony gminy. Żąda, by jej urzędnicy zmusili Sobczaka do usunięcia gruzu i nagrobnych płyt znad potoku.
Wójt gminy Dobra Benedykt Węgrzyn przekonuje, że nic nie może zrobić. Zaznacza, że ani droga, ani potok nie są własnością gminy.
- Ten gospodarz usypał drogę na własną odpowiedzialność - sugeruje Benedykt Węgrzyn. - Nie mamy prawa go za to ukarać, ponieważ nie działał na terenie, który nam podlega.
Innego zdania jest starosta limanowski. Wójtowi zarzuca, że uprawia politykę "spychologii".
- Gdyby chciał, to sprawę by załatwił - zauważa Jan Puchała. - W ręku ma ustawę o ochronie środowiska. Na jej podstawie może nakazać usunięcie cegieł i resztek nagrobnych płyt.
Grabarz z Jurkowa kpi z przepychanki samorządowców. Jest przekonany, że nikt nie zabroni mu umacniać potoku fragmentami nagrobków.
- Mam już przygotowany krzyż, też z cmentarza. Kiedy wygram ze starostą, postawię go w lesie, gdzie zamierzam zbudować kapliczkę. Taką z wdzięczności Bogu, że nie pozwoli mnie skrzywdzić - dodaje z uśmiechem na twarzy.
Urzędnicy mają problem
Kto ma karać rolnika?
- W myśl obowiązujących przepisów nakaz usunięcia odpadów z prywatnej działki wydaje wójt. Zmusza do tego nie tyle właściciela gruntu, co konkretną osobę, która je tam wysypała. Jeśli odpady znajdują się na tzw. gruntach komunalnych, to decyzję w tej sprawie podejmuje Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. W Jurkowie stan własnościowy terenu, o którym mowa, jest do dziś nieuregulowany. W tej sytuacji, zdaniem limanowskiego starostwa, na zasadzie samoistnego władania, nakaz usunięcia odpadów winien wydać wójt.
Niebezpieczny gruz?
- Według Urzędu Gminy w Dobrej zdecydowane działanie byłoby konieczne, gdyby odpady stanowiły realne zagrożenie dla środowiska. Potłuczone cegły i fragmenty nagrobków nie są, jego zdaniem, niebezpieczne.
RDOŚ bada sprawę
- Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Krakowie zaczęła wyjaśniać prawne wątpliwości dotyczące Jurkowa. Wczoraj poprosiła Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej o ustalenie linii brzegowej potoku, by można było określić, kto odpowiada za poszczególne części gruntu.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+