Chyba jesteśmy ewenementem w skali kraju, bo dotychczas gorliccy policjanci nie byli zmuszeni odebrać ani jednego prawa jazdy z powodu przekroczenia prędkości. Chodzi rzecz jasna o nowe zapisy, które mówią, że delikwent, który w terenie zabudowanym przekroczy prędkość o ponad pięćdziesiąt kilometrów na godzinę, traci prawo jazdy na trzy miesiące. - Co więcej nie było przypadków, by ktoś przekroczył prędkość o tę wartość w terenie niezabudowanym - mówi Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Gorlicach.
Szczyptą dziegciu w tej beczce miodu może być jednak informacja, że w okresie od 18 do 31 maja, a więc od chwili, gdy wprowadzone zostały nowe przepisy dotyczące prędkości, gorliccy policjanci odnotowali 90 wykroczeń dotyczących przekroczenia prędkości. Kierowcy, zwłaszcza ci, którzy mieli zwyczaj dociśnięcia tu i tam, nie od razu po piracku, ale nieco pospieszniej niż dopuszczają znaki, pomstują. - Jeździ się trudniej, i wcale nie wiem, czy bezpieczniej. Pewnie w wielu miejscach tak, ale teraz wypadałoby, żeby zarządcy dróg zweryfikowali miejsca ustawienia znaków, bo nie da się ukryć, że część została zamontowana bezmyślnie - komentuje Stanisław Barszcz, kierowca zawodowy.
W mieście nowe przepisy nie są tak wyczuwalne. - Jeżdżę, ale nie myślę specjalnie o nowych zasadach, bo raczej trudno byłoby w środku dnia przekroczyć prędkość na przykład na Stawiskach - dodaje pani Magda Tokarska. Szczepanek słusznie dodaje, że w tej chwili prawo jazdy to często narzędzie pracy na chleb. - Jeździmy spokojniej, ale wciąż niemała jest liczba odebranych praw jazdy- podkreśla.