Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Haitanka za 50 dolarów. Czy świat tego nie widzi?

Małgorzata Iskra
Marcin Obara
Z prof. Zbigniewem Lasocikiem, dyrektorem Ośrodka Badań Handlu Ludźmi UW, rozmawia Małgorzata Iskra

Niewolnictwo, w różnych przejawach, objęło wszystkie kontynenty. Amerykański dziennikarz E. Benjamin Skinner w wydanym przez Znak znakomitym reportażu-dokumencie "Zbrodnia" opisuje, że mógł kupić małą Haitankę za 50 dolarów. Świat tego nie widzi?
Handel dziećmi odbywa się w różnych krajach świata, nie tylko w biednym Haiti. Tam rzeczywiście na dużą skalę sieroty i dzieci oddawane są przez rodziców do zasobniejszych rodzin, stając się restavecami, czyli darmową siłą roboczą. Wszędzie, gdzie jest słaba kontrola państwa, dzieją się takie niegodziwości. Skrajnym przypadkiem dziecięcego, okrutnego niewolnictwa jest zmuszanie dzieci w niektórych afrykańskich państwach do walki z bronią w ręku. Mali wojownicy są niezwykle okrutni - zostają tego nauczeni. W sytuacji biedy i braku społecznych standardów opieki, dzieci są najbardziej podatne na zniewolenie, gdyż są bezbronne. Dlatego na poziomie międzynarodowym standard ochrony dzieci przed handlem jest dużo ostrzejszy niż ten, który dotyczy osób dorosłych.

Gdy przy okazji trzęsienia ziemi próbowano z Haiti wywieźć dzieci za granicę, wierzył Pan, że to dla ich dobra?
To była próba nielegalnego wywozu, zapewne jedna z wielu, ale tym razem udaremniona. Tłumaczenia, że dzieci miały trafić do adopcji i żyć w dobrych warunkach, nie brzmią przekonująco wobec faktu, jak niewiele sierot trafia do kochających rodzin. Poza wszystkim istnieje dylemat cywilizacyjny, czy można handlować dziećmi dla poprawy ich losu. Mnie wydaje się to wątpliwe moralnie.

Według badań przeprowadzonych przez TNS OBOP, większość Polaków, gdyż 65 proc., uważa, że w naszym kraju mają miejsce przypadki handlu ludźmi. Z tym, że większość łączy to z prostytucją.
To duży odsetek. Gdy kilka lat temu nasz Ośrodek przyglądał się temu problemowi, tę świadomość miało ok. 40 proc. Polaków. Wiązanie handlu ludźmi głównie z prostytucją wynika z medialnego nagłośnienia takich przypadków. Jeśli wziąć pod uwagę ujawnienie kilku dużych grup cudzoziemców zmuszanych w Polsce do pracy, to kto wie, czy gdy chodzi o skalę, praca przymusowa nie jest większym problemem niż kwestia prostytucji. A mam informacje od organizacji pozarządowych, że samych wykorzystywanych w Polsce Tajów jest około 250.

Nie mylimy tu wyzysku z pracą przymusową?
Mówię o takich sytuacjach, gdy ludzie są na przykład wykorzystywani przez miesiąc, a potem jest na nich nasyłana policja. To działanie ukartowane i zwykle dotyczy osób nielegalnie przebywających w Polsce. Ostrożność, byśmy nie pomylili wyzysku z niewolnictwem, sprawia, że nie jesteśmy wyczuleni na problem pracy przymusowej w Polsce.

Czy współczesne niewolnictwo dotyczy wyłącznie biednych społeczeństw i grup?
Nie ma takiego prostego przełożenia, choć różnice w bogactwie oraz te kulturowe sprawiają, że pojawia się pokusa wykorzystywania ludzi. Człowiek słaby społecznie i biedny jest potencjalną ofiarą wykorzystania. Poza tym nasze potrzeby, na przykład seksualne, stają się coraz bardziej wyrafinowane i potrzebujemy ludzi, którzy by je zaspokajali. Stąd prostytucja i pornografia dziecięca, które są również formą handlu ludźmi.

Czy w niewolnictwo łatwiej popaść człowiekowi słabiej wykształconemu?
Kim byli ludzie, którzy trafili do obozu pracy pod Bari? Byli wśród nich studenci, a nawet jeden prawnik. To nie jest tak, że takie sytuacje dotykają wyłącznie ludzi młodych, niedoświadczonych, słabo wykształconych, czy żyjących w małych miejscowościach. Być może nie mieli podstaw, by sądzić, że tak tragicznie skończy się dla nich praca na plantacji pomidorów. Jednak jeśli młoda dziewczyna jest kuszona perspektywą pracy modelki, a ląduje w domu publicznym, mamy prawo sądzić, że wykazała się co najmniej naiwnością. Oczywiście są ludzie szczególnie podatni na to, by być ofiarami, co wykorzystują oszuści.

W Indiach, o czym pisze Skinner, nieodosobnione są przypadki, że jeszcze wnukowie odpracowują dług dziadka, który pożyczył od swego pracodawcy równowartość pół dolara. Odsetki rosną w takim tempie, że dług będą musiały spłacać kolejne pokolenia.
Niekończąca się spłata długu to jedna z możliwości zniewolenia. Inna to regulowanie należności "w ludziach". W zamian za anulowanie długu jedna rodzina zobowiązuje się, że w przyszłości członkowi innej rodziny odda córkę za żonę. Ci ludzie są ofiarami zniewolenia, gdyż nie mogą swobodnie wybierać partnera życiowego. Jeszcze gorzej, gdy mężczyzna okazuje się dużo starszy. W Polsce, w środowisku romskim, już 14-latki podejmują współżycie z "mężem". Choć jest to przestępstwo, to sam problem jest omijany w dyskusjach społecznych, w imię źle pojętej tolerancji dla różnic kulturowych. A jak oceniać sytuację młodej Tajki, którą sprowadza sobie np. duński rolnik. Nawet jeśli ją poślubia, to czyni służącą, wykorzystuje seksualnie, nie pozwala opuszczać domu, nie uczy języka - to jest zniewolenie. W Polsce też mamy kilka takich przypadków, z tym, że dotyczą one kobiet zza wschodniej granicy, którym choćby z powodów językowych łatwiej się wyemancypować.

Czy świat wystarczająco aktywnie przeciwstawia się niewolnictwu?
Nie. Wiele jest zaniedbań. W Polsce na przykład nie ma dobrej, opisowej definicji handlu ludźmi w prawie karnym. Brak też organizacji państwowej, która koordynowałaby działania w zakresie przeciwdziałania handlowi ludźmi. Potrzeba również na to pieniędzy. Wciąż wiele kwestii prawnych wymaga wyjaśnienia, np. kto odpowiada za treść anonsów o chęci "przekazania" narządów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska