Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Handel ojcowizną od maja ograniczony

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. Halina Gajda
Zmiany przepisów w obrocie ziemią uderzą w tych rolników, którzy od maja będą chcieli sprzedać ponad 30 arów swego pola. Prawo pierwokupu będą mieli sąsiedzi. Ci, którym marzy się ziemska posiadłość, a nie są rolnikami, muszą porzucić te plany.

- Tyle zrobili tą ustawą, że mały rolnik to się ani nie rozwinie, ani nie zwinie - ocenia Jan Pastyrnak, rolnik z Ropicy Górnej.
Mowa o przyjętej przez Sejm tzw. ustawie o kształtowaniu ustroju rolnego. Nowe przepisy wchodzą w życie od maja. Najważniejsza zmiana jest taka, że znacznie ograniczona będzie możliwość kupna i sprzedaży ziemi. W praktyce jej właścicielem będzie mógł zostać wyłącznie rolnik, który od pięciu lat prowadzi gospodarstwo w danej gminie. - Mam osiem hektarów. Gospodaruję od czterdziestu lat. W końcu człowiek by chciał odpocząć, ale teraz to już nie wiem, co dalej mam robić? - zastanawia się.

Teraz, jeśli zdecyduje się odsprzedać kawałek pola, pierwszeństwo wykupu będą mieli sąsiedzi. - Do tej pory praktycznie nie było przypadków, by to sąsiad od sąsiada kupował kawałek pola. Obojętne, czy chodziło o działkę rolną, czy budowlaną - mówi Katarzyna Tokarz, sołtyska Ropicy Górnej, która co kwartał przyjmuje od miejscowych gospodarzy podatek rolny. - Jeśli już ktoś się chciał pozbyć jakiejś nieruchomości, dawał ogłoszenie albo po prostu wbijał tabliczkę z napisem „sprzedam” i wybierał sobie kupującego. Niemal w stu procentach przypadków byli to ludzie spoza wsi, z Gorlic, ale też z innych miast - dodaje.
Teraz już takiej możliwości nie będzie. Ustawa określa bowiem, że nie-rolnicy będą mogli kupić ziemię, ale nie więcej niż trzydzieści arów.

- Większość tego, co sprzedali mieszkańcy, miało większą powierzchnię, tak około hektara czy trochę więcej - ocenia sołtyska. - O ile nowi nie sieją zboża ani nie hodują krów, to zagospodarowali teren pod rekreację, wybudowali domy letniskowe, próbują rozwijać agroturystykę - wylicza. - To, co sprzedane, rzadko kiedy jest niezagospodarowane - dodaje.

Rolnik z dziedziczenia, rolnik z praktyką
Jan Pastyrnak mógłby sprzedać swoją ziemię sąsiadowi - rolnikowi. Nowe przepisy na to pozwalają. - Tylko komu? Patrzę na wieś. Takich, którzy cokolwiek hodują, jest nas mniej niż dziesięciu na 140 numerów we wsi - wylicza. Prognozuje, że utrudnienia w sprzedaży sprawią, że zamiast upraw, będą dzikie pola.

To jeszcze nie wszystkie zmiany. Od maja rolnictwo stanie się zawodem dziedziczonym. - Ustawa zamknie zawód rolnika dla ludzi z zewnątrz - prognozuje Barbara Kartwa-Woźniak, ekspertka z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w Warszawie.

Zmiany w przepisach chwali za to Eugeniusz Królikowski, rolnik z Bednarki. - Skończą się wreszcie, jak ja to mówię, spadochroniarze z Marszałkowskiej, którzy kupowali po kilkadziesiąt hektarów, a potem stało to odłogiem - mówi. Uważa również, że margines trzydziestu arów dla osoby, która nie jest rolnikiem, jest w zupełności wystarczający. - Domek letniskowy bez trudu można zmieścić - przekonuje.

Kupują ziemię, która porasta krzakami
Eugeniusz Królikowski zwraca uwagę na to, jak istotna jest ziemia dla każdego rolnika. - Gospodaruję od 35 lat, zaczynałem od pięciu hektarów, teraz działam na stu. Nawet gdybym chciał kupić rolę, to nie mam od kogo. Wszystko wysprzedane obcym, którzy nawet się tu nie pojawiają - mówi z goryczą. - Ziemia powinna rodzić, a nie zarastać krzakami, jak to teraz często bywa. Potem tylko straż ma utrzymanie, bo jeździ całą wiosnę do podpalonych, suchych łąk - podkreśla.

Jest jeszcze jedna sprawa. - Rola zawsze była w cenie. Miejscowy rolnik nie kupi nie tylko dlatego, że ofert jest mało, ale i dlatego, że jak się już coś pojawi, to ceny są horrendalne. Tylko tych spadochroniarzy na nią stać - ocenia.

Popyt i podaż na rolniczych giełdach
Rządową ustawę chwali Wojciech Włodarczyk, przewodniczący Małopolskiej Rady Wojewódzkiej NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. - Zamiast deweloperów ziemię będą mogli kupować prawdziwi rolnicy, którzy włożą w nią serce i zajmą się produkcją rolną. Zwraca uwagę, że do tej pory wielu inwestorów kupowało grunty za bezcen, żeby przekształcić je i sprzedać z zyskiem. Wtóruje mu senator Stanisław Kogut. - Kliki biznesmenów podstawiały pozorantów, pod którymi kryli się często przedstawiciele innych krajów, którzy wykupywali polskie grunty - mówi.

Tymczasem od kilku miesięcy tablice ogłoszeń zaczynają się zapełniać ofertami działek rolnych. Mniejszych lub większych, ale wciąż rolnych. - Ruch zarówno po stronie kupujących, jak i sprzedających zaczął się, gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi zmian w zasadach obrotu ziemią. Rzeczywiście, w stosunku do analogicznego okresu minionego roku jest ich więcej, ale nie określiłbym tego jako boomu. Oceniam, że to wzrost o jakieś trzydzieści procent. Nie więcej - komentuje dla nas Wiesław Brzozowski, właściciel biura Nieruchomości Domex w Gorlicach. Pytany o ceny, mówi wprost: zarówno chętni na kupno, jak i na sprzedaż są elastyczni.

Sprawdziliśmy. Za 1,43 ha w Klęczanach trzeba zapłacić blisko 100 tysięcy złotych. Z kolei za półhektarową działkę rolną w Lipinkach sprzedawca oczekuje zaledwie ośmiu tysięcy złotych. Gdyby chcieć kupić ziemię od Agencji Nieruchomości Rolnych, jej cena w Małopolsce, według danych GUS, sięga od 22 do 35 tysięcy zł za hektar w zależności od klasy bonitacyjnej.

Eugeniusz Królikowski ma nadzieję, że ustawa poprawi nie tylko byt wsi, ale i rolnictwo jako całość. - Na razie jeszcze sporadycznie, ale już zaczynają się pojawiać młodzi, którzy chcą prowadzić gospodarstwa - mówi z zadowoleniem.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska