Co Pan zrobił w ciągu tygodnia z zespołem, który został mocno zbity w meczu z Legią w Warszawie, a w spotkaniu z Ruchem nie przypominał w niczym tamtej drużyny, tylko grał o niebo lepiej?
Byłem przekonany, że po spotkaniu z Legią pozbieramy się, że chłopcy podniosą głowy. Taki mecz, jak tamten, to się zdarza raz w sezonie. My w trakcie ponad rocznej wspólnej pracy przegraliśmy właśnie raz w takich rozmiarach. Cała umiejętność, to podnieść się po takim spotkaniu. My dobrze zareagowaliśmy i przywieźliśmy trzy punkty z bardzo trudnego terenu w Chorzowie. Mogą być one w ostatecznym rozrachunku bardzo cenne. Duże słowa uznania dla chłopaków, że mimo, iż gra się nam nie układała, potrafili wygrać. A mecz nam się świetnie otworzył, po strzelonej bramce. Trzeba było tylko grać to, co potrafimy i wtedy wynik byłby zdecydowanie wyższy. A tak, to musieliśmy do końca drżeć o rezultat.
Brakowało wyrachowania, by można było grać spokojnie?
Tak, wyrachowania i cierpliwości. Za szybko chcieliśmy pewne rzeczy robić, z tego brała się frustracja i nerwy. Nie za długo rozgrywaliśmy piłkę.
Bartosz Kapustka wrócił na lewą stronę pomocy i wiele to dało, bo czuł się lepiej, niż jako defensywny pomocnik.
Bartek jest bardzo dobrym zawodnikiem, stanowi o jakości naszej drużyny. Zagrał niezły mecz. Wiedziałem, że będzie grał w środku pola do momentu, aż Marcin Budziński wróci do normalnej dyspozycji. „Budzik” wrócił do tego i dlatego można było inaczej ustawić skrzydła.
Są u Pana nerwy związane z końcówką ligi, z meczami co trzy dni?
Nie, u nas nie ma nerwów, niech się inni denerwują. My po cichutku robimy swoje, idziemy do przodu. Wróciliśmy na wysokie miejsce w tabeli, niech się martwią ci, którzy o pucharach mówili głośno, często. U nas jest spokój, mobilizacja na każdy następny mecz. Teraz myślimy tylko o Lechu.
Mówił Pan po meczu z Legią, że Cracovia nie jest gotowa pod względem organizacyjnym na mecze w pucharach. Macie za dużo punktów, by o tym nie myśleć...
Miałem na myśli szczupłość kadry, mamy 13 - 14 ludzi, w wielu momentach chłopaki jadą na oparach. Na to zwróciłem uwagę. To wiązało się z zimowym okienkiem transferowym, w którym nie zrobiliśmy takich ruchów, jakie byśmy chcieli. To nie jest wina klubu, tylko innych czynników. Są zespoły, które dysponują znacznie szerszymi kadrami, ale my w dalszym ciągu liczymy się w grze. Nigdy nie mówiłem, że nie chcemy grać w pucharach, jesteśmy w walce o nie. W szatni bardzo się mobilizujemy, zależy nam na tym, by zdobyć brązowy medal mistrzostw Polski. Absolutnie nie odpuszczamy.
Start w pucharach staje się coraz bardziej realny. Są już jakieś przymiarki pod tym kątem?
Spokojnie. Nie dyskutujemy o pucharach, nie analizujemy tabeli. Mamy przed sobą bardzo ciężkie trzy mecze. Jak przyjdzie do rozmowy o pucharach, to damy cynk, kiedy...
Ale szukacie już nowych piłkarzy?
Tak, są już pierwsze rozmowy, tropy, namiary. W każdym razie usilnie nad tym pracujemy, po cichu, bez rozgłosu medialnego, ale robimy swoje.
W fazie finałowej, poza meczem z Legią, Cracovia traci mniej bramek, niż wcześniej. Grę obronną ocenia więc Pan lepiej?
Gdyby nie było tego meczu z Legią, to na pewno. Plusem jest to, że już z Legią nie zagramy w tym roku... Mówię oczywiście żartobliwie. Pracowaliśmy ostatnio nad obroną, w różnych konfiguracjach. Zwracamy też uwagę na konsekwencję, odpowiedzialność, w każdym elemencie treningu. Cieszę się, że to przynosi efekty.