
Które źródło ciepła wypada najkorzystniej finansowo w sezonie grzewczym 2022/23? Czy państwowe dopłaty zasadniczo zmieniają opłacalność? Czy ci, którzy zdecydowali się pozostać przy węglu i innych paliwach stałych naprawdę powinni się cieszyć, czy raczej martwić?

Tylko w czerwcu 2022 do lokalnych agend programu Czyste Powietrze, działających w każdej gminie, trafiło w Małopolsce 1569 wniosków – i był to ponownie drugi wynik po Ślązakach (2 tys.), a przed Mazowszanami (1,5 tys.). Widać, że w obliczu nasilającego się kryzysu energetycznego i niepewności o dostępność surowców, w tym węgla, mieszkańcy nie zamierzają rezygnować z modernizacji domów.

W sezonie grzewczym 2021/22 za gaz trzeba było zapłacić o około 80 procent więcej niż w sezonie 2020/21. Tej jesieni cena ma wzrosnąć jeszcze o kilka procent – ale nie więcej. W efekcie całoroczny rachunek za ciepłą wodę i ogrzewanie dla przyzwoicie ocieplonego domu o powierzchni 150 m kw. z nowoczesnym kotłem kondensacyjnym powinien wynieść między 5 a 6 tys. zł (zależnie od temperatury i innych czynników).

W przypadku węgla – może być taniej, ale i znacznie drożej. Wszystko zależy od tego, czy właścicielowi domu uda się kupić opał w sklepie Polskiej Grupy Górniczej w cenie zbliżonej do 1 tys. zł za tonę. Takich szczęśliwców będzie jednak niewielu. Reszta nabędzie opał po 3 tys. zł za tonę (workowany ekogroszek chodzi dziś po 3,4 tys. zł), co oznacza, że za potrzebne na sezon 3,5 tony zapłaci ponad 10 tys. zł (za workowany – 12 tys.). Państwowa dopłata zmniejszy wydatek do 7 (lub 9) tys. zł. Ta suma jest wyraźnie wyższa od opłaty za gaz. Trzeba też pamiętać, że gazu dla gospodarstw domowych na 99,9 proc. w Polsce nie zabraknie. A niezbędnej ilości węgla na razie nie ma i nie wiadomo, czy będzie.