JAKIE PYTANIA DOSTALIŚMY NA TEŚCIE?
- Zdający nie znają jeszcze nowej formuły, stąd niskie wyniki - wyjaśnia Janusz Jokiel z Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Krakowie - Ale do poprzedniego, archaicznego modelu powrotu już nie ma.
W środę, w dniu kiedy zaczęliśmy nasze testy, w Krakowie egzamin zdało tylko 7 proc. podchodzących. Przed zmianami zdawalność sięgała tu 80 proc. W Nowym Sączu i Tarnowie, zdawalność wynosi odpowiednio: 15 i 20 proc.
Pewnie dlatego niełatwo było nam przekonać Małopolan do zmierzenia się z egzaminem. - Będzie obciach, jak gliniarz obleje - usłyszeliśmy od policjanta. Inni wymyślali wymówki: a to obowiązki służbowe, a to chore gardło. Ostatecznie odważyli się: kierowca rajdowy Jan Chmielewski, właściciel firmy transportowej Dominik Stokłosa, rzeźbiarz Czesław Dźwigaj, radny sejmiku małopolskiego Grzegorz Lipiec, taksówkarz Andrzej Badocha i ja, dziennikarka "Krakowskiej".
Na pierwszy ogień poszedł Dominik Stokłosa. Na koncie: 700 tys. przejechanych kilometrów i 17 lat stażu za kierownicą. I jako pierwszy oblał. Stwierdził, że ciągnik rolniczy jest pojazdem samochodowym. Pudło. Źle odpowiedział też m.in. na pytanie dotyczące całkowitej masy rzeczywistej pojazdu. Zdobył 64/74 pkt (żeby zdać, trzeba mieć min. 68), ale i tak uznał, że test jest prosty, tylko łatwo się zdekoncentrować.
Jako drugi do testu przystąpił rajdowiec Jan Chmielewski. Otrzymał maksymalną liczbę punktów - 74. I oświadczył, że test jest banalny. Potem, gdy zobaczył, że zdał jako jedyny, próbował tę wypowiedź złagodzić. Za późno, ale może inni się nie obrażą.
Do ataku przystąpił prof. Dźwigaj. - Mam prawo jazdy od 1967 r., przejechałem ponad milion kilometrów bez wypadków - chwalił się. Zdobył 51 punktów. Nie wiedział, że przed zieloną strzałką trzeba się zatrzymać, oblał test znajomości zasad pierwszej pomocy. Ale na koniec i tak oświadczył "eee... nie jest tak źle". Niewiele lepszy wynik (54 pkt.) zdobyłam ja. Nie wiedziałam m.in., że autostradą można jechać 140 km/h.
Największy pechowiec testu, radny Lipiec, zdobył 67 na 78 punktów. Do zaliczenia zabrakło mu punktu, m.in. dlatego, że w jednym pytaniu uciekł mu czas. Z kolei na pytanie "jaką benzynę wlewa się do baku" odpowiedział "dowolną", zamiast "bezołowiową".- Wiem, że są dwie: 95 i 98 - tłumaczył szczerze. Na koniec uznał, że testy są w porządku, ale granica zdawalności powinna być obniżona. - Będę o tym rozmawiał z posłami. Dostałem prawie 90 proc.; na studiach dostałbym piątkę minus, a tu nie zdałem - żalił się.
Ostatni do testu podszedł Andrzej Badocha, taksówkarz. Też oblał, z wynikiem 63 na 74 punkty. Nie wiedział np., z jaką prędkością może jechać samochód z przyczepą. Ostatecznie uznał, że wprawdzie nie zdał, ale wypadku też by nie spowodował. - Gdybym się przygotował, to pewnie bym zdał. Nie jest źle, bo pytania odzwierciedlają rzeczywiste sytuacje drogowe.
Wybierz najlepsze zdjęcie naszych fotoreporterów 2012 roku [GALERIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+