Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zmanipulować wybory. Nicholas Cheeseman: Manipulowanie wyborami stało się biznesem. Ten przemysł generuje miliardy dolarów każdego roku

Agaton Koziński
Przy wyborach w Polsce w 2014 r. mogło dojść do nadużyć. Powtórzyły się schematy jak w innych krajach
Przy wyborach w Polsce w 2014 r. mogło dojść do nadużyć. Powtórzyły się schematy jak w innych krajach Fot. Malgorzata Genca
Internet sprawia, że dzisiaj manipulowanie wyborami jest łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej - mówi Nicholas Cheeseman, współautor książki „How to Rig an Election” (Jak zmanipulować wybory).

Czy zwrot „wolne wybory” jest ciągle aktualny?
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że wybory wyborom nierówne. Są kraje, w których wybory przebiegają według w pełni demokratycznych reguł, a ich rezultat jest jak najbardziej pozytywny. Wcale nie zamierzam nikogo przekonywać, że nie ma już nigdzie wolnych, demokratycznych wyborów.

W swojej książce „How to Rig an Election” opisuje Pan jednak z detalami, w jaki sposób wybory można zmanipulować.
Bo też większość wyborów, które odbywają się obecnie na świecie, jest niskiej jakości. Mówię o roku 2018. Większość wyborów, jakie się odbyła w tym roku, budzi poważne zastrzeżenia. I chodzi nie tylko o kraje, o których w takich kategoriach byśmy pomyśleli powiedzmy 10 lat temu. Nie chodzi tylko o nowe demokracje w rejonie postkomunistycznym, Ameryce łacińskiej, czy Afryce.

Mówi Pan teraz o starych demokracjach?
Problemy zostały zidentyfikowane także w takich krajach jak Stany Zjednoczone. To pokazuje skalę problemu. Liczba państw, o które należy się martwić, rośnie, a nie maleje.

Pokusa, żeby zmanipulować wybory, jest tak stara jak demokracja. Teraz pojawiły się nowe narzędzia to ułatwiające - choćby Cambridge Analytica. Czy rosnąca liczba krajów, gdzie dochodzi do manipulacji wyborczych, to pokłosie zmian technologicznych?
Próby zmanipulowania wyniku wyborczego zdarzały się już w XIX wieku. Tę sztukę doskonalono w USA, to tutaj powstały klasyczne formy manipulacji jak na przykład wczesne głosowanie - gdy jedna z partii od samego rana ma bardzo entuzjastycznych wyborców, co nagłaśniają media i w ten sposób napędzają poparcie dla niej. Popularny sposób manipulacji to ułatwianie wygranej poprzez zmianę granic okręgów wyborczych. W USA takie sposoby manipulacji wykorzystywano nawet w latach 60. XX wieku.

Czy któryś amerykański prezydent nie powinien nim być - bo wygrał wybory poprzez fałszerstwa i manipulacje?
Tego nie da się stwierdzić, gdyż dziś nie da się jasno rozstrzygnąć, którzy kandydaci stosowali różnego rodzaju techniki manipulacyjne bardziej od innych. Bo manipulować próbowali wszyscy.

Manipulacja to stały element gier wyborczych?
Do pewnego stopnia tak. Z naszych obserwacji wynika, że przywódcy będą to robili, jeśli będą mogli, jeżeli uznają, że ryzyko wpadki jest niskie. Na różne sposoby. Jedna z metod to zastosowanie znikającego tuszu - wyborcy wypełniają długopisem karty do głosowania, z których jednak po jakimś czasie znika tusz, pozostają puste karty. W ten sposób fałszowano wybory choćby na Ukrainie w 2004 r.

Później te fałszerstwa doprowadziły do wybuchu Pomarańczowej Rewolucji i powtórki wyborów prezydenckich.
Podobne sytuacje miały miejsce także w dojrzałych demokracjach. Choćby w Wielkiej Brytanii, kraju, który reguł demokratycznych przestrzega w najwyższym stopniu.

Pierwsze wybory generalne w Wielkiej Brytanii miały miejsce w 1708 r.
W latach 2015-2017 wszystkie duże brytyjskie partie - konserwatyści, Partia Pracy i Liberalni Demokraci - wydawały więcej pieniędzy niż pozwalały im na to przepisy. Przewodniczący brytyjskiej komisji wyborczej, gdy o tym mówił, jasno podkreślił, że wszystkie ugrupowania wiedziały, że łamią prawo - ale robiły to, gdyż kary za takie przewinienia były bardzo niskie, więc zgodnie uznały, że ryzyko jest niewielkie. Najlepszy przykład na to, że nawet w starych demokracjach nikt nie będzie miał skrupułów przed łamaniem zasad, jeśli tylko uzna, że mu się to opłaca.
Do tej pory zwykle mówiło się o rozwoju demokracji na świecie, jej kolejnych falach obejmujących poszczególne kraje, które opisywał choćby Samuel Huntington. To było tylko złudzenie? Postęp był realny, czy tylko fasadowy?
Tak, należałoby przewartościować postępy demokracji w ostatnich 20 latach. Do tej pory mówiło się jednoznacznie o sukcesach w tym zakresie. Owszem, pewien postęp nastąpił - ale na pewno nie da się powiedzieć, że miał on miejsce wszędzie tam, gdzie wprowadzono system wyborczy. Jest mnóstwo przykładów państw rządzonych autokratycznie, w których przywódcy zdecydowali się wprowadzić wybory, licząc na to, że zdołają je zmanipulować i w ten sposób utrzymać się u władzy, a nawet tę władzę umocnić. Choćby Daniel arap Moi.

Prezydent Kenii w latach 1978-2002.
Moi nie chciał w ogóle organizować wyborów - ale presja międzynarodowa była zbyt silna, został do tego zmuszony. Uznał więc, że jest zorganizuje, ale na swoich warunkach.

Pierwsze wybory odbyły się w 1992 r.
Moi opozycję traktował na zasadzie „dziel i rządź”, manipulował wynikami, zastraszał przeciwników. W ten sposób wygrał i w 1992, gdy pierwszy raz zorganizował wybory, i w 1997 r. Ustąpił dopiero w 2002 r., gdyż konstytucja Kenii zabraniała bycia prezydentem przez więcej niż dwie kadencje. Wcześniej wybory były dla niego sposobem wzmocnienia swojej autorytarnej władzy. Podobnie zresztą wyglądało to w innych reżimach, pozornie demokratycznych.

W marcu swoją pozycję wyborami prezydenckimi umocnił Władimir Putin, który zdobył w nich najlepszy wynik w swej historii.
Dokładnie. W takich krajach wybory organizuje się nie po to, żeby wyłonić przywódców, tylko po to, żeby umocnić pozycję lidera.

Jak wygląda sytuacja w Europie środkowej? W naszym regionie demokratyczne wybory zaczęły być organizowane po 1989 r. Badaliście może bliżej jakość tych wyborów?
Widać przykłady bardzo problematycznych procesów, przede wszystkim w krajach, które powstały po rozpadzie Związku Radzieckiego. W naszej książce uważnie analizowaliśmy sytuację na Ukrainie, Białorusi oraz inne kraje regionu. Wiele z nich miało problemy, które wcześniej zauważyliśmy w Afryce, czy Ameryce łacińskiej. Na przykład Kazachstan to kraj, w którym znaleźliśmy jedne z najbardziej dramatycznych historii.

Każda z tych spraw jest inna, czy też widać podobieństwa?
Tak, widać wiele podobieństw. W książce opisujemy zestaw narzędzi, za pomocą których dokonuje się najczęściej manipulacji.

Jakiego typu są to narzędzia?
Wymieniamy sześć narzędzi. Pierwsze nazwaliśmy „niewidzialną manipulacją” - chodzi o to, by tak ustawić wybory jeszcze przed dniem głosowania, żeby być pewnym właściwego efektu. Na przykład wstawić na listy wyborcze osoby nazywające się dokładnie tak samo jak główny rywal - wtedy zdezorientowani wyborcy nie wiedzą, na kogo głosować.

Drugie narzędzie?
Kupowanie głosów. Bardzo popularne zwłaszcza w krajach biednych, gdzie za poparcie płaci się pieniędzmi, czy dobrami, na przykład motocykl za poparcie, które udziela lider lokalnych struktur.

W Polsce mówi się o kiełbasie wyborczej.
W wyborach, którym przyglądaliśmy się w Afryce, czy Ameryce łacińskiej, kupowanie głosów ma miejsce mniej więcej w połowie przypadków. Trzecie narzędzie to strategia sprowadzająca się do zastraszania wybranych opozycjonistów. W ten sposób m.in. konsolidował swoją władzę prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew, w tym kraju dochodziło do tego, że tuż przed wyborami ginęli - rzekomo było to samobójstwo - jego polityczni rywale.
Czwarta metoda?
Sięganie po nowoczesne technologie, na przykład włamywanie się do komputerów przeciwników politycznych i wykradanie z nich danych o ich wyborcach i darczyńcach. W tej kategorii mieści się także manipulowanie opinią publiczną poprzez media społecznościowe, w tym także wrzucanie „fake newsów”.

Piąte?
Fałszowanie samych wyników głosowania. Narzędzie najbardziej ryzykowne, istniej możliwość wykrycia fałszerstw, a wtedy reakcja bywa brutalna - przed chwilą mówiliśmy o Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie. Ale ciągle regularnie dochodzi do tego typu nadużyć.

Jakie jest ostatnie, szóste narzędzie?
Tworzenie patiomkinowskich wiosek. Sytuacje, kiedy autorytarny przywódca manipuluje wyborami, ale jednocześnie pilnuje, żeby na zewnątrz, poza jego krajem, wszystko wyglądało jak naturalny proces demokratyczny. Gdy na wybory przyjeżdżają obserwatorzy, wszystko jest w porządku. Ale gdy wyjeżdżają, dekoracje od razu opadają.

Pytanie o Polskę. W 2014 r, w czasie wyborów samorządowych wystąpiło bardzo wiele różnego rodzaju anomalii wyborczych. Słyszał Pan może coś o tym przypadku?
Tak, słyszałem - choć nie mieliśmy dość informacji na ten temat, by opisać ten przypadek w naszej książce. Wszystko, co o tej sytuacji znalazłem, wpisywało się w znane nam schematy w innych krajach - choć tam nadużycia były poważniejsze. Jest bardzo prawdopodobne, że w przypadku wyborów w Polsce w 2014 r. doszło do nadużyć, tamte zdarzenia pasowały do schematów, które występowały w innych miejscach. Warto jeszcze pamiętać o jednym: obserwatorzy wyborów bardzo rzadko karzą rządzących za wyborcze manipulacje.

W ostatnich latach w dojrzałych demokracjach doszło do kilku nietypowych rozstrzygnięć, choćby brexit, czy wygrana Donalda Trumpa. Czy w tych przypadkach dopatrzył się Pan jakichś nieprawidłowości?
W ostatnich wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych problemem były fake newsy, one miały duży wpływ na to, jak wyglądała kampania wyborcza

Ale czy można to już uznać za manipulację wyborczą?
Teraz poruszamy się w szarej strefie niedopowiedzeń, co właściwie należałoby uznać za manipulację wyborczą, a co nie. Na pewno tradycyjne działania polegające na takim wpływaniu na media, dzięki któremu polityk przedstawia samego siebie w korzystnym świetle przy jednoczesnym pomniejszeniu roli rywala jest działaniem legalnym. Ale już włamywanie się do cudzych mejli po to, żeby wykraść z nich poufne informacje, czy celowe kolportowanie fake newsów legalnym działaniem nie jest. W dodatku analizy wykazały, że informacje nieprawdziwe dłużej utrzymywały się w medialnym obiegu niż prawdziwe. Było to możliwe dlatego, że te pierwsze szeroko rezonowały w mediach społecznościowych. Oczywiście, nie wiemy, ile osób podawało je dalej po to, żeby pokazać innym jak wygląda fake news, a ile dało się na niego nabrać. Ale biorąc pod uwagę, że wynik wyborów w USA był na styk, nie można wykluczyć, że to zjawisko przesądziło o wyniku elekcji. W dodatku trzeba pamiętać, że wiele tych fake newsów powstało nie w USA, a w Europie - a ocean dotarły za pośrednictwem Facebooka.
Jak internet zmienia możliwości manipulowania wyborami?
Na pewno to nie jest rewolucja - w tym sensie, że fałszywe plotki o rywalach politycznych rozsiewano odkąd organizowane są wybory. Natomiast media społecznościowe sprawiły, że tego typu informacje rozchodzą się dużo szybciej, mają większy zasięg. Poza tym dziś można je skierować dużo dokładniej do precyzyjnie wybranych odbiorców. Do tego jeszcze dochodzą możliwości hackowania komputerów z przeciwnych obozów politycznych, wykradania ich wrażliwych danych. No i jeszcze możliwości, jakie daje big data. One pozwalają dotrzeć do każdego wyborcy dokładnie w taki sposób, w jaki on tego oczekuje. Profilowanie przekazów pod konkretnych odbiorców stało się rzeczywistością. Poza tym pojawiają się możliwości hackowania systemów w krajach, gdzie dozwolone jest głosowanie elektroniczne.

Jak więc chronić demokrację przed możliwościami manipulacji, które daje internet?
To trudne. Próbują z tym walczyć Facebook i Google, szukając sposobów, które pozwolą im zapobiec takim manipulacjom. Na przykład promują strony, na których można weryfikować informacje, czy są prawdziwe, czy nie. Ale już widać, że to rozwiązanie da tylko częściowy efekt, na pewno nie będzie tak skuteczne jak kampanie przygotowane w oparciu o fake newsy. Internetowi giganci będą musieli się bardziej postarać, by uniemożliwić tego typu kampanie. To szczególnie ważne w krajach, gdzie zachwiany jest system partyjny.

Dlaczego?
Sprawdzaniem wiadomości, które są prawdziwe, a które nie, zajmuje się też opozycja - z oczywistych powodów. Ale w takich państwa jak Turcja, Węgry, czy Rosja, gdzie opozycji właściwie nie ma, ta opcja właściwie nie istnieje. Z kolei władza dysponuje zasobami, które pozwalają jej dominować w mediach, także społecznościowych.

Jak funkcjonuje rynek manipulowania wyborami?
To spora branża i cały czas się rozrasta - bo też z roku na rok na świecie organizuje się coraz więcej wyborów. Ten biznes staje się bardzo lukratywny. Oczywiście, praca jako doradca, konsultant przy wyborach jest jak najbardziej legalna. Ale są też zajęcia nielegalne, na przykład doradzanie, w jaki sposób dyktator może umocnić swoją władzę za pomocą wyborów.

Mówi Pan, że to duży rynek. Jak bardzo?
Firma zajmująca się pomocą przy wyborach może zarobić kilka-kilkanaście milionów dolarów tylko przy jednej kampanii. W skali roku, jeśli dana firma obsługuje szereg kampanii na całym świecie, może liczyć na obroty liczone w miliardach. Tym bardziej, że zarabia się nie tylko przy okazji wyborów. Także między nimi sięga się po specjalistów, na przykład wtedy, gdy jakiś przywódca chce sobie poprawić reputację. Także przygotowując się do wyborów rozpoczyna się manipulacje - na długo, zanim zbliży się data wyborów.

Kim są najlepsi eksperci w tej branży?
Wiele różnych firm tym się zajmuje. Ostatnio najwięcej mówiło się o Cambridge Analytica, którą łączono i z kampanią wokół brexitu, i z wygraną Trumpa.

Już nieaktualne - właśnie ogłosili bankructwo
Są też inne firmy, które w przeszłości odnosiły spore sukcesy. Na przykład Bell Potinger - choć skandal, w który się uwikłali przy okazji wyborów w RPA, stał się dla niej bardzo problematyczny.

Na czym polegał ten skandal?
To przedsiębiorstwo doradziło władzom RPA przeprowadzenie kampanii wyborczej w oparciu o podziały rasowe. 10 lat temu pewnie nikt by nie zwrócił na to uwagi. Tak samo, jak nikt nie interesował się firmami, które pomagały dyktatorom. Ale teraz to się zmieniło, takie historie coraz częściej się nagłaśnia. Ten biznes też się więc zmienia, sporo osób go opuszcza - właśnie z powodu większej przejrzystości. Warto obserwować, jak się on będzie zmieniał w przyszłości.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Jak zmanipulować wybory. Nicholas Cheeseman: Manipulowanie wyborami stało się biznesem. Ten przemysł generuje miliardy dolarów każdego roku - Portal i.pl

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska