

Kamp! „Dare”, Agora, 2018
W 1980 roku tytuł „Dare” nosił najważniejszy dla synth-popowego nurtu lat 80. album grupy The Human League. Niespełna cztery dekady później taki sam tytuł dała swej trzeciej płycie w dyskografii polska grupa Kamp! Podobnie jak w przypadku The Human League to również synth-pop, ale zdecydowanie inny, bo przystosowany do gustu dwudziestolatków z początku XXI wieku. Na „Dare” polskie trio zwróciło się w stronę ekspresyjnej elektroniki w stylu EDM, podkręcając jednocześnie melodyjność refrenów. Efekty są oryginalne – ale niekoniecznie spodobają się fanom grupy. Trzeba jednak docenić odwagę muzyków w eksperymentowaniu oraz ich koronkową pracę na skrzącymi się ciekawymi pomysłami aranżacjami.

Bovska „Kęsy”, Agora, 2018
Od czasu pamiętnego „Kaktusa” sprzed trzech lat Bovska serwuje nam co roku nowy album. Być może piosenkarka chce w ten sposób zdyskontować wielki sukces swojego pierwszego przeboju, ale trzeba przyznać, że nowych pomysłów również jej nie brakuje. Dowodem tego jej trzecia płyta – „Kęsy”. Stanowi ona swoistą kumulację zainteresowania Bovskiej klubową elektroniką, które słychać było już na wcześniejszych płytach. Tym razem wokalistka stawia bardziej zdecydowanie na taneczny puls – i trzeba przyznać, że w zestawieniu z liryczną melodyką, brzmi to zaskakująco oryginalnie. Trochę cierpią na tym refreny – ale chętny doszuka się tutaj niejednego następcy wspomnianego „Kaktusa”.

Kobong „Kobong”, Universal, 2018
Kiedy wiosną 1994 roku zespół Kobong zadebiutował koncertem w warszawskim klubie Akwarium, spotkał się od razu z wielkim entuzjazmem. Udało mu się bowiem stworzyć wyjątkowe brzmienie: mocarne, ciężkie, brutalne, łączące wpływy metalu, hard core’a i grunge’u. Nikt wtedy tak w Polsce nie grał – dlatego pierwszy album formacji zebrał same pochwały. Ćwierć wieku później krążek ten powraca do nas w zremasteryzowanej wersji. Mimo upływu czasu muzyka Kobonga nie zestarzała się, a wręcz przeciwnie – idealnie wpisuje się w eksperymentalne ciągoty współczesnej sceny metalowej. Dodatkową atrakcją reedycji jest koncertowa płyta z 1994, która pokazuje, że na żywo grupa była w swoim czasie nie do pobicia.