
Po sześciu latach powraca z nową płytą grupa Dead Can Dance z etniczną wersją mitu Dionizosa. Soap & Skin nadal porusza głębokie emocje - ale już w bardziej stonowany sposób. A Chris Liebing zaskakuje swych dawnych fanów bardziej wyciszonym i hipnotycznym graniem.

Dead Can Dance „Dionysus”, Mystic, 2018
W ciągu ponad trzech dekad działalności, australijska grupa Dead Can Dance zyskała wierny zastęp fanów, celebrujących z namaszczeniem tworzoną przezeń niezwykłą muzykę. Tym razem wielbiciele Lisy Gerrard i Brendana Perry’ego musieli czekać na nowy album duetu aż 6 lat. „Dionysys” to opowieść zainspirowana słynnym mitem, w której słychać jeszcze więcej etnicznych wpływów niż zazwyczaj było to na płytach formacji – przede wszystkim pochodzących z basenu Morza Śródziemnego. To zasługa etnicznych instrumentów, które Perry kolekcjonuje od lat, ale też niesamowitego śpiewu Gerrard, która nie ma sobie równych w tego rodzaju muzyce. W efekcie powstał najbardziej jasny i optymistyczny materiał w dyskografii duetu.

Chris Liebing „Burn Slow”, Mystic, 2018
Do niedawna niemiecki producent Chris Liebing uznawany był za twórcę najcięższej odmiany techno nazywanej „schranz”. Tym większym zaskoczeniem jest jego nowy album, nagrany w 15 lat po poprzednim. „Burn Slow” przynosi zupełnie inną muzykę niż „Evolution”. To właściwie też techno – ale spowolnione, minimalistyczne i hipnotyczne, stawiające bardziej na nastrój niż energię. Jakby tego było mało w kilku utworach pojawiają się wokaliści, w tym Gary Numan i Cold Cave. Brzmi to momentami intrygująco, choć Liebingowi zdarza się również ugrzęznąć na mieliźnie. Fani „schranzu” będą więc rozczarowani muzyką z „Burn Slow”, ale fani mrocznej elektroniki do słuchania znajdą na płycie wiele dobrego.

Beak> „>>>”, Mystic, 2018
Jednym z najciekawszych koncertów w historii krakowskiego festiwalu Sacrum Profanum był występ zespołu Beak> w 2013 roku. Brytyjczycy zaprezentowali bardzo oryginalną muzykę – hipnotycznego rocka natchnionego duchem amerykańskich minimalistów. Liderem formacji jest znany z Portishead Geoff Barlow – i wraz z kolegami eksploruje on szerokie pole łączące muzyką popularną a współczesną. Kolejnym kamykiem do tego ogródka jest najnowszy album Beak>. Tym razem Barlow z kolegami cofa się cztery dekady wstecz i stylizuje muzykę swej grupy na surowy prog-rock. To zaskoczenie – bo zdecydowanie grupie było zawsze bliżej do niemieckich brzmień. Tak czy siak „>>>” zawiera niedzisiejszego rocka – i dlatego brzmi tak dobrze!