Miejsc, gdzie kierowcy łamią przepisy, na terenie Bochni jest znacznie więcej. Stąd pomysł, aby zakupić przenośny fotoradar.
- Zasugerowali nam to sami mieszkańcy. W ciągu tygodnia odbieraliśmy po kilka telefonów w tej sprawie - tłumaczy Krzysztof Tomasik, komendant straży miejskiej w Bochni.
Telefony dzwoniły także na biurkach lokalnych władz. Na decyzję nie trzeba było więc długo czekać. Szybko postaniowiono o zakupie mobilnego urządzenia. Do komendy trafi ono w ciągu najbliższych kilku dni. Będzie ustawiane przemiennie w kilku miejscach. W jakich? Tego jeszcze nie wiadomo. - Jesteśmy otwarci na sugestie mieszkańców. Rozważymy każdą zaproponowaną lokalizację. Wstępnie zakładam, że wytyczymy pięć takich miejsc. Każde z nich będzie odpowiednio oznakowane - mówi Tomasik.
Z naszych ustaleń wynika, że fotoradar pojawi się przy ulicach: Wiśnickiej, Brzeskiej, Kraszewskiego, Brzeźnickiej i Proszowskiej - o którą to lokalizację apeluje Jan Imiołek.
Za tą ostatnią obstają też policjanci.- Faktycznie, obserwujemy takie praktyki, że kierowcy zwalniają obok fotoradaru, ale dalej jadą już dużo szybciej - wyjaśnia Leszek Machaj, rzecznik prasowy KPP w Bochni.
Tylko w ciągu ostatnich sześciu dni ponad trzydziestu kierowców złamało przepisy na ulicy Proszowskiej i pojechało szybciej niż dopuszczalne 50 km na godzinę. Teraz, gdy zrobiło się nieco cieplej, będzie ich jeszcze więcej.
Z obserwacji strażników wynika, że w latem fotoradar wykonuje po kilkaset zdjęć miesięcznie. Ciągle jeszcze jest wielu kierowców, którzy widząc długi prosty odcinek drogi pozbywają się wszelkich barier i jadą tak szybko, jak to tylko możliwe. Do nich na pewno należy motocyklista, który jechał z prędkością 206 km na godzinę. Na szczęście wychwycił go fotoradar.
W ub. roku urządzenie zarobiło blisko 180 tys. złotych. Pieniądze te wydano na remonty i utrzymanie miejskich dróg.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+