Od momentu jak ruch turystyczny na Podhalu zaczął napędzać całą gospodarkę regionu ziemia stała się bardzo droga. Górale jeszcze w latach 90-tych i tuż po roku 2000 wartość ziemi liczyli w dolarach, a sumy nie tylko działek budowlanych, ale także rolnych, jeżeli miały widok na Tatry, osiągały zawrotne kwoty. Wcześniej, gdy pod Tatrami uprawiano rolę i hodowano zwierzęta nikt nie chciał tej ziemi, bo była nieurodzajna, a trzeba było płacić od niej podatki.
Pomimo trudnych warunków i długich zim twardzi mieszkańcy skalnego Podhala przetrwali, a im więcej ziemia stawała się warta tym łatwiej było nie tylko o przetrwanie, ale również o przywiązanie do ziemi. Ojcowizna - jak mówią o przekazywanych z pokolenia na pokolenie ziemiach górale i prawo własności stały się święte.
Z czasem wraz z rozbudową infrastruktury turystycznej i budowy kolejnych wielkich obiektów noclegowych wąskie drogi, po których jeździły bryczki stały się niewystarczające. Niezbędne stało się poszerzenie jezdni do dróg dwujezdniowych oraz budowy chodników w celu zapewnienia pieszym bezpieczeństwa. Szybko okazało się, że każdy chce wygodnego dojazdu i bezpiecznego przejścia, ale nie po swoim gruncie, tylko najlepiej, jakby wzięli od sąsiada po drugiej stronie drogi.
W Zakopanem ze względu na brak możliwości poszerzenia jezdni powstały tzw. ciągi pieszo-jezdne na m.in. ul. Szkolnej i Harendzie. Powstała część asfaltowa oraz niskie krawężniki przy chodnikach wyłożonych kostką brukową, aby kierowcy mieli więcej miejsca, żeby się wyminąć.
Niestety na ul. Budzowej jest większy problem, gdyż droga jest tak wąska, że problem z przejazdem w niektórych miejscach ma szkolny autobus. Nastawienie części mieszkańców jest takie, że nie popuszczą nawet o 1 cm.
Gmina pozyskała 1 mln zł na remont drogi. Ma powstać nowa nawierzchnia, utwardzone pobocze w miejscach, gdzie jest na tyle szeroko oraz odwodnienia. O chodnikach można tylko pomarzyć, ale wójt znalazła rozwiązanie.
- Może powinniśmy budować drogi dwupoziomowe. Pod spodem chodzilibyśmy, a w górze byśmy jeździli. To też jakieś rozwiązanie - mówiła Anita Żegleń, wójt Gminy Poronin załamując ręce przy postawie niektórych mieszkańców. - Mieszkańcy przychodzą i mówią o chodnikach, ale nie chcą, żeby robić je na ich gruncie - dodaje.
