https://gazetakrakowska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Polski winniczek na francuskim stole. O wysoką cenę zawalczy dopiero za granicą

Grzegorz Tabasz
pixabay.com
Zbierać można grzyby, jagody, owoce. I ślimaki winniczki. Pod warunkiem posiadania zezwolenia. Na północnym wschodzie tak przetrzebiono populację ślimaka, iż zbiory zostały wstrzymane.

Ślimacze zbiory, oczywiście te legalne, będą trwały tylko do końca maja. Zbierać można tylko okazy o muszli, której średnica jest większa niż trzy centymetry. Nasz mięczak dla jednych wykwintne danie, dla innych okazja do zarobku.

Zdecydowana większość mięczaków trafi na francuskie i brytyjskie stoły. Co ciekawsze, pod handlową nazwą ślimaka burgundzkiego. Fatalne niedopatrzenie marketingowe, gdyż nasze żyjące na wolności mięczaki odznaczają się wybornym i doskonale rozpoznawanym przez tamtejszych degustatorów smakiem. Jeśli coś jest dobre, to zasługuje na markę. Choćby produktu ekologicznego i tradycyjnego. I cenę adekwatną do jakości.

Teraz szczypta ekonomii. Prawdopodobnie w tym roku zbieracze dostaną w skupie po trzy, cztery złote od kilograma śliskiego rarytasu. Prawdopodobnie, gdyż ceny dyktuje podaż towaru. W ciągu dnia w dobrym miejscu i przy wilgotnej pogodzie można zebrać kilkadziesiąt kilogramów. Zysk niezbyt niewielki, jeśli nie liczyć pracy na świeżym powietrzu. Prawdziwe pieniądze pojawiają się dopiero nad Loarą i Tamizą, gdy polskie winniczki przechrzczą na burgundzkie. I zmienią ceny na zdecydowanie wyższe. Choć nie są to miliony, to i tak zarobią inni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska