Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jovanović z podejrzeniem raka trafił do lekarza, który leczył Steve'a Jobsa

Bartosz Karcz
Marko Javanović.
Marko Javanović. fot. Andrzej Banaś
Piłkarz Wisły Kraków, Marko Jovanović ma za sobą największy zakręt nie tylko w karierze, ale w ogóle w życiu. Ostatnie tygodnie były dla Serba bardzo trudne. Był nawet moment, gdy lekarze podejrzewali u niego nowotwór. Na szczęście te diagnozy nie potwierdziły się. Jovanović wraca powoli do zdrowia, ale jednocześnie opowiada o tym, jak zmieniło się jego podejście do życia.

Problemy Jovanovicia rozpoczęły się wraz ze styczniowymi badaniami kontrolnymi, jakie przechodzą wszyscy piłkarze Wisły na progu przygotowań do sezonu. To wtedy stwierdzono u Serba problemy z sercem.

- Gdybyśmy nie zrobili takich badań, gdyby Marko normalnie trenował z tego typu schorzeniem, to mogło dojść do tragedii, mógłby zasłabnąć na treningu czy w czasie meczu i mówiąc wprost, dzisiaj moglibyśmy go opłakiwać – mówi lekarz Wisły, Mariusz Urban.

Doktor opowiada również o aktualnym stanie zdrowia zawodnika „Białej Gwiazdy”. - Marko przechodził badania w Serbii i Szwajcarii. Na dzień dzisiejszy lekarzom w Szwajcarii udało się ustalić skąd w ogóle wziął się problem. Dotyczy on wysięgu w okolicach serca. W worku osierdziowym zebrał się płyn. Aktualny stan zdrowia Marko nie wyklucza zawodowego uprawiania sportu. Będziemy stopniowo zwiększać obciążenia i będziemy monitorować jak będzie reagował jego organizm. Trudno w tej chwili ocenić, kiedy Marko będzie gotowy do podjęcia treningów z pełnym obciążeniem. Główną przyczyną problemów Marko był wirus. Jeśli za dwa miesiące będzie wszystko w porządku, to będzie można zwiększyć te obciążenia.

Sam piłkarz dzisiaj już spokojnie opowiada o tym, co przeżywał w ostatnim czasie. Widać jednak, że to, co go spotkało, zapamięta na całe życie.

- W tym wszystkim dziwne było to, że cały czas czułem się dobrze - mówi. - Już gdy badano mnie w Krakowie w szpitalu Jana Pawła II i poinformowano mnie, że zebrał się ten płyn, czułem się dobrze. Wszyscy pytali mnie czy jestem słaby czy mam temperaturę. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Wisła proponowała mi badania w Krakowie, ale wolałem jechać do domu, do Serbii. W sytuacji, w jakiej się znalazłem, chciałem być blisko rodziny. Nie było wiadomo jak to wszystko się zakończy, dlatego chciałem być razem z bliskimi.

Jovanović opowiada o najtrudniejszych momentach, jakie miały miejsce w czasie badań.

- W Serbii przeszedłem kolejną serię badań. Początkowo wyglądało na to, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Gdy badano mnie w Polsce, płynu było 16 mililitrów. Gdy po tygodniu ponowiono badania już w Serbii, płynu było mniej. Przebadano mnie bardzo dokładnie. Czułem się normalnie, a jedynymi objawami mojej choroby był ten płyn i powiększone węzły chłonne.
Lekarka, stwierdziła że to jest wirus. Proponowała, żebym odpoczął dwa tygodnie i żebym ponowił badania. Płynu było rzeczywiście coraz mniej, ale węzły chłonne były cały czas powiększone. Skonsultowałem się zatem jeszcze z dwoma lekarzami i oni powiedzieli mi, że to może być nowotwór węzłów chłonnych.
W tym momencie zawalił mi się świat na głowę. Dla mnie, dla całej mojej rodziny, to był szok. Powiedziałem sobie jednak, że trzeba walczyć. Zadzwoniłem do moich przyjaciół, udało mi się załatwić dodatkowe badania w Szwajcarii.
Trafiłem do jednego z najlepszych onkologów w Europie, Richarda Herrmanna. To jest lekarz, u którego leczył się m.in. Steve Jobs. On zobaczył moje badania i stwierdził, że z jego doświadczenia wynika, że to nie jest nowotwór. W Bazylei zrobiono mi bardzo dokładne badania kardiologiczne. Tak dokładnych badań w życiu nie przechodziłem. Ich wyniki były dobre. Powiedzieli mi nawet, że w takim stanie zdrowia wielu ludzi normalnie trenuje i gra. Okazało się, że problem z badaniami w Serbii polegał na tym, że dwie ich serie były robione na dwóch różnych urządzeniach. Stąd ich wyniki mogły wprowadzić lekarzy w błąd.
Lekarze w Szwajcarii powiedzieli mi też, ze gdyby to był nowotwór, to płynu w worku osierdziowym ciągle by przybywało. A u mnie płynu było coraz mniej. Stwierdzono zatem ponownie, że przyczyną moich problemów jest wirus. Robiłem już wiele testów, żeby stwierdzić, jaki to jest wirus. W kwietniu czekają mnie ponowne badania. Jeśli one potwierdzą, że wszystko jest dobrze, będę mógł już normalnie trenować. Na razie muszę robić to bardzo spokojnie. I w konsultacji z lekarzem.

Piłkarz opowiada również o swoich uczuciach gdy dowiedział się, że nowotwór został jednak wykluczony. - Uczucie ulgi, radości, jakie przeżyłem gdy lekarze powiedzieli mi, że na sto procent nie mam nowotworu, mogę porównać tylko do tego, co czułem gdy urodziły się moje córki – tłumaczy.

- Kiedy myślisz, że masz raka, kiedy widzisz się już na chemioterapii, kiedy myślisz o rodzinie, którą możesz zostawić, to jest coś okropnego. Dzisiaj patrzę na życie zupełnie inaczej niż wcześniej. Pamiętam, jak doznałem kontuzji w jesiennych derbach Krakowa. Byłem wtedy zły, wydawało mi się, że zawalił mi się cały świat. Pytałem się dlaczego teraz, skoro tak dobrze mi idzie. Kilka tygodni później, gdy lekarze powiedzieli mi, że mogę mieć raka, to pytałem się już dlaczego nie mam normalnej kontuzji jednego czy drugiego mięśnia. Zrozumiałem, co tak naprawdę w życiu jest ważne. To były najgorsze chwile w moim życiu. Dzisiaj inaczej patrzę nie tylko na piłkę, ale w ogóle na życie.

Jovanović wspomina również, że w całej tej sprawie pozytywem było, jak reagowali ludzie z jego otoczenia, zarówno w Serbii jak i w Polsce. - W dniu, w którym ukazały się w Serbii artykuły na mój temat, dostałem gigantyczne wsparcie. Nawet nie wiem, ile osób dzwoniło do mnie, do mojej żony, do moich przyjaciół. Ivica Iliev mówił mi, że cały dzień odbierał telefony, ludzie dzwonili, pytali o moje zdrowie. Prezes Partizana, piłkarze, kibice tego klubu wspierali mnie z całych sił. Wspierali mnie też kibice Crvenej Zvezdy.

Wsparcie miałem również z Polski. Kibice Wisły na forach internetowych, na Facebooku pisali "Marko jesteśmy z tobą". To wsparcie było dla mnie bardzo ważne. Chcę wszystkim tym ludziom za to podziękować i na pewno nigdy tego nie zapomnę. Chcę też gorąco podziękować polskim lekarzom, że wykryli to schorzenie. Gdyby nie oni, być może już nie byłoby mnie tutaj. Dziękuję też wszystkim ludziom, związanym z Wisłą, kolegom z drużyny, trenerom, działaczom, wszystkim pracownikom klubu za ogromne wsparcie, jakie czułem przez cały ten czas. Nawet trudno mi wyrazić, ile to dla mnie znaczyło.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska