https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kasinka Mała. Jego śmierć to tajemnica

Wojciech Stożek został pochowany przez bliskich. Rodzina dopóki nie otrzymała wyników badań DNA wierzyła, że 29-latek żyje. - Musieliśmy się pogodzić z tym, że odszedł - mówi Sylwester Stożek
Wojciech Stożek został pochowany przez bliskich. Rodzina dopóki nie otrzymała wyników badań DNA wierzyła, że 29-latek żyje. - Musieliśmy się pogodzić z tym, że odszedł - mówi Sylwester Stożek Archiwum

Sprawa Wojciecha Stożka z Kasinki Małej pozostaje niewyjaśniona. Prokuratura Rejonowa w Nowym Targu postanowiła umorzyć postępowanie. Od tej decyzji nie odwołali się bliscy 29-latka, który ostatni raz był widziany 20 października 2014 r. Około południa wyszedł z budynku Komendy Powiatowej Policji w Nowym Targu, gdzie spędził noc. Potem ślad po nim zaginął. W kwietniu tego roku jego ciało wyłowiono z Jeziora Czorsztyńskiego.

Tajemnicę zabrał ze sobą
Jacek Tętnowski, zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Targu, przyznaje, że sprawa Wojciecha Stożka do łatwych nie należała. Zapewnia, że śledczy zrobili wszystko, co mogli, by odtworzyć ostatnie godziny życia 29-letniego mieszkańca Kasinki Małej w powiecie limanowskim.
- Badania DNA potwierdziły, że zwłoki, które znaleźli pod koniec kwietnia wędkarze, to poszukiwany 29-latek - podkreśla prokurator Tętnowski. - Ciało było w bardzo posuniętym rozkładzie.
Przez to biegli nie byli w stanie określić przyczyny ani czasu, kiedy doszło do śmierci. Pewne było to, że zwłoki w wodzie musiały znajdować się przez kilka miesięcy. Ich sekcja wykazała, że Wojciech miał wadę zastawki aorty.
- Biegli nie znaleźli na ciele śladów, które mogłyby świadczyć o tym, że do śmierci zaginionego mógł się ktoś przyczynić - zaznacza zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Targu. - Nie znaleziono urazów sugerujących zabójstwo czy pobicie - dodaje.
Zdaniem śledczych, mieszkaniec Kasinki Małej prawdopodobnie popełnił samobójstwo. Motywem mogła być ponowna utrata prawa jazdy za jazdę po pijanemu. Choć to jedna z hipotez.
- W takich sprawach zmarły zabiera tajemnicę ze sobą do grobu - dodaje prok. Tętnowski.

Szukali go wszyscy
Rodzina Wojciecha Stożka do samego końca wierzyła, że 29-latek żyje. Nawet gdy w kwietniu wędkarze wyłowili z jeziora zwłoki, a przy nich znaleźli dokumenty Wojciecha, nie chcieli przyjąć do wiadomości jego śmierci.
- Ubrania się zgadzały, ale zawsze była nadzieja, że to może nie on - mówi Sylwester Stożek, brat zmarłego.
Ta nadzieja dawała rodzinie siłę do rozpoczęcia poszukiwań na szeroką skalę. Nie czekali jedynie na policyjne śledztwo. Sami rozwieszali plakaty w Nowym Targu i okolicy. Pytali o Wojtka w restauracjach, sklepach, na stacjach benzynowych. Wszędzie pokazywali jego zdjęcie. Zaangażowali znanego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Wystąpili w programie „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Nie przyniosło to żadnych nowych informacji.
Do tej pory nie wiedzą, po co Wojciech pojechał do wsi Podwilk (ponad 30 km od Kasinki Małej). Właśnie tam został zatrzymany przez nowotarskich policjantów za jazdę samochodem pod wpływem alkoholu. Noc spędził na komendzie. Następnego dnia po przesłuchaniu, odebraniu mu prawa jazdy, spisaniu protokołu zatrzymania i badaniu trzeźwości, koło południa został wypuszczony. Wyszedł w samej koszuli, nie wrócił do samochodu po kurtkę. Ślad po nim zaginął.
- Musieliśmy pogodzić się z tym, że Wojtka już z nami nie ma - przyznaje Sylwester Stożek.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska