Były szkoleniowiec Białej Gwiazdy, który prowadził ją w pamiętnych pojedynkach m.in. z Parmą, Schalke czy Lazio Rzym, domagał się od klubu prawie miliona złotych.
Sąd Apelacyjny w Krakowie w całości oddalił pozew byłego trenera. Nakazał mu ponadto pokrycie kosztów postępowania w II instancji w wysokości 5400 zł. Kasperczaka nie było na wczorajszym ogłoszeniu wyroku.
Kasperczak domagał się od spółki akcyjnej Wisła Kraków 929 840 zł 43 gr z tytułu zerwania umowy o pracę. Zawarta na jesieni 2003 r. umowa o świadczeniu usług trenersko-menedżerskich była bardzo korzystna dla wszystkich. Wisła mogła się pochwalić znakomitym szkoleniowcem, a Henryk Kasperczak świetnym kontraktem, obowiązującym od 1 stycznia 2004 r. do 30 czerwca 2008 r. Zgodnie z ustaleniami, na konto Kasperczaka co miesiąc miało trafiać 20 tys. euro.
Wisła zdeklarowała na piśmie płacenie Kasperczakowi wysokich apanaży, nawet jeśli zostanie zawieszony w wykonywaniu obowiązków. A tak się właśnie stało w grudniu 2004 r. Wisła dalej grała jednak fair i deklarowała, że mimo zawieszenia będzie płacić pensję trenerowi Kasperczakowi.
Dobre stosunki skończyły się półtora roku później, w 2006 r., gdy Henryk Kasperczak złożył Wiśle oświadczenie o zaprzestaniu pozostawania w gotowości do świadczenia usług trenerskich. Następnie rozpoczął pracę w charakterze selekcjonera reprezentacji Senegalu. Spór wszedł na drogę sądową dopiero dwa lata później, w 2008 r. Krakowskie sądy I, a teraz i II instancji przyznały rację Wiśle. Uznano, że podejmując pracę z reprezentacją Senegalu Kasperczak nie dotrzymał warunków umowy z klubem. Zdaniem sądu doszło też do przedawnienia części roszczeń - dlatego trenerowi nie należy się wypłata zaległego wynagrodzenia.