PKBWL przesłała raport do gorlickiej prokuratury, badającej okoliczności wypadku z października 2011 r. w Bugaju pod Bieczem. Rozbił się wtedy ultralekki samolot zodiak, pilotowany przez 52-letniego mieszkańca Warszawy. W katastrofie zginęła też 51-letnia żona pilota.
Kiedy awionetka wleciała w gęste chmury, pilot stracił orientację przestrzenną, ponieważ nie widział horyzontu. Prawdopodobnie podczas próby zawrócenia, samolot "położył się" na plecy. Pilot i jego pasażerka nie byli przypięci pasami do foteli, dlatego wypadli z kabiny. Sekcja zwłok wykazała, że zginęli w chwili upadku na ziemię.
- Przyczyną tego wypadku nie była z pewnością awaria techniczna maszyny - mówi Tadeusz Cebo, prokurator rejonowy w Gorlicach. - Wszystko wskazuje, że do katastrofy przyczynił się błąd człowieka.
Samolot warszawiaka wyleciał z Mielca z 12 innymi maszynami. Wszystkie zmierzały na wyprawę krajobrazową do Rumunii. Kiedy nad powiatem gorlickim pogoda się pogorszyła, zdecydowano się zawrócić. Zodiak nie zdążył i wpadł w chmury. Chwilę później spadł z wysokości 4500 m w Bugaju. 200 metrów od szczątków maszyny znaleziono ciała kobiety i mężczyzny. Wobec śmierci pilota, prokuratura nie wyklucza umorzenia śledztwa.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+