Nowy Sącz: Kogut zostaje w PiS
- Od teraz właściwie przestajemy leczyć, a stać nas tylko na ratowanie życia - mówi dyrektor szpitala Artur Puszko.
Jak to wygląda w praktyce? Na przykład tak, że pacjent, któremu śrubą zespolono złamane kości, będzie musiał poczekać na jej usunięcie, aż szpital otrzyma środki z nowego kontraktu.
W niektórych sytuacjach, poza niewygodą i nerwami, nie stanowi to wielkiego zagrożenia dla zdrowia ludzi, ale są i inne przypadki.
- Każdy pacjent trafiający do naszego szpitala z objawami, których nie można od razu rozpoznać, poddawany jest szeregowi badań - mówi dyrektor Puszko.
Jest to badanie krwi, usg, czasem rentgen, a w trudniejszych przypadkach tomografia komputerowa albo rezonans magnetyczny. Każde z tych badań to koszty, do których doliczyć należy także pracę lekarza i pielęgniarek.
- Problem zaczyna się, jeśli po tych wszystkich badaniach i prostym leczeniu pacjent zdrowieje i wraca do domu - wyjaśnia Puszko. - Fundusz pyta wtedy, dlaczego przyjęliśmy taką osobę skoro nie było zagrożenia życia. A jak mamy to ocenić bez badań? W którym momencie zdecydować o przyjęciu na oddział? Kiedy pacjent zemdleje na schodach?
Te pytania pozostają bez odpowiedzi od kilku lat. Wszystkie usługi medyczne ponad limit kontraktu traktowane są przez NFZ jako tak zwane nadwykonania i fundusz nie chce za nie płacić.
Zdaniem dyrektora Puszko, szpital, chcąc funkcjonować normalnie przez cały rok, powinien mieć w kasie o 4-5 mln zł więcej. Przy budżecie sięgającym 90 mln nie jest to kwota ogromna. Jej brak powoduje jednak, że placówka popada w długi.
Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię najpiękniejszych kandydatek!
Academy(c) Awards. Plebiscyt na najlepszy akademik Krakowa!
Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!