https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kawa na ławie. W czasach pandemii słynne stadiony na nowo stają się potrzebne [felieton]

Krzysztof Kawa
Smutny był ten wczorajszy prima aprilis, zupełnie inny niż dotychczasowe. W mediach próżno było szukać głupich żartów, w czasach pandemii nikomu nie jest do śmiechu.

FLESZ - Koronawirus. Puste kościoły i brak święconki

O sporcie też jakoś niezręcznie pisać, bo czym są problemy zawodników wobec tego, z czym zmaga się reszta społeczeństwa? Prezes PZPN Zbigniew Boniek uznał, że granicą minimum miesięcznych zarobków dla piłkarza ekstraklasy, poniżej której kluby nie powinny ich redukować, jest kwota 10 tysięcy złotych. 10 tysięcy! Toż to fura pieniędzy!

Dziś lepiej niż kiedykolwiek widzimy, jak powodzi się graczom, którzy od ćwierć wieku, z jednym małym wyjątkiem, nie są w stanie uzyskać kwalifikacji do fazy grupowej Ligi Mistrzów. A przecież na ich tle reprezentanci Polski z lig włoskiej czy niemieckiej jawią się jako krezusi z innej planety.

Wojciech Szczęsny z Juventusu Turyn bez większych ceregieli zgodził się na obniżenie swojego wynagrodzenia za pięć miesięcy o 10 milionów złotych. Matko przenajświętsza, za taką fortunę gangsterzy w hitowych filmach o napadach na bank bez mrugnięcia okiem nawet życie oddają.

Dziś mądre życiowo powiedzenie „czas to pieniądz” nabrało innego sensu. Im więcej czasu na przymusowej, domowej kwarantannie przecieka nam przez palce, tym więcej tracimy. I sportowcy wcale nie są tu wyjątkiem.

Na chleb im wprawdzie nie zabraknie, lecz niejedna kariera w kolejnych miesiącach może ulec zahamowaniu lub wręcz załamaniu. Taki Jakub Błaszczykowski, który liczył, że wraz z nadejściem czerwca po raz ostatni pokaże się w biało-czerwonej koszulce, za rok może mieć ogromny problem z zakwalifikowaniem się do kadry na przełożone Euro. Dla piłkarza Wisły Kraków, który w grudniu skończy 35 lat, uciekającego czasu nie da się przeliczyć na żadne pieniądze. To samo dotyczy wielu z tych, którzy muszą poczekać kolejny rok na igrzyska olimpijskie w Tokio.

Dożyliśmy czasów, gdy hale i stadiony na całym świecie zmieniają swoje przeznaczenie i stają się przytułkami dla chorych. La Bombonera w Buenos Aires, Maracana w Rio de Janeiro, Etihad Stadium w Manchesterze, Principality Stadium w Cardiff, czy Santiago Bernabeu w Madrycie znów wkrótce zapełnią się ludźmi, ale nikt z tego powodu nie będzie wiwatował albo szacował zysków. Eksperci przeliczają, ile łóżek pomieszczą te obiekty i jak zaadaptować je do nowych funkcji, by odciążyć przepełnione szpitale. Obyśmy nie zostali zmuszeni, by to samo uczynić ze stadionami przy Reymonta i Kałuży.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska