- Służbą liturgiczną interesowałem się od dziecka. Najpierw jako ministrant, a poźniej lektor. Często pomagałem tamtejszemu kościelnemu w posłudze. Po ukończeniu szkoły podstawowej wyjechałem, jak to mówią, za "chlebem" na Śląsk do Bytomia i tam uczyłem się na mechanika maszyn i urządzeń górniczych - wspomina Adam Piechowicz.
Na Śląsku otarł się też o wielką piłkę nożną, grając w juniorach Szombierek Bytom jako bramkarz.
- Klub grał wówczas w pierwszej lidze i zdobywał po raz pierwszy mistrzostwo Polski, a trenował nas sam Hubert Kostka. Pozostały tylko piękne wspomnienia po tej przygodzie. Po skończeniu szkoły wróciłem do Gorlic, skończyłem technikum na "górce" i cały czas byłem lektorem w kościele w Ropie, a formował mnie ks. Górszczyk i Wideł. Akurat tworzyła się diecezja rzeszowska i otworzono Diecezjalne Kolegium Teologiczne, gdzie kształcono przyszłych katechetów. Złożyłem dokumenty i ukończyłem je - opowiada dalej.
W 1989 roku ożenił się i zamieszkał wspólnie z żoną w Gorlicach. - Przez krótki czas uczyłem nawet religii w MZS nr 5 w Gorlicach, a kościelnym zostałem zupełnie przez przypadek. Powstała nowa parafia na Zawodziu. Jej proboszczem został ks. Jerzy Gondek i podczas jednej z rozmów na placu budowy zaproponował mi funkcję kościelnego na okres próbny, na miesiąc. I tak z tego miesiąca zrobiło się już 15 lat. Nie jestem jedyny z Ropy, bo organistką jest moja krajanka Irena Lisowicz - mówi z uśmiechem.
Z kościelnym spotkałem się po wieczornej mszy świętej, ale mimo późnej pory telefon nie milkł - ciągle ktoś przychodził, coś było jeszcze do załatwienia.
- Początki były trudne. Dużo pomogła mi w tym wcześniejsza służba liturgiczna oraz wiedza nabyta w kolegium. Wiele pomocy udzielił ksiądz proboszcz Jerzy Gondek i parafianie. Na początku msze były w kaplicy. Była jedna o godzinie 19, niewiele sprzętu liturgicznego. Zawsze w pamięci pozostaną pierwsze chrzty, śluby, pogrzeby czy prymicje, gdy mszę odprawiało trzech księży prymicjantów z naszej parafii - wyjaśnia.
Ksiądz Jerzy Gondek o swoim kościelnym mówi tak: - Jestem mu wdzięczny, że przyjął tę propozycję i jest z nami cały czas. Nie wybrażam sobie parafii i kościoła bez pana Adama - mówi proboszcz. Pan Adam wstaje codziennie o godzinie 5 rano. W kościele jest od 5.30 , a wieczorem wychodzi z niego po godzinie 20, a nawet jeszcze później.
- Tak jest w dni powszednie. W niedzielę i święta prawie cały dzień spędzam w kościele. Pamiętam, jak organizowałem pierwszą szopkę w nowej świątyni. Udało się znaleźć chętnych, którzy pomogli pierwszy raz i pomagają do dzisiaj. Wtedy, na pierwszej pasterce do komży przyczepiła mi się bombka z choinki. Paradowałem z nią po kościele i każdy się uśmiechał - mówi.
Wie o kościele wszystko. Kluczy, jak sam mówi, są prawie trzy kilogramy.
- Raczej się nie mylę i wiem, który jest do których drzwi. Nigdy też nie spóźniłem się rano do kościoła. Zawsze nastawiam dwa budziki - śmieje się Adam Piechowicz.
W pracy pomaga mu kalendarz liturgiczny, z którego czerpie wiedzę na temat czytań czy koloru ornatu. - Mamy ich ponad trzydzieści. Przy większych uroczystościach muszę dzień wcześniej przygotować szaty i naczynia liturgiczne. Nie brakuje też ciekawych zdarzeń podczas mojej posługi. Zdarza się, że kościół odwiedzają także ptaki czy pieski. Pamiętam, jak jednemu czworonogowi tak spodobało się w świątyni, że dopiero kiełbasa go z niej wywabiła. Są też sytuacje, gdy ktoś zasłabnie czy źle się poczuje. Udzielam pierwszej pomocy. Mam ukończony kurs i apteczkę. Dzwonię po pogotowie i tu najbardziej rozbraja mnie głos dyspozytora z Tarnowa, który pyta, gdzie jest ulica Ariańska - mówi.
Ludzie przychodzą do niego z różnymi problemami. Często chcą nawet porozmawiać. - Co roku odwiedzam parafian z opłatkami. Przyjmują mnie chętnie. Zawsze powtarzam, że jest to ważna służba dla Boga, kościoła i ludzi, a wszystkim, którzy mnie wspierają w tej posłudze, serdecznie dziękuję - mówi na koniec.
O posłudze kościelnego
Kościelny to najczęściej człowiek świecki, wykonujący prace w kościele i wokół kościoła, sprawujący nadzór nad zakrystią. W terminologii kościelnej jego praca często jest nazywana służbą lub posługą. Nazywany jest także zakrystianem lub kościelnym - zakrystianem. Może nim być również zakonnik lub zakonnica. Często spełnia rolę m.in. klucznika, dzwonnika czy nadzorcy.
Do jego obowiązków można zaliczyć m.in. otwieranie i zamykanie świątyni, przygotowanie szat i naczyń liturgicznych do obrzędów, pomoc kapłanowi przy zakładaniu szat przed mszą i po mszy, pomoc kapłanowi w obrzędach i sakramentach, takich jak: chrzest, ślub bierzmowanie czy pogrzeb.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+