Wszystko wskazuje na to, że wizyta prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego w Wadowicach będzie miała swoją kontynuację w sądzie. Tam sprawiedliwości chcą szukać działacze Komitetu Obrony Demokracji, którym nie udał się protest, zorganizowany w czasie tego wydarzenia.
Wizyta Jarosława Kaczyńskiego w Wadowicach była ważnym wydarzeniem. Zainteresowanie spotkaniem z prezesem PiS było tak duże, że trzeba było zmienić pierwotną lokalizację spotkania na salę kinową Wadowickiego Centrum Kultury. Wejściówki, które można było otrzymać w biurach poselskich PiS w Andrychowie i Wadowicach lub od pełnomocników Prawa i Sprawiedliwości w gminach powiatu wadowickiego rozeszły się błyskawicznie. W sobotę przemówienia prezesa wysłuchało ok. 400 osób, które owacyjnie reagowały na jego wypowiedzi.
Przed wejściem zgromadziła się natomiast grupka przeciwników PiS. Nie więcej niż kilkadziesiąt osób. Przynieśli transparenty, skandowali antypisowskie i antyrządowe hasła. Nie mieli jednak szans, by dostać się do środka. Jarosław Kaczyński ich nie słyszał, co innego mieszkańcy. Zdaniem części z nich protestujący... zachowywali się zbyt głośno. Na ich nieszczęście budynek WCK mieści się blisko bloków mieszkalnych. Część z mieszkańców rzeczywiście mogła narzekać na hałas.
Zabezpieczający wydarzenie policjanci podjęli decyzję o rozwiązaniu demonstracji KOD -u. Kilku z protestujących zostało zatrzymanych. Mieli zakłócać spokój i nie chcieć opuścić miejsca zgromadzenia po jego rozwiązaniu. Odmawiali też w okazania dowodu tożsamości. Wszyscy, po złożeniu wyjaśnień, zostali jeszcze tego samego dnia zwolnieni do domów.
Po kilkudziesięciu minutach zgromadzenie zostało przerwane. Interweniowaliśmy wspólnie z posłem Markiem Sową, pytając o powody rozwiązania zgromadzenia policję oraz panią kierownik Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Urzędzie Miejskim w Wadowicach - opowiada wadowicki polityk opozycji, radny powiatowy Sebastian Mlak.
Miał uslyszeć, że zdecydowano się na ten krok "z powodów bezpieczeństwa".
Działacze KOD uważają, że zostali potraktowani niesprawiedliwie. I zapowiadają już skierowanie sprawy o bezprawne rozwiązanie demonstracji do sądu.
Zdecydowałem się złożyć wniosek do prokuratury na niezgodne z prawem działania policji i zażelenie do sąu na decyzję Urzędu Miasta. Jestem przekonany, że ta decyzja zapadła na podstawie politycznych przesłanek. Informacja o rzekomym i abstrakcyjnym zagrożeniu zdrowia i życia uczestników była fikcją, dlatego zdecydowaliśmy się podjąć stosowne kroki prawne - mówi "Gazecie Krakowskiej" Łukasz Płatek z KOD, organizator protestu.
Po Wadowicach od kilku dni krąży plotka, że to burmistrz Wadowic Bartosz Kaliński (polityk PiS) wezwał policję, by zrobiła porządek z opozycją. Pretek był: formalnie to miasto nadzoruje WCK. W wadowickim ratuszu zaprzeczają jednak tej wersji wydarzeń. Przekonują, że winni rozwiązania demonstracji są sami protestujący, którzy mieli dopuścić się m.in. zakłócania spokoju i porządku publicznego.
Urząd Miejski w Wadowicach nie wzywał policji, natomiast ta zabezpieczała, jak zwykle przy takich wydarzeniach, zgłoszone zgromadzenia publiczne. Decyzję o rozwiązaniu zgromadzenia podjęto na podstawie naruszenia przepisów prawa ruchu drogowego oraz na podstawie naruszenia przepisów art. 51 §1 i art. 52 §2 ust. 1 kodeksu wykroczeń - mówi "Gazecie Krakowskiej" Małgorzata Targosz - Storch z wadowickiego UM.
Sobotnia (12.11.) wizyta prezesa Kaczyńskiego była zabezpieczana nie tylko przez miejscową policję. Ściągnięto też wsparcie z Krakowa. Poza awanturą przed WCK nie stwierdzono żadnych innych incydentów.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Historia legendarnej rodziny z Andrychowa. Znacie ją?
- Połączą w Lanckoronie BDI z obwodnicą Skawiny!
- Korzystanie z toalety za złotówkę się nie opłacało? Zamknęli szalet w Wadowicach
- Sprawdź, jakie mieszkania można kupić w Wadowicach za ponad 300 tys. zł
- Wielka Woda w pow. wadowickim. Jak w hicie Netflixa. Archiwalne zdjęcia z powodzi
- Więźniowie z Wadowic sadzą drzewa na Leskowcu w Beskidach
Pierwszy raz w historii zmieniono kurs planetoidy
